poniedziałek, 23 lutego 2015

Pod bezchmurnym niebem

  Ahh, jak przyjemnie... ten letni wietrzyk przeplatający moje włosy. Czasami mam ochotę je rozwiązać i porwać się błogości jaka wtedy mnie ogarnia... Tak jak dzisiaj. Leżę sobie na małej górce, gdzie otacza mnie trawa, kwiaty i przepiękne, bezchmurne niebo. Słońce nie jest zbyt gorące, właściwie to w sam raz. 

  Czasem lubię sobie tak poleżeć, nic nie robić i jedynie rozmyślać o niczym istotnym. Jedynie jedna rzecz nie daje mi spokoju. Kiedy sobie przypomnę to. A właściwie jego. Zawsze go podziwiałem, jest dla mnie jak mistrz, mentor, nauczyciel. Mimo surowej postawy i obojętnego usposobienia jest dobrym człowiekiem. Z pewnością. Lubię z nim pracować. Widać, że bardzo przykłada się do swoich obowiązków. Jedynie ta papierkologia, którą mnie obciąża... W każdym razie ktoś musi to robić, nie?

  Tak sobie myślę, gdyby tutaj przyszedł. Pełen dumy, spokoju i opanowania. A jego włosy poddawałyby się podmuchom wiatru... Byłoby ciekawie... Jego włosy są takie gęste i lśniące. Czarne niczym nieprzenikniona pustka. Piękne... Kuchiki Byakuya... Kim jesteś, że tak reaguję na ciebie? Zawsze podążałem za tobą i patrzyłem na twoje coraz wspanialsze dokonania. Niesamowity, nieprzenikniony, tajemniczy - to mi jedynie przychodzi do głowy. Chcę być taki jak ty, kapitanie. Zauważ mnie, pozwól mi dążyć do przodu, pozwól sobie na zaufanie mi i temu co robię. Zobaczysz, będziesz ze mnie dumny.

  Ostatnio nie dzieje się nic szczególnego w Seireitei. Może to i lepiej. Aahh... uwielbiam ten dzień... tak cicho i spokojnie... aż się oczy same zamykają... Oby taka sielanka mogła trwać wiecznie... Dlaczego o nim tyle rozmyślam? Ciągle mam go przed oczami... Widzę jego spokój, sposób w jaki trzyma Senbonzakurę, płynność ruchów... Nawet w myślach jest niesamowity... Byakuya... Kuchiki...

***

  Mmm... tak przyjemnie... czuję dotyk na głowie... ciepły, przepełniony czułością. Nie ma w tym pośpiechu. I to przejście do policzka... Hęę?! Co się dzieje? Kto to? Otwieram oczy... i nie wierzę... Siedzi koło mnie... Wszędzie rozpoznałbym te czarne włosy i ochraniacze na dłoniach... Byakuya...!! Co on tutaj robi? Patrzę zdziwiony w jego oczy, jednak nie jestem w stanie odczytać z nich żadnych wskazówek, ani intencji. Widać jedynie jaki jest zrelaksowany. Zero spięcia, czy czujności. Tylko ja i on.

  Dziwnie się z tym czuję. Nie wiem co powiedzieć. Milczę, on też nic nie mówi. Ruchy jego ręki są takie uspokajające... Próbuję sobie skojarzyć ile czasu to tak trwa, jednak straciłem poczucie czasu. Nie chcę psuć tej chwili. Serce wali mi jak szalone. Dlaczego? Nie wiem co to jest, ale boli. Czuję wewnątrz siebie ekscytację, niepokój, więź... W głowie przeskakuje mi lawina pytań - "Co to ma być?!", "Co się dzieje?", "Dlaczego on tu siedzi?", "Dlaczego mnie głaszcze?", "Kiedy przestanie?". Nie chcę żeby przestawał... Dziwne uczucie, ale takie prawdziwe... chęć na zrobienie czegoś więcej... Dudni mi w uszach od tego przyspieszonego rytmu serca. Czuję jak na policzkach robi mi się gorąco. Trochę zawstydzające...

  W pewnej chwili czuję jak układa rękę na moim policzku. Zbyt krępujące... zdecydowanie... Kładę swoją dłoń na jego własną. Serce bije mi coraz szybciej... za szybko... cały płonę... Byakuya... Co mi chcesz tym powiedzieć...? Nie umiem się w żaden sposób odezwać... W dodatku cały czas patrzysz mi w oczy... Nie... raczej w ich głębię, jakbyś chciał spojrzeć w moją duszę... Dziwnie się z tym czuję... Jakbym był rozbierany tym potężnym i nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem. Delikatnym i zdecydowanym...

  Kiedy tak się nad wszystkim zastanawiałem, to nie zanotowałem kolejnej rzeczy. Schyla się w moją stronę, a ja jestem jak zaczarowany i tylko patrzę na rozwój wydarzeń jaki ma nastąpić. To co we mnie siedzi - cholernie ciekawy, przestraszony, oniemiały, zawstydzony, zagubiony. Jest coraz bliżej i bliżej. To się dzieje tak wolno, że wydaje się trwać wieczność. Jakbym mógł to wszystko zapamiętać, nawet najdrobniejszy szczegół.

