poniedziałek, 23 listopada 2015

Odcienie zagubionej duszy

  Ciemność. Mrok. Wszystko to mnie otaczało odkąd pamiętam. Nie umiem ponownie przywołać swoich wspomnień z ziemskiego życia. Szczerze mówiąc nie robi mi to większej różnicy. Odkąd znalazłem się w Hueco Mundo to nigdy nie uważałem, żeby jakiekolwiek emocje były mi tutaj potrzebne do egzystowania. Przynajmniej było tak do czasu. Aż poznałem jego...

  Butny, arogancki, chamski, bez żadnych manier i zahamowań. Nie ważne co się dzieje, on nigdy nie traci ze swojego usposobienia. Mimo tej wielkiej dziury na brzuchu zdaje się mieć dosyć duży apetyt. Dziura... Moja jest dużo mniejsza od jego i znajduje się pomiędzy szyją, a obojczykiem. Nie uważam jej za coś wartego oglądania, dlatego szczelnie ukrywam ją pod kombinezonem, podobnie jak mój numer "4" na piersi. Czasami zdaje mi się, że ta dziura wzbudza zbyt duże zainteresowanie. Nie chcę później słyszeć jak mi inni gadają bezsensowne głupoty. Szczególnie on... Grimmjow.

  Na długo od swojego pojawienia się tutaj był mi obojętny, nie interesował mnie pod żadnym względem. Mimo jego protestów wyruszaliśmy razem na różnego rodzaju misje przydzielane przez Aizena. Dużo się działo przez ten okres, kiedy służyłem w Espadzie.

  Czasem wybierałem się do celi tej ludzkiej kobiety, Inoue. Bardziej z ciekawości, niż z obowiązku pilnowania jej, czy nadal oddycha. Dużo mówiła w trakcie tych wizyt o zrozumieniu, przyjaźni i miłości. Chciałem zrozumieć ją za wszelka cenę, jednak nie potrafiłem. Czułem się pusty, jak porzucona skorupa.

Aż w końcu po jednym z takich spotkań trafiłem na niego. Jego błękitne włosy wszędzie można dostrzec z daleka, więc od razu szykowałem się mentalnie na jakieś słowne potyczki. Ale tak się nie stało. Zdziwiło mnie to, zupełnie jakby nie był sobą. Nigdy nie odpuszczał żadnej okazji, by się ze mną spierać. Jednak wtedy stanął przy kolumnie na przeciw mnie i wpatrywał nieco dziwnie. W końcu po dłuższej chwili zrobił się nieco czerwony na policzkach i odwrócił wzrok, jakby coś mu nie pasowało.

  Patrząc gdzieś w przestrzeń wybąkał w końcu o co mu chodziło. On również dużo rozmawiał z naszą więźniarką. Poniekąd ostatnim razem miała mu wyjaśnić, dlaczego ja jestem jaki jestem. Szczerze to mnie zdziwiło, że ktoś o mnie rozmawiał i o mojej egzystencji, bo w sumie kogo by miał obchodzić mój nic nieznaczący byt w tym świecie? Najbardziej zadziwiające było to, że były to głównie rozmowy o mojej naturze bez uczuć, których faktycznie nie potrafiłem zrozumieć.

  Zaczął mi wyjaśniać, że nieco zrozumiał moje postępowanie i jest mu z tym wszystkim źle. Zapytałem go "Dlaczego jest ci przykro?", a on wolno spojrzał na mnie, po czym niespodziewanie rzucił się na mnie. Z początku stwierdziłem, że to jest jakiś szalony atak, ale ręce stanęły mi w pól drogi do jego tętnicy szyjnej. Bylem tak zszokowany, że nie wiedziałem co zrobić, co powiedzieć.

  Czułem mocne uciskanie mojego ciała, jednak nie było ono bolesne. Bardziej jakby okalające mnie. Moje myśli galopowały w głowie. Przypomniałem sobie jak przyglądałem się czasem ludziom na Ziemi. Wtedy właśnie takie rzeczy widywałem. Najczęściej ci ludzie byli blisko siebie i łączyła ich jakaś tajemna relacja. Nie umiałem wtedy tego jakoś sensownie rozszyfrować po co to robią. Jednak teraz już wiem. To było przytulanie. Czułem symbolikę tego czynu - współczucie, wsparcie, ochrona, zrozumienie.

  Miałem wrażenie jakby jakiś ukryty z dala od wszystkich mroczny lodowiec powoli rozpuszczał się w moim kamiennym sercu. To było takie szalone i odrealnione. Cały się trząsłem w jego ramionach, nie potrafiłem tego pohamować. Wtedy mnie jeszcze bardziej przycisnął do siebie. Wtulił moją głowę w swoją pierś. Był taki ciepły...

  Spojrzał na mnie. To było takie dziwne. Nie widziałem w jego oczach żadnej agresji, czy niechęci jak to miewa w zwyczaju. Były podobne do tej kobiety, kiedy patrzyła na Kurosakiego. Zgłupiałem. Domyślałem się, ze ona jest w nim zakochana, ale nie moglem dopasować tej reakcji do mojej sytuacji. Serce zaczęło mi bić jak szalone, policzki dziwnie piekły. Pomyślałem przez moment, że może to jakiś objaw choroby, ale arrancarzy nie chorują na ludzkie choroby.

  Zbliżył się. Serce mnie niesamowicie bolało. Oparłem rękę na jego piersi, żeby ewentualnie w razie  niebezpieczeństwa mieć szansę na ucieczkę. Nie spodziewałem się jednak tego co poczułem pod dłonią. Jego serce... Bilo tak szybko... zupełnie jak moje... Tak intensywnie rozmyślałem, że nie zauważyłem jak już przygniatał mnie całym ciałem do kolumny. Zorientowałem się dopiero, jak poczułem coś delikatnego i ciepłego na moich ustach. Przyciskał się subtelnie, jakby dotykał czegoś kruchego. Nie umiałem tego w jakikolwiek sposób uporządkować. Jedynie kręciło mi się w głowie, słyszałem jak mi szumi w uszach, pulsowanie pod jego piersią, dotyk rąk na ramieniu i w pasie...

  Coś wtedy we mnie pękło. Oczami wyobraźni widziałem jak wypływam z nicości dostrzegając w górze maleńkie światło, które mnie wzywa do siebie. Chciałem więcej. Chciałem czuć jak najwięcej. Całym ciałem i tlącą się we mnie duszą...

  Złapałem go za ramię i przycisnąłem do niego swoje usta. Wszystko we mnie buzowało. Bolało jak nigdy wcześniej. Całe ciało płonęło i pulsowało. Odchylił się nieznacznie. Jego oczy były pełne nieokreślonego zdziwienia, jakby chciały mi powiedzieć "Co się tutaj dzieje? Kim on jest?". I zapewne miały racje, ja siebie też nie poznawałem. To nie bylem ja. Pełen czegoś co pewnie było uczuciami, bez granic, bez zahamowań.

  Zamiast mnie uderzyć, to uśmiechnął się zawadiacko i ponownie zbliżył mając na wpół przymknięte powieki. Całował jakby świat miał jutro przestać istnieć. Ja też nie chciałem tego żałować. Oplotłem się wokół szyi i zatopiłem w jedwabistym dotyku jego warg. Zatracałem się coraz bardziej. Policzki piekły jeszcze bardziej.

  Delikatnie oblizał moje usta, a potem wsunął się językiem wgłąb pieszcząc chciwie. Bolało. Ale nie w złym sensie. Członek niemiłosiernie nabrzmiewał i pulsował niecierpliwie. On też to zauważył. Uśmiechnął się nikczemnie i przysunął krocze do mojego uda. Najwyraźniej też cierpiał na to samo co ja. Wsadził rękę pod mój kombinezon. Pieścił mięśnie brzucha idąc powoli w stronę torsu. W głowie mi szumiało od nadmiaru tych impulsów... Nagle odsunął się nieznacznie. Dyszał i był czerwony na twarzy. Spojrzał na mnie badawczo i zaproponował byśmy gdzieś poszli, żeby potem nie narazić się na głupie plotki. Wypadło na pobliską niezamieszkałą komnatę.

  Rzucił mnie plecami na łóżko. Cały się trząsłem. Nie wiedziałem czy to ze strachu, czy z tego nowego uczucia, ale nie chciałem tego przerywać. Klęknął nade mną, oddychał ciężko. Delikatnie dotykał twarzy, ust. Drugą ręką bawił się moimi włosami... Tak mnie ta cala sytuacja sparaliżowała, ze jedynie potrafiłem się gapić na niego.

  Złapał za suwak kombinezonu przy szyi i zjeżdżał nim powoli do dołu. Balem się, nie chciałem żeby widział moją dziurę hollowa, ale nic nie robiłem. Dojechał do końca, zamek kliknął i rozchylił poły materiału na dwie strony. Poczułem się taki nagi i skrępowany. Starałem się dyskretnie ukryć dziurę, ale w połowie drogi złapał mnie za rękę i odsunął ja daleko. Wpatrywał się w nią dziko, z nieokreśloną fascynacją, po czym zaczął całować jej brzegi. Bolało. Penis nabrzmiewał coraz bardziej, robiło się to już męczące. Jęknąłem wyginając się przy tym niechcący. Musiałem go chyba tym zaskoczyć, bo szarpnął się do góry, żeby zobaczyć moją twarz.

  Rzucił się na mnie, całował i pieścił jak obłąkany. Ręce szły mu w górę i w dół, aż dojechał do moich spodni. Objął biodra całymi dłońmi i kciukami powoli zsuwał materiał. Cicho krzyknąłem czując bolesne uwolnienie. Wszystko w kroku nabrzmiewało... Zdjął mi buty i rzucił spodnie gdzieś za siebie. Leżałem praktycznie cały nagi przed nim, skazany na jego łaskę. Było to dziwne doświadczenie. I dosyć krepujące...

  Ściągnął swoją koszulę i resztę ubrania. Zawisł nade mną opierając się łokciami po bokach mojej głowy. Widziałem jego wyrzeźbione ciało, dziurę hollowa na brzuchu, której się nie wstydził. Jego nabrzmiały dół... Cały ten obrazek wydał mi się na swój sposób intrygujący, urzekający. Podniecający...?

  Zbliżył się do moich ust i praktycznie ich dotykając wyszeptał w nie jedno zdanie "Chcę z tobą to zrobić...", cokolwiek mogło to znaczyć. Całował głęboko i z pasją. Objąłem go powyżej pasa i pieściłem plecy. Najwyraźniej przypadło mu to do gustu, bo położył się na mnie przygniatając tym samym nasze członki. Jego był ogromny, gorący i mokry na końcu. Topniałem w jego objęciach i w tym pewnym siebie dotyku. Przechylił się nieznacznie na bok i zaczął wodzić ręką po moim torsie, mięśniach brzucha, aż zszedł do podbrzusza. Zatrzymał się na moment, pochłonął mnie głębokimi pocałunkami i dotknął mojego penisa... To było takie nierzeczywiste... Złapał go w pełnej objętości, lekko ścisnął i palcem wskazującym dotknął czubka. Był mokry i lepki. Bawił się nim robiąc kółka na przemian z pieszczeniem całej długości brudząc go moją spermą... Jęczałem w jego ustach i wiłem się tracąc panowanie nad sobą kurczowo łapiąc prześcieradło. Nie moglem znieść tego natłoku emocji...

  Śmiał mi się w usta, jednoczenie je całując i wślizgując językiem raz za razem. Ręka ruszała się coraz szybciej. Bolało i jednocześnie unosiło mnie na jakiś inny poziom. Jakbym łączył się z czymś nieznanym, boskim i wszechogarniającym. Nie widziałem już jego twarzy, nie zwracałem na nic uwagi.

  Doszedłem do momentu, który kojarzył mi się z granicą resztek samokontroli. Wiedziałem, że jak ją przekroczę to dostąpię czegoś niebywałego, jeszcze lepszego niż to co się teraz dzieje. Chciałem to zrobić, czuć całym sobą. Ale tak się nie stało. Cofnął swoją rękę. Złapał mnie za jądra i uciskał z wyczuciem drażniąc mnie tym jeszcze bardziej. Puścił je po chwili i zjechał środkowym palcem do dołu. Wszedł bez żadnych oporów, ani wstydu. Czułem się strasznie zażenowany. Chciałem go odepchnąć, ale nic sobie z tego nie robił wsadzając kolejny palec, a potem jeszcze jeden. Jęczałem ze wstydu, podniety, szoku. Coraz bardziej nie poznawałem samego siebie.

  Wyjął palce. Rozszerzył mi nogi i przysunął członka pod sam otwór... Dyszałem mocno, pot mi spływał po skroniach. Odpychałem go i jedyne co umiałem z siebie wydusić to "Nie... proszę, przestań.". Ale mnie nie posłuchał. Wszedł dosyć wolno. Wypełnił mnie całym sobą, jakbyśmy połączyli się w jeden organizm. Bylem zawstydzony, szczęśliwy, zmęczony... Chciałem iść do przodu nie wiedząc co będzie dalej. Chciałem tego doświadczyć na własnej skórze.

  Poruszał się do przodu i do tylu- pełen gracji, męskości, dominacji. Po pewnym czasie przyspieszył tempo. Wpatrywał się we mnie swoimi rozbieganymi oczami, jakby był w jakimś transie. Traciłem rozum. Nie chciałem myśleć o czymkolwiek, jedynie zatracać się z nim w tym dziwnym połączeniu. Jego policzki jeszcze bardziej się zarumieniły, a pot spowijał cale jego ciało. Napięty tors aż prosił się o uwagę. Dotknąłem jego prawej piersi z dużą ostrożnością, ale nie umiałem, nie wtedy. Ściskałem go coraz mocniej, chcąc zagłębić w sobie jeszcze bardziej. Byśmy czuli się zespoleni... Oddychał coraz ciężej, poruszał się już bardzo szybko. Wszystko wokół nas było mokre i lepkie. Ten dźwięk uderzania ciał o siebie... Krzyknął spazmatycznie i brutalnie przycisnął mnie do siebie biodrami. Poczułem jak coś mnie wypełniało i jednoczenie jakby się gdzieś ulewało. Ni stąd ni zowąd dopadł mojego penisa i ścisnął go mocno ruszając nim zgrabnie i rytmicznie drażniąc przy tym mój nabrzmiały czubek.

  Nie czułem już nic. Nastała pustka. Jednak nie była ona czarna i mroczna, tak jak zwykle, To była pustka bieli i złota. Ciepła, okalająca moje ciało i duszę. Dająca mi szansę wiecznego szczęścia i ulgi. Nigdy się tak nie czułem. Siłą wyobraźni widziałem jak łańcuchy owinięte wokół mojego bladego ciała pękają i znikają pod wpływem tej pustki. Bylem wolny...Czułem to każdą cząstką siebie...

 ***

  Czułem się dziwnie lekki, odprężony i niespodziewanie spokojny. Obudziło mnie światło księżyca wpadające przez okno. Leżałem na łóżku, przykryty jedynie wygniecioną kołdrą. Nie miałem na sobie nic. Rozejrzałem się po komnacie i zobaczyłem swoje ubrania ułożone na pobliskim krześle, nieco w nieładzie. Wstałem żeby się ubrać. Przy zakładaniu spodni zauważyłem na stoliku zwiniętą kartkę podpisaną moim imieniem. Po przeczytaniu byłem bardziej jak zaskoczony. Założyłem buty, schowałem liścik do kieszeni spodni i wyszedłem z komnaty.

***

  Po tygodniu od tego incydentu dowiedziałem się od Halibel, że w tym czasie był na misji gdzieś daleko w Hueco Mundo i właśnie wrócił do Las Noches. Doznał poważnych obrażeń i leżał w sektorze medycznym. Przerażony pobiegłem jak najszybciej w tamtą stronę. Kiedy miałem już wejść do komnaty to zobaczyłem jak wychodzi z niej ludzka kobieta, Inoue. Spojrzała na mnie z uśmiechem i zapewniła, że jest już z nim wszystko dobrze, jedynie musi wypoczywać, by dojść do siebie.

  Wszedłem do środka pełen obaw co miałbym mu powiedzieć. Siedział na łóżku i wpatrywał się w spróchniałe drzewo za oknem. Miał na rękach i na głowie sterty bandaży. Nie odwracając wzroku stwierdził, że go zaskoczyłem swoją obecnością. Nie spodziewał się, że jeszcze do niego przyjdę po tym co napisał w wiadomości. Poczułem się strasznie głupio. Nie wiem nawet kiedy to się stało, ale wtedy samowolnie wypłynął ze mnie potok niekontrolowanych słów - "Nie odchodź... Proszę, nie odchodź... Potrzebuję ciebie... Wiem, że się nie dogadywaliśmy... ale to było kiedyś... Teraz jest inaczej... Nie obchodzi mnie co napisałeś na tej kartce...! Nie zostawię cię! Nie wiem jak to się stało, ale jestem inny. Zmieniłeś mnie. Dałeś mi dar odczuwania emocji, nie chcę tego zmarnować... Nie karz mnie jeszcze bardziej... Wróć do mnie... błagam... Grimmjow...".

  Oniemiałem. Nie spodziewałem się po sobie takiej szczerości. Patrzył na mnie pełen zdziwienia i smutku. Może i ulgi. Podszedłem do łóżka i usiadłem tuż obok niego. Dotknąłem jego dłoni w geście zrozumienia i pojednania. Wpatrywaliśmy się w siebie, jakbyśmy chcieli wykrzyczeć wszystkie swoje pragnienia i wątpliwości samymi spojrzeniami. Nieco skrępowany nachyliłem się i pocałowałem go w usta. Odwzajemnił pocałunek. Serce biło mi jak szalone. Złapałem go za kark i przycisnąłem do siebie. Znowu się zatracałem. Odsunął się nieznacznie i przyłożył czoło do mojego, jakby ta sytuacja pozbawiła go wszystkich sił. Po chwili usłyszałem coś czego nigdy bym się po nim nie spodziewał. Rozbrzmiewało w mojej głowie bez końca. Było to jedno, ciche słowo-  "przepraszam"...

  Nie umiałem spojrzeć mu w oczy. Balem się. Nie wiedziałem dlaczego, ale ogarniał mnie paniczny strach. W trakcie moich burzliwych rozmyślań poczułem jak ręka, którą się podpierałem ześlizgnęła się z łózka. Leciałem do przodu i nagle zatrzymałem się na nim. Z każdej strony otoczony znajomym ciepłem jego silnych ramion. Przygarnął mnie do piersi i wyszeptał do ucha "Nie odejdę.. po prostu przy mnie bądź...".

  Obraz zrobił się mglisty, na policzkach poczułem mokre stróżki... płakałem... Zupełnie jak człowiek... Zanosiłem się niemal histerycznym szlochem. Było mi zbyt głupio, by to widział, więc się jeszcze bardziej w niego wtuliłem. Nic nie mówił. Czułem jedynie ciepło jego ręki na głowie...

***

  Chcielibyście pewnie wiedzieć, co było w tej wiadomości, czyż nie? Cóż, nie winię was za to. Jesteście jedynie naiwnymi ludźmi, ale teraz powoli zaczynam to rozumieć. Treść listu była krótka i jasna:

"Nie miałem serca, by ciebie budzić. Spałeś tak spokojnie.
Przypuszczam, że to co wydarzyło się między nami, nie ma żadnego znaczenia. 
Ta relacja nie ma przyszłości. Czuj się wolny od wszelkich zobowiązań, nie szukaj mnie.
Grimm
Ps: Żałuję, że nie może być inaczej między nami..."

  Teraz chyba rozumiecie, dlaczego byłem tym tak wstrząśnięty. W każdym razie staram się teraz chłonąć całym sobą wszystko, co mnie otacza. Szukam zmiany, emocji, prawdy o sobie. Bo kim tak naprawdę jestem? Odpowiedzi nadal nie znalazłem, jednak z nim jest o wiele łatwiej.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Pod bezchmurnym niebem

  Ahh, jak przyjemnie... ten letni wietrzyk przeplatający moje włosy. Czasami mam ochotę je rozwiązać i porwać się błogości jaka wtedy mnie ogarnia... Tak jak dzisiaj. Leżę sobie na małej górce, gdzie otacza mnie trawa, kwiaty i przepiękne, bezchmurne niebo. Słońce nie jest zbyt gorące, właściwie to w sam raz. 

  Czasem lubię sobie tak poleżeć, nic nie robić i jedynie rozmyślać o niczym istotnym. Jedynie jedna rzecz nie daje mi spokoju. Kiedy sobie przypomnę to. A właściwie jego. Zawsze go podziwiałem, jest dla mnie jak mistrz, mentor, nauczyciel. Mimo surowej postawy i obojętnego usposobienia jest dobrym człowiekiem. Z pewnością. Lubię z nim pracować. Widać, że bardzo przykłada się do swoich obowiązków. Jedynie ta papierkologia, którą mnie obciąża... W każdym razie ktoś musi to robić, nie?

  Tak sobie myślę, gdyby tutaj przyszedł. Pełen dumy, spokoju i opanowania. A jego włosy poddawałyby się podmuchom wiatru... Byłoby ciekawie... Jego włosy są takie gęste i lśniące. Czarne niczym nieprzenikniona pustka. Piękne... Kuchiki Byakuya... Kim jesteś, że tak reaguję na ciebie? Zawsze podążałem za tobą i patrzyłem na twoje coraz wspanialsze dokonania. Niesamowity, nieprzenikniony, tajemniczy - to mi jedynie przychodzi do głowy. Chcę być taki jak ty, kapitanie. Zauważ mnie, pozwól mi dążyć do przodu, pozwól sobie na zaufanie mi i temu co robię. Zobaczysz, będziesz ze mnie dumny.

  Ostatnio nie dzieje się nic szczególnego w Seireitei. Może to i lepiej. Aahh... uwielbiam ten dzień... tak cicho i spokojnie... aż się oczy same zamykają... Oby taka sielanka mogła trwać wiecznie... Dlaczego o nim tyle rozmyślam? Ciągle mam go przed oczami... Widzę jego spokój, sposób w jaki trzyma Senbonzakurę, płynność ruchów... Nawet w myślach jest niesamowity... Byakuya... Kuchiki...

***

  Mmm... tak przyjemnie... czuję dotyk na głowie... ciepły, przepełniony czułością. Nie ma w tym pośpiechu. I to przejście do policzka... Hęę?! Co się dzieje? Kto to? Otwieram oczy... i nie wierzę... Siedzi koło mnie... Wszędzie rozpoznałbym te czarne włosy i ochraniacze na dłoniach... Byakuya...!! Co on tutaj robi? Patrzę zdziwiony w jego oczy, jednak nie jestem w stanie odczytać z nich żadnych wskazówek, ani intencji. Widać jedynie jaki jest zrelaksowany. Zero spięcia, czy czujności. Tylko ja i on.

  Dziwnie się z tym czuję. Nie wiem co powiedzieć. Milczę, on też nic nie mówi. Ruchy jego ręki są takie uspokajające... Próbuję sobie skojarzyć ile czasu to tak trwa, jednak straciłem poczucie czasu. Nie chcę psuć tej chwili. Serce wali mi jak szalone. Dlaczego? Nie wiem co to jest, ale boli. Czuję wewnątrz siebie ekscytację, niepokój, więź... W głowie przeskakuje mi lawina pytań - "Co to ma być?!", "Co się dzieje?", "Dlaczego on tu siedzi?", "Dlaczego mnie głaszcze?", "Kiedy przestanie?". Nie chcę żeby przestawał... Dziwne uczucie, ale takie prawdziwe... chęć na zrobienie czegoś więcej... Dudni mi w uszach od tego przyspieszonego rytmu serca. Czuję jak na policzkach robi mi się gorąco. Trochę zawstydzające...

  W pewnej chwili czuję jak układa rękę na moim policzku. Zbyt krępujące... zdecydowanie... Kładę swoją dłoń na jego własną. Serce bije mi coraz szybciej... za szybko... cały płonę... Byakuya... Co mi chcesz tym powiedzieć...? Nie umiem się w żaden sposób odezwać... W dodatku cały czas patrzysz mi w oczy... Nie... raczej w ich głębię, jakbyś chciał spojrzeć w moją duszę... Dziwnie się z tym czuję... Jakbym był rozbierany tym potężnym i nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem. Delikatnym i zdecydowanym...

  Kiedy tak się nad wszystkim zastanawiałem, to nie zanotowałem kolejnej rzeczy. Schyla się w moją stronę, a ja jestem jak zaczarowany i tylko patrzę na rozwój wydarzeń jaki ma nastąpić. To co we mnie siedzi - cholernie ciekawy, przestraszony, oniemiały, zawstydzony, zagubiony. Jest coraz bliżej i bliżej. To się dzieje tak wolno, że wydaje się trwać wieczność. Jakbym mógł to wszystko zapamiętać, nawet najdrobniejszy szczegół.

  Dzieli nas już jedynie z 10cm od siebie. Widzę jego oczy- bardzo dokładnie. Tak jakby pozwolił mi zajrzeć do swojego wnętrza. Piękne, szaro - niebieskie... Przepełnione tyloma emocjami... Czuję nasilającą się presję i więź. Wszytko to jest takie gwałtowne i nieuporządkowane... W głowie mam czarną dziurę. Nie jestem w stanie już myśleć o czymkolwiek sensownym. Niezrozumiała plątanina myśli... Czuję to. Oddech na moich ustach. Przeszywają mnie dreszcze i zaczynam oddychać nieco chaotycznie. Zbyt szybko. 

  Kładzie drugą rękę na trawie przy drugim policzku. Nagle jakiś głosik z tyłu głowy każe mi zamknąć oczy i czekać. Czekać, poddając się jego woli. Moje usta... Lekko się rozszerzyły, nie wiem nawet kiedy to zrobiłem. Czuję na nich ciepło i miękki, delikatny dotyk. Pełen wrażliwości i poczucia, że wszystko będzie dobrze. Że mogę zaufać... Nie ma na świecie nic poza tą chwilą. Przepełnia mnie tyle uczuć... Jego usta... Ostrożne, czułe, lekko zuchwałe. Jakby oczekiwały więcej niż to co jest teraz. Płonę na twarzy... serce wali mi jak szalone...

  Oddala się nieznacznie, jednak nie pozwalam na długo. Chcę to poczuć jeszcze raz. Nieznacznie naciskam na jego miękkie wargi. Takie delikatne... Coś we mnie wzbiera, jakaś nieokiełznana energia. Zaciskam dłoń, którą trzyma na policzku, obejmuję w pasie i kieruję w stronę karku. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale nie chcę go puszczać. Nie teraz. Chcę poczuć więcej... 

  Ulegam mu i pozwalam wejść dalej. Czuję jak pieści językiem mój własny... Spokojnie i bez pośpiechu... Przechodzą mnie dreszcze wzdłuż kręgosłupa... Staję się gwałtowny i głodny jego dotyku. Chcę tego, chcę jego... Byakuya... To w jaki sposób okazuje mi swoje emocje... Mogę to chyba nazwać uczuciami do mnie... Tak mi się przynajmniej wydaje... Chcę być dla niego kimś istotnym... kimś ważnym... Pozwól mi być przy tobie, twoje usta, twoje dłonie... Nie musimy nic mówić... Robimy to przez nasze gesty... Jakbyśmy byli częścią nieba - zescaleni, stanowiący jedność... Czuję, że odpływam... To tak jakbym wkraczał z cielesności w jakiś inny, lepszy wymiar... Ponieśmy się chwili...

***

  Mm... Co się dzieje? Widzę parę chmur na niebie, wiatr przestał wiać. Ale co najważniejsze, nie ma jego. Nie wiem czy to był sen, czy prawda. Wszystko we mnie szaleje, serce nadal bije boleśnie... Jestem nieco skołowany tym wszystkim...

  Po długim odpoczynku jednak czas wracać do obowiązków. Siedzę w biurze oddziału i wypełniam papiery potrzebne do zaraportowania. Nadal mam w głowie ten obrazek... taki nierealny... Raczej to byl sen, nie wyobrażam sobie, by kapitan spoufalał się z podwładnymi w taki sposób. Jednak byłoby to miłym zaskoczeniem, nieprawdaż?

  Słyszę kroki. Są coraz bliżej. Drzwi mam otwarte, więc widać wszystko na zewnątrz. Zaczyna mnie trochę ponosić ze stresu. Niby nie mam się czego obawiać, ale przeczuwam coś... Widzę go. Przechodzi koło biura i spogląda na mnie. Pod mostkiem znowu odczuwam irytujący ból. Widzę jego spojrzenie. Czułe, rozbawione... Nawet usta ma lekko wykrzywione w uśmiechu. Jak to...? Niemożliwe! Zniknął mi z pola widzenia. Już go nie ma. Kroki cichną. Nic nie słychać.

  Sam już nie wiem... Jednak to się wydarzyło... Tylko dlaczego nie pamiętam co działo się dalej...? Nie potrafię sobie na to pytanie odpowiedzieć. Jego oczy mówiły wszystko. Jakby zdawał się wiedzieć coś, co dotyczy nas obu... Nie mam na to dowodów, ale w głębi serca czuję się nawet szczęśliwy... Może i trochę onieśmielony tym wszystkim... Kapitanie... Co masz mi zamiar powiedzieć? Mam do ciebie tyle pytań... Jednak dobrze mi z tym. Czuję ulgę. Może nawet i nadzieję na coś więcej... Czekam na ciebie, Byakuya... Nie pozwolę ci tak łatwo odejść.

czwartek, 12 lutego 2015

Opowieści z cyklu: niezwykłe reportaże cz.2

Witam wszystkich czytelników i słuchaczy po niespodziewanie baaaardzo długiej przerwie!!! :DDD Wszem i wobec ogłaszam, iż niezwykłe reportaże zostają z dniem dzisiejszym wznowione:D Jest to mega archiwalny post, bo aż sprzed niemal 4 lat!! W tym czasie dużo się wydarzyło (moje życie prv, kariera, szkoła i inne takie aspekty życiowe), post był pisany na przestrzeni tych lat chyba ze 3 lub 4 razy i nigdy nie mógł wyjść z zakładki "Wersje robocze";p Czas to zmienić!
Na chwilę obecną czuję się już stabilnie i bez żadnych oporów mogę już przeprowadzać wywiady:D

A moimi dzisiejszymi gośćmi są: Urahara Kisuke...

----------------------------------------------------

Urahara

Dzień dobry pani.

----------------------------------------------------

...Shihouin Yoruichi...

----------------------------------------------------

Yoruichi

Dobry wszystkim.

----------------------------------------------------

... i Kurosaki Isshin...

----------------------------------------------------

Isshin

Aaa, siemaneczko droga pani redaktor!!!!

----------------------------------------------------

... zwany inaczej też tatuśkiem rudego lub tatuśkiem truskawy......

----------------------------------------------------

Isshin

To mam takie ksywy??? Kisuke, co mi nic nie mówiłeś, że kumple mojego pierworodnego tak mnie określają?? Twierdziłeś, że masz dojścia do wszystkiego...

----------------------------------------------------

Urahara

Uznałem to za mało istotną informację... :)

----------------------------------------------------

Isshin

Dla mnie to ważne... Jak potem moje córeczki na mnie spojrzą...??!

----------------------------------------------------

Yoruichi

Twoja czarnulka już od dawna nazywa cię starym prykiem, więc nie wiem, gdzie w tym jakaś ujma na honorze w stosunku do własnych dzieciaków...

----------------------------------------------------

Isshin

Moja słodziutka Karin nazywa tak swojego najukochańszego tatusia...?!!? Przecież mój nieskończony autorytet powinien mieć siłę przekonywania i powinny określać mnie mianem tatuńcia, papcia, naj naj naj rodziciela żywiciela...

----------------------------------------------------

Yoruichi

...oj daj już spokój z tymi wyliczankami... mała ma rację... Jesteś już stary pryk, czy tego chcesz, czy nie...

----------------------------------------------------

Isshin

Aaaa...!!! moje wrażliwe serce tego nie zniesie...!!!

---------------------------------------------------

Urahara

Spokojnie Isshin... Yuzu nadal darzy Cię nieskończonym szacunkiem, Karin też. Tyle, że ona wchodzi teraz w trudny okres dojrzewania, no i od zawsze miała charakterek. Na swój sposób Cię szanuje, to też jest ojcowski sukces.

---------------------------------------------------

Yoruichi

Dokładnie...

---------------------------------------------------

Isshin

Na serio to mówicie?!!! ............ Ohhh.... jakim ja jestem szczęśliwym ojcem, że mam takie cudowne i kochające dzieci, aa!!~ ♥

---------------------------------------------------

Yoruichi

Wystarczy już tych czułych deklaracji, Kurosaki... Na wywiad przyszliśmy, a nie do ckliwego brukowca...

---------------------------------------------------

Wyjęłaś mi to z ust, dzięki... ^^'

---------------------------------------------------

Urahara

Tak jak wcześniej wspominałem przed wywiadem, niespodziewana wyobraźnia Aizena ponownie przybliżyła nas do siebie, całą naszą trójkę.

--------------------------------------------------

A w jakim stopniu ten splot wydarzeń was do siebie zbliżył? Co mam przez to rozumieć? Rozwińcie tę myśl.

--------------------------------------------------

Yoruichi

Nasza stara znajomość się odnowiła, po tym jak uciekliśmy na Ziemię do śmiertelników, to dosyć mocno poluzowały się między nami relacje. Chociaż ja wiem, z całej naszej trójki to ja chyba najmniej mogłam się zintegrować z resztą... Co nie, panowie...?

--------------------------------------------------

Urahara

Ekhm... No, coś w tym jest Yoruichi... Ja mam bliżej do Isshina niż do Ciebie, tak obiektywnie patrząc...

--------------------------------------------------

Yoruichi
Ja to w ogóle podejrzewam, że właśnie z "tego powodu" mieszkacie bliżej siebie niewdzięcznicy...!!! Nie dość, że to wbrew naturze, to nawet mnie nie dopuściliście do siebie, egoiści...!! a też bym się chciała zabawić...!!!

--------------------------------------------------

Zabawić??

--------------------------------------------------

Yoruichi

No dawajcie, co nic nie mówicie? No chyba mi nie powiecie, że teraz tego się krępujecie?! Zresztą chyba zapomniałam wam powiedzieć, że tutaj to są rozmowy na temat życia seksualnego gejów i bi - facetów, więc chyba w sam raz dla was, panowie!!

--------------------------------------------------

Isshin

Że co?!?!! Urahara, wiedziałeś o tym?!!

--------------------------------------------------

Urahara

Szczerze mówiąc to nie... Yoruichi, czemu nas tutaj zaprowadziłaś? Myślałem, że będziemy przeprowadzać wywiad na temat Aizena i tego jak my rozgryzamy jego posunięcia w wojnie...

--------------------------------------------------

Yoruichi

Podejrzewam, że panią redaktor Aizen w nikłym stopniu interesuje, za to co wy w tym czasie wyrabialiście to już na pewno bardzo ją interesuje!

---------------------------------------------------

W sumie tak:)

---------------------------------------------------

Yoruichi

No to dawajcie, panowie! Za to nam płacą! Który pierwszy??!

---------------------------------------------------

Isshin

No sam nie wiem... Kisuke, co doradzisz?

---------------------------------------------------

Urahara

Pani redaktor, my nic nie podpisywaliśmy, żadnych umów.

---------------------------------------------------

Isshin

Właśnie, właśnie!! Dobrze gadasz!! Ha ha, nasz geniusz rozwala tę całą redakcję~

---------------------------------------------------

Przykro mi panie Urahara, ale jednak mam tu podpisy. :)

---------------------------------------------------

Urahara

Jak to?? Niby jakie...?

---------------------------------------------------

Jak wchodziliście do budynku, to musieliście się podpisać na liście obecności gości.

---------------------------------------------------

Isshin

Przecież to o niczym nie świadczy, pani redaktor!!

---------------------------------------------------

A jednak świadczy, bo drobnym druczkiem na dole listy jest, że podpisani goście zobowiązują się do pełnej dyspozycji osób, które ich zaprosiły, a wszystko to jest objęte klauzulą prawną. Więc panowie musicie mówić. W przeciwnym razie będą wyciągane sankcje prawne ;))

---------------------------------------------------

Isshin

Bez jaj.........................!!!

---------------------------------------------------

Urahara

To takie trki są dopuszczalne....??

---------------------------------------------------

Skoro jest to widocznie są ;) aha, no i jeżeli panowie będą oporni to mogą być konsekwencje związane z zadośćuczynieniem z niewywiązania się ze swoich zobowiązań.

---------------------------------------------------

Urahara

To znaczy?

---------------------------------------------------

Że wasze domy i kosztowności pójdą pod własność redakcji ;))

---------------------------------------------------

Isshin

Że co......?!?! zdjęć z moją ukochaną Masaki nie oddam....!!!

---------------------------------------------------

To też podlega konfiskacie.

---------------------------------------------------

Isshin

Nie może być!!! Urahara, zrób coś!!! dużo się mądrzysz to akurat masz szansę się wykazać!!

---------------------------------------------------

Urahara

Obawiam się, Kurosaki, że pani nas nieźle wyrolowała... Yoruichi, czemu nas nie ostrzegłaś...?

---------------------------------------------------

Yoruichi

Ha ha ha, nieźle się panowie wkopaliście!!

---------------------------------------------------

Fakt ;)

---------------------------------------------------

Yoruichi

Chciałam w końcu posłuchać tych waszych zacisznych tajemnic i tyle. Pani redaktor też zapewne będzie zadowolona z tego co macie nam do powiedzenia.

---------------------------------------------------

Jak panowie opowiecie o swoich przeżyciach, to wtedy nie będą wyciągnięte konsekwencje materialne ;)

---------------------------------------------------

Isshin

Dobra, to ja będę mówić!! Nie mogę stracić mojej królowej przez głupi podpis!!

---------------------------------------------------

Urahara

Kurosaki......

---------------------------------------------------

Isshin

Dom mi nie straszny, ale pamięć o najbliższych jest dla mnie najważniejsza!!

---------------------------------------------------

Urahara

Wygląda na to, że i ja nie mam wyjścia... Nie chcę utracić swojego azylu, już nie wspominając o moich wynalazkach... Tessai pewnie by się wkurzył...

---------------------------------------------------

Yoruichi

No, to by dopiero była jatka, jakby Tessai się dowiedział co spartoliłeś!! Dobra, panowie!! Koniec pieprzenia o pierdołach!! Dajcie nam to co chcemy!!

---------------------------------------------------

Urahara

Krępujące jest to dla nas, Yoruichi...

---------------------------------------------------

Isshin

Hmm... w sumie to ja mogę zacząć... najwięcej mam do stracenia...~

---------------------------------------------------

Urahara

Isshin....

---------------------------------------------------

Isshin

W sumie to one mają rację, Kisuke. Nie możemy tego przeciągać i ukrywać... bo jak się wyda to wtedy będzie jeszcze gorzej. A tak jak sami to powiemy, to chociaż nasza wersja będzie wiodąca.

--------------------------------------------------

Yoruichi

Oo, widzę Kurosaki, że jednak masz szczątkowy pomyślunek.

--------------------------------------------------

Isshin

Ta.... Nie wiem od czego tu zacząć... w sumie to tak mi trochę wstyd, bo mój syn pewnie będzie coś podejrzewać, że coś teges....

--------------------------------------------------

Słucham pana, mamy dużo czasu, może pan zacząć od czego chce.

--------------------------------------------------

Isshin

Hmm....
Tak na dobrą sprawę to z Uraharą mieliśmy spotkanie 3-ego stopnia... a nawet i 4-ego!

--------------------------------------------------

Co mamy przez to rozumieć? Może pan tę myśl rozwinąć?

--------------------------------------------------

Isshin

Hm... mieliśmy romans....

-------------------------------------------------

Yoruichi

Ha, wiedziałam!!

------------------------------------------------

Isshin

Ogólnie to nie chcieliśmy, aby ktokolwiek się o tym dowiedział, ale jak jest taka sytuacja....
Zanim zorganizowaliśmy tę akcję z atakiem na Aizena z zaskoczenia w Hueco Mundo, to wydarzyło się parę incydentów...

------------------------------------------------

Jakich?

------------------------------------------------

Isshin

Pierwszy raz spędziliśmy ze sobą jak wyszło na jaw, że Aizen w Gotei 13 jest zdrajcą...

------------------------------------------------
Może pan to dokładniej opisać?

------------------------------------------------

Isshin
Zaczęło się od tego kiedy Kuchiki Rukia była zamknięta w celi oczekując na swoją niedorzeczną egzekucję... Wiedziałem, że mój synuś coś szykuje, by pomóc tej biednej dziewuszynie. No i od słowa do słowa Kisuke sprzedał mi trochę newsów co i jak Ichi planuje w niedalekiej przyszłości. Umówiliśmy się na "rozeznawcze" sake u niego w chałupie, no i doszło do tego posiedzenia. Tak sobie siedzieliśmy, popijaliśmy, aż w końcu urąbaliśmy się w trzy dupy! Hahaha!!;D

------------------------------------------------

Urahara

Ja bym raczej powiedział, że  tylko ty się tak urżnąłeś w sztok, Kurosaki... :)


------------------------------------------------

No i co było dalej, panowie?

------------------------------------------------

Isshin

No jak to co? Tak się zrobiłem, że upadając na glebę złapałem Kisuke za łachy i zobaczyłem jego sexy klatę! Oj, działo się, działo!! W każdym razie coś tam mamrotałem i z zaskoku rzuciłem się na niego, niczym wygłodniały zwierz, haha!! ~

------------------------------------------------

Yoruichi

I długo się tak grzmociliście pod nosem Tessaia?

------------------------------------------------

Isshin

A co zazdrościsz nam, kociczko??

------------------------------------------------

Yoruichi

A żebyś wiedział, staruchu! Kisuke to jedna z lepszych partii ze starego składu Gotei 13...

------------------------------------------------

Kisuke

Oj, bez takich, Yoruichi...~ ^^'

------------------------------------------------

Yoruichi

Nie wstydź się, Kisuke. Opowiadaj jak to jest rypać tego dziada.

------------------------------------------------

Isshin

Ej, bez takich!

------------------------------------------------

Tak w ogóle, to kto kogo w tamtym czasie brał na szaszłyka?

------------------------------------------------

Yoruichi

Haha, szaszłyka! Dobre, dobre!! xD Wszystko skwierczy, a nadzienie takie soczyste xDD

------------------------------------------------

Isshin

Eeh... co za baby nam się tu trafiły, Kisuke... Ja brałem jego. Chociaż z drugiej strony to przed pieprzeniem zafundował  mi niezłego blow joba... x))

------------------------------------------------

Urahara

O, matko... Kurosaki... nie musisz tego tak wywlekać w obsceniczny sposób...

------------------------------------------------

Isshin

A mam inne wyjście? Jak tego nie wyśpiewam to mi zabiorą moją najukochańszą perełkę ze zdjęć i z moimi dzieciątkami nic nam nie pozostanie! ~ Tęsknię za moją turkaweczką... Masaki, wróć do swojego chrabąszczyka...~

------------------------------------------------

Ehh... -_-' Długo się wtedy pieprzyliście?

------------------------------------------------

Isshin

Z godzinę, może trochę więcej...

------------------------------------------------

Yoruichi

Haha, stary ogier, któremu staje tylko po niebieskich tabsach, haha!!

------------------------------------------------

Isshin

A nie, bo i bez tego się obyło, ha!

------------------------------------------------

Bez kitu, ale macie tematy do rozmów... Rozumiem, że to było wasze pierwsze zbliżenie, natomiast jak dobrze usłyszałam było kilka incydentów. Jakie jeszcze?

------------------------------------------------

Urahara

Pani redaktor to chyba lubi takie trudne sprawy wywlekać...

------------------------------------------------

A jak ;) praca jest moim hobby ;)) Słucham dalej.


------------------------------------------------

Urahara

Eh... Drugi incydent miał miejsce już dosyć później. To było wtedy, kiedy Ichigo wraz z przyjaciółmi przechodził przez mój portal pozwalający przejść do Hueco Mundo. Rozmawialiśmy sobie tak z Kurosakim o całym tym przebiegu wydarzeń, no i jakoś tak zebrało się nam na czulsze porozumienie...

------------------------------------------------

Isshin

Taa.... Znowu nie mogłem się powstrzymać. Rozmowa zeszła na tematy poślizgu tyłka!~

------------------------------------------------

Jak to...?

------------------------------------------------

Isshin

No, bo widzi pani redaktor - Kisuke twierdził, że ma taki super wynalazek, który daje dużo możliwości na różne sposoby. Ja na to, że pewnie i tak nic nie przebije starej, poczciwej wazelinki (bez wazelinki nie poruchasz, oj nie...).    Oczywiście on się zajeżył i zarpezentował mi to coś, czym się tak zajebiście chwalił. Kłóciliśmy się niemiłosiernie, to się wkurzyłem i postawiłem sprawę jasno! "Daj dupy to się przekonamy, czy to takie dobre jak mówisz, a potem zobaczymy wazelinkę!" Co najlepsze to mało się opierał i szybko poszło, hehe~  Fakt, pieprzyliśmy się chyba całe stulecia przy użyciu tego czegoś. JEDNAKŻE! Kiedy on mnie pieprzył wazelinką to normalnie był kurewski odlot, oj tak! Chyba parę godzin tak się bujaliśmy bez końca! Ze 2-3 razy dochodziliśmy, normalnie bajka!

------------------------------------------------

Urahara

Nie musisz tego tak szczegółowo opisywać, Kurosaki.... Przyznałem ci rację i tyle powinno być powiedziane w temacie...

------------------------------------------------

Yoruichi

Haha, najs najs! Pewnie się dupczycie jak stare furmanki!! A robiliście sobie na wzajem loda czy coś~?

------------------------------------------------

Dobre pytanie :) Przyłączam się i podbijam stawkę :)

------------------------------------------------

Urahara

No cóż... było parę razy...

------------------------------------------------

Isshin

Jakie parę razy, Kisuke?! Praktycznie przy każdym baja bongo była porcja z dwiema gałkami!! Oj, Kisuke to umie tak pędzlować, uh! Ani razu zębami mnie nie zahaczył, skurczybyk jeden! W dodatku umie mnie na tyle drażnić bym się spuszczał stosunkowo późno. Możesz se zazdrościć Yoruichi, ja go pierwszy dorwałem! A ty możesz się tylko oblizać smakiem i strzelać sobie palcówki w kącie po cichaczu, haha!!

------------------------------------------------

Yoruichi

Ha! Ta... Jasne! Zmartwię cię, mój drogi zgredziku. Jesteś tak starym pierdem, że wolę dużo młodszych. I zgadnij kto jest na moim celowniku, kochasiu...~ Twój chłoptaś... x>

------------------------------------------------

Isshin

Ż...żartujesz sobie, prawda...? Yoruichi... Nie mów mi, że ruchasz się z moim synusiem ukochanym?!?!

------------------------------------------------

Yoruichi

Żebyś wiedział, stary capie! Jest młody, ale ja jestem dobrą nauczycielką i teraz tak wywija, że cycki i cipka mi niemal wybuchają z podniety! Jedyna dobra rzecz jaka ci się udała to twój syn! A syn ma zadatki na łamacza serc, nie licząc jego imponującego kija... mhehehe....~

------------------------------------------------

Isshin

Chryste, Yoruichi!! Przecież to nadal małe dzieciątko! Moje cukiereczki, Karin i Yuzu to są tak bezbronne... mają jedynie braciszka kiedy tatusia nie ma w pobliżu... I ty chcesz je tego pozbawić.... Babo bez serca...~ T________T

------------------------------------------------

Haha, niezłe z was zboczuchy! :D Urahara, czy miałbyś coś jeszcze do dodania w kwestii seksu i związku z Isshinem?

------------------------------------------------

Urahara

No, cóż... Na pewno Kurosaki jest obyty w technikach... analnych...

------------------------------------------------

Yoruichi

Zn. się dobrze cię dupczy, że aż wszystko furczy ♥

------------------------------------------------

Urahara

Yoruichi, błagam cię... Nie tak obscenicznie... Wracając do rozmowy, to owszem. Kurosaki potrafi zwalić z nóg. Raz w trakcie seksu to tak szalał, że mało nie zemdlałem i nie wyleciałem z gigai... :P

------------------------------------------------

Isshin

Oj, bo ja to lubię porządnie sobie ruchnąć, a nie cipkać jak Yoruichi...

------------------------------------------------

Yoruichi

Żebyś jeszcze wiedział stary pierniolu, jak daję rozkosz w łóżku twojemu synalkowi... To byś wtedy zamknął tę swoją kudłatą jadaczkę...

------------------------------------------------

Isshin

Ja ci dam... mój synek jest krystaliczny niczym łza!! Po tatusiu ma zdolności dawania szczęścia! Istny dawca orgazmów, tak dla twojej wiadomości!!I nie zamęczaj go swoim trybem niewyżytej nimfomanki!!

------------------------------------------------

Urahara

Chyba już możemy pani redaktor podziękować za wywiad...

------------------------------------------------

Nie myśl sobie pan, że z tobą skończyłam. Spotkamy się przy kolejnej nadarzającej się okazji ;p

------------------------------------------------

Urahara

W to nie wątpię...

------------------------------------------------

No, dobra. Coś tam czytelnicy się dowiedzieli...Tak więc, dziękuję wszystkim za poświęcony mi czas. Zapewne będzie z tym trio kolejny wywiad. Moimi gośćmi byłi: Kurosaki Isshin...

------------------------------------------------

Isshin

Bajo wszystkim!! Karuś, Yuzuś - tatuś was kocha, law soł macz~~!!! ♥♥♥ Ichi, mój truskaweczku, pokaż tej starej jędzy, jak prawdziwi mężczyźni dominują nad puszczalskimi babami!! Nie daj się, bądź zawsze twardy na dole jak i na umyśle!!~


------------------------------------------------

.......Shihouin Yoruichi........

------------------------------------------------

Yoruichi

Ty stary pryku!! Będę się ruchać kiedy i z kim mam ochotę! A synalkowi niech lepiej ten korzonek długo wytrzymuje w pionie!

------------------------------------------------

.... i Urahara Kisuke....

------------------------------------------------

Urahara

Co za wstyd, co za wstyd...

------------------------------------------------

To był wywiad z cyklu: niezwykłe reportaże. Czekamy na wasze komentarze dotyczące dzisiejszego tematu. Widzimy się za jakiś czas. Będą kolejni goście i kolejne wyuzdane historie. Do następnego!

(Hichi, tęsknię!! Niedługo nasz kolejny wywiad będzie na tapecie... ;))

Wywiad przeprowadziła
mateczQa 

środa, 28 stycznia 2015

Kiedy nadzieja powraca


   Powrót z patrolu. Jak zwykle nic szczególnego nie było do roboty. W sumie to nawet nie pamiętam co wtedy robiłem, Bez znaczenia... Za to tamtego dnia kiedy go ponownie ujrzałem to nie mogłem uwierzyć, że będzie mi dane ponownie się nim cieszyć... Jego dumna postawa, niezłomność, czujność- prawdziwy wojownik z głębokim poczuciem sprawiedliwości...

   Do tej pory pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Byłem wtedy dzieciakiem z biedoty, jak to w Rukongai, a kto niby nie był tam ubogi? Jak sobie przypomnieć to gdyby nie on to mnie by tutaj nie było. Nie byłoby nic, nie piął bym się do przodu... Nadal nie mogę ci się odwdzięczyć, chyba do końca moich dni nie spłacę tego długu...

   Jego powrót do Seireitei był dla mnie jak zstąpienie świętego. W dodatku go ponownie mianowali na kapitana dziewiątego oddziału. Jak ja się wtedy ucieszyłem! Mój wybawca, mistrz, idol... Gdyby nie wspólny tatuaż to nikt by mnie nie podejrzewał o cokolwiek. Zresztą mi to wszystko jedno czy ludzie będą gadać czy coś innego będą z tym robić.

   Pamiętam, jakby to było wczoraj- podszedł do mnie, przedstawił się jako nowy-stary kapitan naszego oddziału, zobrazował pokrótce swoją wizję rozwoju dywizji i stało się TO... Aż teraz mi serce wali jak szalone... Zobaczył tatuaż, w jednej chwili przestał cokolwiek mówić, jedynie patrzył się intensywnie na mój lewy policzek, z troską, zrozumieniem, być może i nostalgią... Wyglądał wtedy jak nie on- teraz był łagodny, z zatroskanym wzrokiem i poczuciem zrozumienia. W końcu dotknął go i delikatnie pogładził kciukiem moją skóry w miejscu wytatuowanego "69"... Zapytał się skąd mi przyszedł pomysł by wykonać taki wzór, w dodatku na twarzy. Po krótkim wyjaśnieniu naszego pierwszego spotkania i zadeklarowaniu wartości, jakich chcę się trzymać dzięki niemu, zbaraniał. A dlaczego tatuaż na twarzy? Żeby każdy wiedział i widział, że go szanuję jak nikogo innego.

   Po tych słowach spuścił głowę na mój lewy bark i tak chwilę stał w bezruchu. Nie wiedziałem co mam robić. Trochę spanikowałem, bo nadal trzymał rękę na mojej twarzy. Aż nagle wyskoczył i drugą ręką objął mnie w pasie, natomiast prawą przeniósł na tył mojej głowy i czule przytulił do siebie... Staliśmy tak długo, że do tej pory nie wiem ile to trwało, ale na pewno nie chciałem tego przerywać. Byłem niczym galareta, nogi jak z waty, oczy zamglone... Niesamowicie dobrze było mi z tym wszystkim... Nie spodziewałem się takiej ulgi, żeby zwykłe przytulenie takie rzeczy ze mną robiło... Ostatni raz uroniłem łzę będąc dzieckiem...

   Tak się cieszę, że go spotkałem... Po tej długiej pauzie spojrzał mi w oczy nie zabierając rąk. Ten błysk w oku... zamurowało mnie... Pewnie zauważył, że się czerwienię z jego powodu... ten przenikliwy wzrok... zdawało mi się, że chce mi więcej pokazać, niż tylko dociekliwość... W końcu się odezwał- stwierdził, jaki jest dumny i niesamowicie szczęśliwy, że dzięki okazaniu dobroci w przeszłości to wszystko zaprocentowało, że jestem tutaj przed nim już jako dorosły mężczyzna, że nic mi się nie stało. W dodatku czuje się jak mój mentor. Tak... To z pewnością go uszczęśliwiło. Dodał, że przypomniał sobie mnie, że się bardzo zmieniłem, jednak ten tatuaż na policzku rozmiękczył mu serce. Aż się zawstydziłem po takich słowach...!

   Rozluźnił uścisk i prawą rękę opuścił na moje ramię. Zerknął na mnie już dużo bardziej dostojnie, uśmiechnął się szeroko i życzył nam udanej i owocnej współpracy. Dodał, że liczy na mnie jak na nikogo innego. Oczywiście musiał wtrącić jak wkurza go super- wicekapitan Mashiro, że mnie nigdy nie doścignie pod względem manier i fechtunku. No cóż. Dla mnie to było niesamowite móc go spotkać twarzą w twarz. Na koniec naszej rozmowy odwrócił się tyłem, przeszedł ze dwa kroki i powiedział to: "Cieszę się, Shuuhei, że jesteś w tym oddziale... Nigdy bym nie przypuszczał, że dzieciak, któremu uratuję życie będzie ze mną kiedyś walczyć ramię w ramię... Wcześniej byłeś dla mnie jak kolejna dusza, która jest jedynie anonimem, jednak teraz... wiedz, że jesteś dla mnie kimś ważnym... pamiętaj o tym, Shuuhei... Widzę po twoich oczach, że masz dobre serce i potężnego ducha walki. Dla mnie to wystarczające atrybuty, by mi towarzyszyć...". Odwrócił się do mnie i z delikatnym uśmiechem dodał na odchodne: "Mów mi Kensei. Ludzie, do których mam szacunek z wzajemnością, są dla mnie bliscy jak rodzina, więc nie krępuj się. Możesz ze wszystkim do mnie przyjść, a na pewno ci pomogę. Masz moje pełne poparcie."

   Po tym co usłyszałem mało nie upadłem na kolana z wrażenia... Kensei... mogę od teraz zwracać się do niego po imieniu... Nawet w najśmielszych snach nie umiałem sobie tego wyobrazić... Jego zaufanie do mnie, ohh..!! Musiałem sobie wtedy ulżyć wypłakaniem się w swojej komnacie... Obiecałem sobie po tym, że już nie będę się mazgaić jak baba.

   Tak... to są czasy zdecydowanie bardzo dobre dla mnie... Będę się starać z całych sił, by go nie zawieść.


***


   Boże Dusz... Jestem taki niezmiernie szczęśliwy... Nigdy bym nie przypuszczał, że uda mi się tak daleko zajść. No i Kensei... Heh... już trochę do tego przywykłem, że mogę do swojego idola mówić po imieniu... Nie wiem jak się mam do Ciebie nawet modlić, moje serce szaleje na samą myśl o jego bliskości... Ostatnio jest całkiem spokojnie, więc właściwie kończy się moje zadanie na patrolowaniu i ćwiczeniach. Właśnie... ostatnio... Całkiem niedawno wydarzyło się coś niesamowitego... Pewnie i tak to wiesz, bo masz nad wszystkim pieczę. Nigdy bym się nie spodziewał jak jestem zafascynowany moim przełożonym.

   Od dawna wiedziałem jak na niego reaguję, natomiast ze dwa tygodnie temu zorientowałem się jak jestem szalenie zauroczony jego siłą, finezją, szlachetnością i właściwie nie tylko tym... Sam nie wiem... nie chce mi się w to wierzyć, ale serce podpowiada mi co innego... Tym bardziej, że mam nieodparte wrażenie co do niego... Mogę się mylić, ale on też się zdaje jakoś inaczej zachowywać wobec mnie...

   Widzę to. Jak na mnie patrzy od niby niechcenia, kiedy krzyżujemy nasze katany w ramach sparingu, w trakcie posiłków... Mogę być psychiczny, może mi się zdaje, jednakże... Modlę się do Ciebie Boże Dusz, by nie ulegać chaosowi swoich myśli, wskaż mi prawidłową drogę, którędy mam podążać? Nie ma co się oszukiwać, gdyż jak dobrze wiesz moja fascynacja przerodziła się w coś głębszego, a on to chyba wyczuwa... Spraw Boże, bym poznał prawidłową odpowiedź...



***



   Ehh... Ale się zmęczyłem tym stękaniem głupkowatej Mashiro... Zero powagi przy piastowaniu tak odpowiedzialnego stanowiska... Trzeba będzie bardziej przycisnąć te nierozgarnięte babsko... Na całe szczęście jest jeszcze Shuuhei, bez niego pewnie oddział by stanął na głowie... Aaa, właśnie.
- Shuuhei, wpadłbyś do mojego biura za 10 minut? To byś zdał mi raport z dzisiejszej zmiany i byśmy sobie popili trochę sake na rozluźnienie zszarganych nerwów...-
- Ee... Oczywiście, kapitanie... znaczy się Kensei...-
- Mówiłem ci, byś się tak nie spinał chłopie... Kensei. Po imieniu sobie mówimy i wszystko gra.-
- Tak...-

Hmm, ciekawe co to z tego wyjdzie... W sumie to sam się nieco stresuję tym wszystkim. Chłopak za każdym razem mało co nie dostaje zawału na mój widok z ekscytacji... Nie powiem, jest to urocze, ale mógłby trochę spuścić z tonu.


   -... i to by było na tyle, jeżeli chodzi o raport dniowy.-
- Dobra robota. Dobrze, że nie musimy wydziwiać i nie walczyć w żadnych wojnach, nie byłoby wtedy ciekawie. A teraz przejdźmy do naszego najciekawszego punktu spotkania, czyli parę rundek sake.-
- Mm... oczywiście...-
- Ehh... wyluzuj się Shuuhei... zawsze chodzisz taki jak na szpilkach... masz tutaj lufkę na zrelaksowanie się. Zdrówko!!-
- ...-


***
(Po dziesięciu kolejkach)


   - Powiedz mi, Shuu~ jak się czujesz w dziewiątym oddziale jako mój osobisty podwładny, hmm??-
- Cóż... Szczerze to cholernie dobrze. Poprzedni kapitan, Tousen, okazał się być kompletnym dupkiem... nie wiedziałem jak się po tym wszystkim pozbierać... Ale już jest dobrze. Jak podczas starć z armią Aizena zobaczyłem Ciebie to myślałem, że zemdleję z wrażenia...-
- O masz, a czemuż to~??-
- Widzisz... em.. Kensei... Dla mnie zawsze byłeś numerem jeden chodzącym po tym świecie i nic tego nie zmieni, nawet Twoje niesłuszne wygnanie... dla mnie zawsze będziesz człowiekiem honoru i prawości... Zawsze jesteś taki odpowiedzialny i nawet przy Mashiro starasz się zachować ryzy dużej koncentracji i sumienności.-
- Haha!! To fakt, młody! Z nią to ciężko cokolwiek by to nie było, ale jak już załapie o co chodzi to jest piekielnie dobra w tym co robi!-
- Racja. Tak nawiasem, Kensei. Dlaczego mnie zaprosiłeś na sake? Szczerze to się zdziwiłem. Zawsze trzymasz swoich podwładnych na dystans.-
- No cóż... Jak już tak stawiasz sprawę, Shuu to nie mam wyjścia... Podobasz mi się cholernie!!-
- Ee... że.. ... że co?!?! ale jak to...?! ja???!-
- Hahahaha!! oczywiście jako żołnierz- hardy, stateczny, rozsądny, mądry, sumienny. Uwielbiam w tobie te cechy i to jest niezaprzeczalny fakt.-
- Aa... aha... cieszy mnie to... Kensei...-
- I co żeś nagle tak stracił rumieńców...? Przed chwilą byłeś taki uroczy. To kolejna cecha, którą w tobie lubię, Shuu... Może nawet i więcej jak lubię...-


***


  Czy jak się przesłyszałem?! Ten wieczór mnie chyba zabije...!! Nie wiem co mam robić... Cholera i znowu się rumienię jak idiota... To takie zawstydzające... Aaa! Nie...!! Nie patrz tak na mnie... I ten beztroski uśmiech... zbyt oczarowujący... zupełnie jak broń przeciwko mnie... Nie wiem co robić? Ee? Nagle zrobiło mi się tak ciepło na policzku. Eee?! Dotyka mnie swoją ręką!! Boże, dopomóż mi bym to psychicznie wytrzymał!! Jest tak subtelna i delikatna mimo ostrych rysów... Czuję ją swoją ręką, muskam, a on i tak jej nie ściąga. Za dużo tego sake chyba wypiłem, trochę w głowie mi się kręci...

  A teraz coś ciepłego na moich ustach... jego na moich... Że jak!?!? ...ee? uspokaja mnie swoją postawą? chce tego? Niemożliwe... chyba śnię... całuję się z facetem, w dodatku z nim! A co dziwniejsze jest mi z tym cholernie dobrze...
-  Tak przyjemnie... Kensei... nie musisz tego dla mnie robić, nie pocieszaj mnie... proszę...-
-  Mm? Ale ja ciebie nie pocieszam, Shuu. Robię to na co mam ochotę, a nie lituję się nad tobą.-
-...Ee? Jak to?-
-  Shuu... Nie wiem jak to powiedzieć, ale przy tobie czuję się trochę zwolniony z tego całego poczucia obowiązku jakim jest dbanie o bezpieczeństwo wszystkich i opieka nad naszym oddziałem. Widzę codziennie jaki jesteś dobroduszny i uczciwy. Może sobie nie zdajesz z tego sprawy, ale pod tą skorupą niedostępności jest bardzo wrażliwy człowiek... Widzę to, Shuu... Z każdym dniem odnajduję w tobie kolejne pokłady bezinteresownej miłości do każdej osoby będącej w potrzebie. To po prostu podbija moje serce...-
- Kensei... Nie wiedziałem, że zwracasz na mnie uwagę w ten sposób... Zauważałem jak na mnie zerkasz, że pewnie mnie pozytywnymi uczuciami darzysz, ale nie spodziewałem się aż tak śmiałej deklaracji... Dla mnie od zawsze byłeś i jesteś nadal ideałem w każdym calu, no i... nie wiem no... lubię cię... bardzo...-
- Hmm. Wiem, czuję to. Dlatego zrobiłem to co zrobiłem. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że wręcz przyciągasz mnie do siebie jakimś niewidocznym magnesikiem... A tak poza tym jesteś słodki jak tak się uroczo rumienisz, Shuu...-

  Ohh... i drugi pocałunek... taki ciepły i czuły... nasze splecione ręce i ta cała atmosfera... Boże Dusz, czyż byś to dla mnie zaplanował? Nawet nie śmiałem sobie tego wyobrażać...  Cały już płonę, a on dopiero jest ze swoimi namiętnymi ustami przy mojej szyi i mnie pieści jak największy skarb... Ahh... jest źle... już mi łzy lecą jak ostatniemu mazgajowi... Proszę, nie zauważ tego, Kensei... nie chcę stracić w twoich oczach... Eeh? zlizuje je? moje łzy?
-  Kensei, przepraszam... nie powinienem, ale one same ze nie lecą...-
-  Prawdziwi mężczyźni też czasem płaczą i nie ma się czego wstydzić, Shuu. Tylko dumnie pokazać, że ma się serce i wrażliwość, tak jak ty.-
-  Nie śmieszy cię to...?-
-  Oczywiście, że nie. Dla mnie to dowód, że masz w sobie dużo dobroci i uczuć. Człowieka ze skały nigdy bym nie nie polubił, a już na pewno nie pokochał...-

  Po tych słowach wszystko we mnie płonie... To było zbyt piękne by było prawdziwe... i znowu beczę... eeh... chrzanić to...


***


  Nie mogłem mu się już więcej opierać... jego delikatna ukryta natura jest zbyt uderzająca do głowy... Z sake czy bez to i tak dzisiaj pewnie by się na tym skończyło. Teraz to już nie tracę czasu tylko go namiętnie atakuję. Usta ma takie miękkie i pełne czułości dla moich... Aaa! No nie mogę!! Wszystko z niego musi zniknąć! Ha i co tak robisz oczy przerażone, przecież tego chcesz, nie? No, ale ciało to ma jak ze stali mimo, że jest taki młody. Człowiek ze stali z anielskim wnętrzem... Chyba nikogo takiego nigdy nie spotkałem jak on... Ohh.. no i co my tu mamy, fiu fiu. Tu też nie jest źle, młody. Będzie co robić, hehe.


***


  Aaah!! Ale wstyd!! Zupełnie bez niczego leżąc tak pod nim na podłodze.... nie mogę, nie mogę, nie mogę...!! i się "tam" patrzy... nie... proszę... zbyt zażenowany tym jestem... a on jedynie się patrzy na mnie jak na jakieś trofeum... AA!! co się dzieje?! Aaa?! Złapał mnie, a on przecież jest taki mizerny... 
Aa... spokój... jak przyjemnie... czule i z takim dreszczykiem perwersji... Kensei... rób ze mną co chcesz... 
-  I jak? podoba się?-
-  Kensei, jesteś zboczony i piekielnie szybki... aah...-
-  No, a co mam się zastanawiać? Wiesz, że jestem konkretny człowiek.-
-  Ah.. Kensei... przestań, bo dojdę... nie chcę cię ubrudzić czy coś...-
-  Żartujesz? Czekam tylko na to!-
-  Ee?!-

  Osz kurwa, ale nagle zwiększył tempo!! Ohh..! nie wytrzymam i .. aah!

- Co ty robisz?! nie liż go?! to zawstydzające!!!-
-  Daj spokój! On też jest uroczy... i błaga mnie o trochę uwagi. Chyba dawno nie waliłeś konia, albo nie miałeś panienki, bo szybko zbliżasz się ku końcowi, młody.-
- Co? aah... ja...aaa.. nie mogę się skupić...-

No i doszedłem jak z armaty. Już dawno tak obficie się nie spuściłem... Nie wiem czy mu się to podoba, czy jak, ale cały jest na klacie i na twarzy w spermie... eh...

-  Wracając do tematu... właściwie to praktycznie codziennie po zmianie sobie robiłem dobrze...-
-  Żartujesz? Przy takim wystrzale to chyba z rok chyba się nie obsługiwałeś! Poza tym niezłego pytona chowasz przed światem i niby się wstydzisz! Dumny powinieneś chodzić do łaźni, a nie się stresować.-
-  Bez takich porównań, proszę... robiłem to codziennie, bo ciśnienia nie wytrzymywałem będąc koło ciebie...-
-  Ohh.. serio?-
-  Serio...-
-  ... W takim razie sprawię, że teraz będziesz krzyczeć, a potem błagać co noc o kolejne porcje ekscytacji, hii.-
-  Już się zaczynam tego bać...-

  Złapał mnie za biodra i podniósł je nieco wyżej. Eeh?! zaraz... chyba nie... AAAAahh!!! Kurwa mać, ale to boli!!! to już wbicie zanpaktou w pierś mniej boli!!!

-  Kensei, co to kurwa ma być?!! boli jak skurwysyn!!-
-  Spokojnie, Shuu. Uspokój się i wyluzuj, a wtedy gładko pójdzie. Zaufaj mi.-
-  Postaram się...-

Po pięciu minutach, faktycznie jest trochę lżej... Nawet zaczyna się robić przyjemnie jak tak zaczyna się powoli kołysać w przód i w tył. W sumie to serce mi mięknie jak tak patrzy na mnie  z tą swoją czułością i odrobiną podniecenia. Ohh.. coraz milej... czuję to... czuję tę wyjątkową więź między nami... te całe scalenie, jak jeden byt, pełen uczuć i pasji... Ahh, szybciej, szybciej... znowu cały mi staje, aż mnie czubek boli  z tej całej podniety... 


  Jest zupełnie jak we śnie. Te ruchy, ten cały seks, który z nim właśnie w tej chwili uprawiam, jest niesamowity, nieziemski, jakbym osiągnął jakąś nadludzką moc... i te szybko bijące serce kiedy spojrzę na niego... ouuu... a jego kutas jest taki ogromny jak wieża... z początku myślałem, że mnie rozerwie na pół, ale teraz jest jak błogosławieństwo... Aaah...!!

-  Bierz mnie... Szybciej, mocniej... proszę...-
- Ohh... ale-... jesteś-... niecier-...pliwy.....-
-  Aaaa!!!!......-

Tak... to jest to... to czego mi brakowało w tej całej układance... te uczucie spełnienia, wylewające się soki Kenseia ze mnie, po raz kolejny cały upaprany mną i wyglądający na mega szczęśliwego... zupełnie jak ja...

-  Kensei... Nie wiem czy to właściwe, czy nie... ale chyba się w tobie zakochałem... nie wiem... tak jakoś to czuję i samo ze mnie wypływa...-
-  Heh... Szczerze to już od dawna o tym wiedziałem. Dopiero teraz ty to sobie uświadomiłeś, Shuu...-
-  Wiedziałeś, co do ciebie czuję?-
-   Można ciebie czytać jak z książki kiedy na mnie patrzysz. Jednak najwyraźniej i mnie coś trafiło. Ile razy na ciebie nie spojrzę to zawsze mi serce wali jak głupie i wewnątrz mnie budzi się tęsknota by być bliżej ciebie...-
-   Znaczy się... ty też...?-
-   Na to wychodzi... Twoja upartość i mnie trafiła najwyraźniej...-
-   Nigdy bym nie przypuszczał, że...-
-   Że ktoś taki jak ja może na ciebie uwagę zwrócić i się w tobie zakochać? Niezbadane są wyroki boże...-
-  Najwyraźniej...-


***


-  Osz, cholera... ale mi w głowie wiruje... za dużo wypiłem wczoraj chyba... do czwartego oddziału chyba muszę się wybrać po jakieś leki chyba... Shuu, też coś chcesz?-
-  Chyba tak...-
-  Możemy razem się wybrać.-
-  Raczej spasuję... Tak mnie tyłek boli, że ledwo idę...-
- Hehe, rozumiem... to był twój pierwszy raz z facetem?-
-  Pierwszy raz w ogóle... Wcześniej z nikim seksu nie uprawiałem, więc nie mam porównania. Nie wiedziałem, że tak dupa może boleć po wszystkim...!!-
-  EE?! Żartujesz sobie?! Dlaczego mi nic nie powiedziałeś??! Bym inaczej się z tobą obchodził. Myślałem, że już miałeś jakieś doświadczenia z facetami, albo chociaż kobietami...-
-  Jesteś pierwszy...a jak całuję?-
-  Pierwszoligowo, więc nie masz co się bać.-
-  To się nawet uspokoiłem. Wcześniej też z nikim się nie całowałem, poza całusami w policzek...-
-  ... Przerażasz mnie...-
-  Nie byłem zbyt dobry...? to co mówiłeś wczoraj było tylko w przypływie alkoholu...?-
-  Skądże! Absolutnie wszystko było prawdziwe... jak tak sobie rano pomyślałem, za co mogłeś podbić moje serce, doszedł jeszcze jeden punkt...-
-  Jaki?-
-  Że świetnie gotujesz, Shuu. Jak wrócę to liczę na jakieś dobre śniadanie. ♥-
-  Najpierw przynieś jakąś maść na ból dupy, bo nie mogę już ustać... a potem pomyśli się.-
-  Jasne, jasne. Już lecę. Pamiętaj o jedzeniu.-
-  Już się zabieram do roboty.-


   I tak właściwie zaczął się nowy rozdział w moim, jak mi się wydawało, nudnym i żałosnym życiu. Teraz z niecierpliwością wyczekuję kolejnego dnia i kolejnych wrażeń z Kenseiem- moim szefem, a teraz i kochankiem. Dziękuję ci, Boże Dusz... Oby ten czas trwał wiecznie i w pokoju... A teraz czas zabrać się za robienie placków.