  Dzieli nas już jedynie z 10cm od siebie. Widzę jego oczy- bardzo dokładnie. Tak jakby pozwolił mi zajrzeć do swojego wnętrza. Piękne, szaro - niebieskie... Przepełnione tyloma emocjami... Czuję nasilającą się presję i więź. Wszytko to jest takie gwałtowne i nieuporządkowane... W głowie mam czarną dziurę. Nie jestem w stanie już myśleć o czymkolwiek sensownym. Niezrozumiała plątanina myśli... Czuję to. Oddech na moich ustach. Przeszywają mnie dreszcze i zaczynam oddychać nieco chaotycznie. Zbyt szybko. 

  Kładzie drugą rękę na trawie przy drugim policzku. Nagle jakiś głosik z tyłu głowy każe mi zamknąć oczy i czekać. Czekać, poddając się jego woli. Moje usta... Lekko się rozszerzyły, nie wiem nawet kiedy to zrobiłem. Czuję na nich ciepło i miękki, delikatny dotyk. Pełen wrażliwości i poczucia, że wszystko będzie dobrze. Że mogę zaufać... Nie ma na świecie nic poza tą chwilą. Przepełnia mnie tyle uczuć... Jego usta... Ostrożne, czułe, lekko zuchwałe. Jakby oczekiwały więcej niż to co jest teraz. Płonę na twarzy... serce wali mi jak szalone...

  Oddala się nieznacznie, jednak nie pozwalam na długo. Chcę to poczuć jeszcze raz. Nieznacznie naciskam na jego miękkie wargi. Takie delikatne... Coś we mnie wzbiera, jakaś nieokiełznana energia. Zaciskam dłoń, którą trzyma na policzku, obejmuję w pasie i kieruję w stronę karku. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale nie chcę go puszczać. Nie teraz. Chcę poczuć więcej... 

  Ulegam mu i pozwalam wejść dalej. Czuję jak pieści językiem mój własny... Spokojnie i bez pośpiechu... Przechodzą mnie dreszcze wzdłuż kręgosłupa... Staję się gwałtowny i głodny jego dotyku. Chcę tego, chcę jego... Byakuya... To w jaki sposób okazuje mi swoje emocje... Mogę to chyba nazwać uczuciami do mnie... Tak mi się przynajmniej wydaje... Chcę być dla niego kimś istotnym... kimś ważnym... Pozwól mi być przy tobie, twoje usta, twoje dłonie... Nie musimy nic mówić... Robimy to przez nasze gesty... Jakbyśmy byli częścią nieba - zescaleni, stanowiący jedność... Czuję, że odpływam... To tak jakbym wkraczał z cielesności w jakiś inny, lepszy wymiar... Ponieśmy się chwili...

***

  Mm... Co się dzieje? Widzę parę chmur na niebie, wiatr przestał wiać. Ale co najważniejsze, nie ma jego. Nie wiem czy to był sen, czy prawda. Wszystko we mnie szaleje, serce nadal bije boleśnie... Jestem nieco skołowany tym wszystkim...

  Po długim odpoczynku jednak czas wracać do obowiązków. Siedzę w biurze oddziału i wypełniam papiery potrzebne do zaraportowania. Nadal mam w głowie ten obrazek... taki nierealny... Raczej to byl sen, nie wyobrażam sobie, by kapitan spoufalał się z podwładnymi w taki sposób. Jednak byłoby to miłym zaskoczeniem, nieprawdaż?

  Słyszę kroki. Są coraz bliżej. Drzwi mam otwarte, więc widać wszystko na zewnątrz. Zaczyna mnie trochę ponosić ze stresu. Niby nie mam się czego obawiać, ale przeczuwam coś... Widzę go. Przechodzi koło biura i spogląda na mnie. Pod mostkiem znowu odczuwam irytujący ból. Widzę jego spojrzenie. Czułe, rozbawione... Nawet usta ma lekko wykrzywione w uśmiechu. Jak to...? Niemożliwe! Zniknął mi z pola widzenia. Już go nie ma. Kroki cichną. Nic nie słychać.

  Sam już nie wiem... Jednak to się wydarzyło... Tylko dlaczego nie pamiętam co działo się dalej...? Nie potrafię sobie na to pytanie odpowiedzieć. Jego oczy mówiły wszystko. Jakby zdawał się wiedzieć coś, co dotyczy nas obu... Nie mam na to dowodów, ale w głębi serca czuję się nawet szczęśliwy... Może i trochę onieśmielony tym wszystkim... Kapitanie... Co masz mi zamiar powiedzieć? Mam do ciebie tyle pytań... Jednak dobrze mi z tym. Czuję ulgę. Może nawet i nadzieję na coś więcej... Czekam na ciebie, Byakuya... Nie pozwolę ci tak łatwo odejść.

0 komentarze: