sobota, 6 lutego 2010

To rozkaz!

[kontynuacja 2-ego fic'a, historia Renji'ego- ciąg dalszy]

- Ehh... Rukia jak myślisz...?
- Co?
- Dostanie mi się?
- Za co?
- Że poprosiłem o te wolne... no wiesz, kapitan Kuchiki średnio na to patrzył...
- Nie no, co ty! Braciszek jest kochany i wyrozumiały, zawsze dba o swoich podwładnych
- Ta jasne.. - myśli załamany przypominając sobie jak to ciężko jest u niego w oddziale.

- No dobra to jesteśmy z powrotem w SS.- Rzuca Rukia.- W sumie dobrze zrobiło mi te parę dni wolnego...- przeciąga się leniwie.- Fajnie było, nie?
- Ta... fajnie...
- A tak w ogóle to co tam się między tobą, a Ichigo wydarzyło? Wcześniej sobie skakaliście do gardeł, a potem jacyś spokojni i zgodni... aż niepodobne do was...
- Oj, wydarzyło się coś co zmieniło podejście w naszych relacjach...
- No, ale weź mi powiedz... mnie chyba możesz, nie?
- Oj, Rukia daj sobie karmy
- Siana
- Co?
- Mówi się daj sobie siana...
- Może i tak, nie ważne... w każdym razie to są męskie sprawy i baby nie mają dostępu do danych...
- No co ty, Renji... Swojej przyjaciółce nie powiesz...?
- Nawet tobie... przykro mi...
- No jak wolisz... nie będę cię ciągnąć za język, może kiedy indziej mi powiesz.
- Nawet wtedy nie...
- Eh... O zobacz braciszek jest!- wskazuje palcem na Byakuyę.- Hej braciszku, już jesteśmy!
- I jak było...?- pyta oschle jak zawsze.
- A dobrze, świetnie się bawiliśmy, nie Renji?
- Bawiliście...?
- Rukia chciała powiedzieć kapitanie, że wypoczęliśmy...
- A co z Kurosakim...?
- Poprawiły się relacje między nim a Renji'm, braciszku-sama!
- Poprawiły...? Rozumiem... Rukia...
- Tak??
- Kapitan Ukitake coś mi wspominał, żebyś się zameldowała u niego, poniekąd ma jakąś misję dla ciebie na Ziemi...
- Tak, braciszku... przyjęłam. Miłego pobytu życzę.- zniknęła.
- ...- [komentarz Bya xp]
- Kapitanie Kuchiki... -mamrocze Renji w pół ukłonie.
- Z tobą to się rozliczę później... teraz idź się posilić i a następnie zgłoś się do mnie Abarai...
- Tak jest, Kapitanie Kuchiki...!
Byakuya zniknął tak szybko jak się pojawił. Renji odetchnął z ulgą. Bał się, że na miejscu zacznie być przesłuchiwany i będą same nieprzyjemności z tego, że dostał wolne.

Po posiłku, chwilę się zagadał z Izuru i Shuuheiem. Szybko jednak przypomniał sobie o swoich obowiązkach jak zobaczył kapitana Komamurę- człowieka lisa.
- Dzień dobry, kapitanie Komamura!!- krzyknęli wszyscy chórem.
- Witam was moi drodzy... Abarai Renji...
- Tak??- zerwał się na baczność.
- Kapitan Kuchiki cię wzywał pół godziny temu...
- Że co...!?
- A to nie doszła do ciebie wiadomość?
- Nie... - mruczy załamany.
- To dobrze, że na mnie natrafiłeś Abarai... lepiej się spiesz do 6-ego oddziału, bo nieźle ci się oberwie za zwłokę...
- Tak jest...! Serdecznie dziękuję za pomoc, kapitanie Komamura!- zniknął pospiesznie.
- Eh... cały Renji...- wzdycha Kira.
- W sumie to mu nie pozazdroszczę harówy w oddziale...- dopowiada Hisagi.- Nawet zjeść na spokojne nie może...
- Oj, już nie bądźcie tacy surowi dla kapitana Kuchiki, moi drodzy. Owszem, jest nadgorliwy, ale za to ma najlepsze statystyki wśród wszystkich oddziałów.- dorzuca lisek.
- Może i ma pan rację, kapitanie Komamura... z drugiej strony nie żałuję, że jestem w 9-ym oddziale...
- Ani ja, że jestem w 3-im...
- Rozumiem, moi drodzy... A tak odbiegając od tematu to co dzisiaj jest na kolację?- pyta wyraźnie uśmiechnięty.
- Aa... to niespodzianka, kapitanie. W każdym razie niezłe rarytasy mają na stołówce.- odpowiada Kira.

Zdenerwowany Renji dobiega do strefy 6-ego oddziału. Wie, że mu się za to oberwie.
- Chyba aż tak źle nie będzie...?- robi sobie nadzieje mówiąc do siebie w myślach.
Idzie do biura Byakuyi. Puka. Wie, że na ogół kapitan nie odpowiada, po dłuższej chwili odczekania wchodzi ostrożnie otwierając drzwi.
- Abarai...- słyszy w mroku znany mu głos.
- Tak, kapitanie Kuchiki....???
- Miałeś określone wytyczne... czemu ich nie wypełniłeś jak cię o to prosiłem...?
- Kapitanie... - zaczął lekko panikować.- złożyło się tak, że no... no...
- Rozumiem, że nie wykonujesz należycie moich poleceń, Abarai...
- Kapitanie, ja wszystko wyjaśnię...
- Nic nie musisz tłumaczyć, Abarai... wszystko wiem od kapitana Komamury...
- Ee? a niby jak? niedawno z nim rozmawiałem...
- Przesłał mi piekielnego motyla z informacją... Wszystko wiem... Abarai...
- Ale z czym...? staram się sumiennie wykonywać obowiązki vice kapitana...
- Najwyraźniej nie do końca... Czeka cię odpokutowanie...
- A co mam zrobić...?- wzdycha.- znowu wszystkie dokumenty przewertować...?
- Nie... tym razem pozwoliłem sobie na załatwienie ci nowych zadań, dla urozmaicenia...
- Oo, to dobrze, bo już nudne się to robiło... A co to będzie?
- Porozumiałem się ze wszystkim oddziałami i się zgodzili na moją propozycję...
- Jaką?
- Będziesz sprzątać wszystkie drewniane parkiety w korytarzach i patiach w SS...
- Że co...?! ale tego jest strasznie dużo...- gestykuluje rękami na znak protestu.
- To już nie mój problem, Abarai...
- Eee...? - [głupawka xD]
- Za drzwiami na korytarzu znajdziesz wiadro z wodą i mopa... mam nadzieję, że tym razem się na tobie nie zwiodę... każdemu oddziałowi obiecałem, że posprzątasz... To wszystko możesz odejść.
- Yyy, tak jest, kapitanie Kuchiki...- odchodzi załamany i zdegustowany.


Hmmm może omińmy narzekania, stęki i mamrotania Renji'ego jak to sprząta xD Z ciekawszych zdarzeń:
1.
- Haha, Renji posprzątaj dokładnie, bo jak Ken-chan zobaczy, że się nie przykładasz to dostaniesz burę od Bya-chana.- [ nie musicie zgadywać kto to xD]
- Oj, cicho bądź...! [irytacja xD] daj mi robić w spokoju...
2.
- Łoho, widzę Abarai, że nieźle musisz dymać, hehe.
- Oj, daj mu spokój, Ikkaku... przynajmniej mi daj popatrzeć jak ładnie się poci. - [xD]
- Hmm...? Tobie Yumichika już chyba na tę śliczną grzywkę pada...
- Przynajmniej coś mam, nie tak jak ty jajogłowy...
- Heh, nieźle mu dowaliłeś.- dogryza Renji.
- Oj, zamknijcie się głąby! idę trenować! Tam też Abarai wysprzątaj!
- Ta... będzie tam tak śmierdzieć, że żywy nie wyrobię przez 5 minut...
3.
- Tylko dobrze posprzątaj Abarai-kun, pamiętaj, że warunki dla pacjentów muszą być nieskazitelne.
- Tak jest, pani kapitan Unohana...
4.
- O, Renji trochę mi ciebie żal... może ci pomóc...?
- Dzięki, Kira, dam sobie radę...
- Jak będziesz mu pomagać to i jemu i nam się dostanie...
- Dokładnie... też tak myślę jak Hisagi-kun... ale z drugiej strony też mi cię żal Renji...
- Nie przejmuj się Hinamori, już mam z górki...
5.
- No i czego się tak grzebiesz ty zidiociały głąbie?!
- Musiałem po kolei przejść z oddziału do oddziału, kapitanie Mayuri...
- Było do mnie iść w pierwszej kolejności, nie jestem takim zerem jak pozostała hołota...! przez twoje nic nieróbstwo tracę tylko czas!
- Niestety dostałem rozkaz zaczęcia od swojego oddziału, kapitanie...
- Bluźnierca! Nemu, wiesz co z nim zrobić!
- co?! Nie...!!
- Tak jest, Mayuri-sama...
- Uaa, spokojnie... Aua! Nie łam mi ręki!!! Wtedy nie będę w stanie sprzątać laboratorium...!
- Hm, widzę że czasem myślisz... Nemu, puść go, niech pozna moją wspaniałomyślność i na razie niech się cieszy tym mało przydatnym kikutem.
- Tak jest...
- Eh...

Po skończeniu zmordowany Renji wrócił do głównego budynku oddziału. Wcisnął gdzieś w kąt wiadro i mopa. Już miał wejść do swojego pokoju, ale jakiś szeregowiec mu zastąpił drogę:.
- Z rozkazu kapitana Kuchiki jest pan, panie Abarai, zobowiązany przybyć niezwłocznie do posiadłości klanu Kuchiki zaraz po wykonaniu uprzedniego zadania!
- I ty tak zawsze jednym tchem gadasz...?
- Kiedy trzeba to tak robię, vice kapitanie Abarai!
- Zrozumiałem... dzięki za info... zaraz tam przybędę... możesz spocząć i odejść...
- Dziękuję, vice kapitanie, Abarai!
- Rany, ale postrzeleniec...- myśli zdegustowany.- Ehh... no to wio do bazy...

- Jest już noc, Abarai...
- Oo, faktycznie nie zauważyłem, jest pan spostrzegawczy, kapitanie Kuchiki...
- nie trzeba być bystrym, żeby to zauważyć... Czemu tak długo ci się zeszło? Chyba sprzątanie nie jest dla ciebie barierą nie do przebycia...?
- Ależ skąd! W niektórych oddziałach miałem problemy... w 4-ym musiało być wszystko bardziej niż na błysk, w 11-ym strasznie śmierdziało, a w 12-ym miałem problemy z komunikacją z kapitanem Mayuri...
- A propos 12-ego oddziału... doszły do mnie skargi, że nie robisz porządków należycie... jak mi to wyjaśnisz..., Renji?
- Tak jak mówiłem... z kapitanem Mayuri nie da się normalnie rozmawiać, od razu wysłał na mnie Nemu, żeby mi rękę złamała, bo według kapitana powinienem od jego oddziału zacząć...
- A od którego zacząłeś...?
- Od 6-ego...
- W takim razie dobrze zrobiłeś...
- Też tak uważam, kapitanie.
- Chodź ze mną Renji do środka... - w milczeniu odwrócił się na pięcie.
- Tak jest, kapitanie.

Zniknęli w głębi głównego wejścia do budynku. W środku było mroczno i ciemno.
- Trochę przerażające jest to miejsce... - mamrocze ekko wystraszony Renji.
- Boisz się...?
- Ależ skądże, kapitanie! Tylko tak sobie komentuję!
- Rozumiem...
- A tak w ogóle to gdzie my idziemy...?
- Wyjaśnić sobie kilka spraw na osobności...
- Na osobności...? To nikogo nie ma tutaj?
- Nie...
- A to dlaczego...? Taka wielka posiadłość i zero dusz?
- Będziemy tylko my dwaj...
- Sami...?
- Sami... Nikt nie będzie nam przeszkadzać...
- A po co takie środki bezpieczeństwa? Przecież to będzie tylko rozmowa, prawda?
- Niezupełnie...
- Jak to..?- wystrachał się nie na żarty.
- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie...
Pozostając w milczeniu szli dalej przed siebie. W końcu Byakuya zatrzymał się przed wielkimi dwuskrzydłowymi drzwiami.
- Robi wrażenie...
Po otworzeniu ukazały mu się widoki jak ze snów; pięknie przyozdobiona w tradycyjnym stylu komnata. Metalowe części były ze złota, a meble wysadzane kamieniami szlachetnymi; łoże niczym sofa stało w centrum. Obok okna stał stolik i dwa fotele obite czerwonym materiałem.
- Usiądź, Renji...
- Aaa... tak, dziękuję kapitanie...
- Tutaj nikt nie będzie nas niepokoić...
- Zapewne...

Bez żadnego skrępowania Byakuya zaczął zdejmować z siebie rzeczy; szal, ceramiczne ozdoby na włosach i płaszcz kapitański. Rzucił to wszystko na stolik.
- Łoo.. nigdy kapitana nie widziałem bez tych dodatków...
- I jak wrażenia...?
- Ciężko mi się przyzwyczaić.
- Nic dziwnego. Wreszcie mogę trochę odpocząć od tego balastu...- przeczesał sobie ręką rozpuszczone włosy.- Ty też się tego pozbądź... na co ci to jak nikt nie widzi?
- Kapitan mnie widzi...
- Raz mogę na to przymknąć oko...
- Serio? O, dziękuję, kapitanie! - uradowany zdjął przepaskę z głowy i rozpuścił włosy.
- Lepiej wyglądasz Renji jak masz takie uczesanie...
- Aa, tak wiem, ale niewygodnie mi z takimi walczyć.
- Rozumiem...
- A tak w ogóle kapitanie czemu zostałem mianowany na twojego zastępcę? Jest wielu shinigami mających większe zdolności niż ja...
- Fakt, twoje kidou jest tragiczne... Miałem na oku np. Ayasegawę, Kirę albo Hisagiego, ale uznałem, że ty się bardziej nadasz...
- Ale dlaczego ja, a nie oni...?
- Kira świetnie panuje nad kidou jednak reszta jest w tyle, Ayasegawa jest zbyt zarozumiały i zadufany w sobie,z kolei Hisagi wydaje się być idealnym kandydatem, ale jest jedno ALE...
- Jakie?
- Drzemią w nim pokłady tłumionej żądzy krwi, zresztą jego zanpakuto jest na to dowodem... nikt inny nie ma takiej broni; ewidentnie służy do brutalnego mordowania... Postać ostrza w shikai albo bankai obnaża prawdziwą naturę właściciela; nie miałem zamiaru go pilnować czy coś zrobi niewłaściwego...
- Hisagi jest ukrytym mordercą...?!
- Bardzo możliwe, jednak jak na razie nie dał się poznać z tej mrocznej strony... Zapewne to może być tylko kwestią czasu...
- Nawet go o to nie podejrzewałem...
- Dlatego na razie nie zostaniesz kapitanem, Renji... Jesteś zbyt mało spostrzegawczy...
- To zdan ie nie musiało paść, kapitanie...- odbąkuje poirytowany, ale Byakuya zdaje się tym nie przejmować.
- Mimo wszystko, Renji, uznałem, że nadajesz się być moim zastępcą...- wstał i podszedł do okna.
- Ale dlaczego...? Moje kidou jest tragiczne, jestem mało spostrzegawczy i nie raz słyszałem, że moje bankai ma wiele wad.
- Owszem, to prawda...
- To też nie musiało paść...- podszedł do Byakuyi.
- Nie bądź taki czuły na swoim punkcie, Renji... to też jest twoja kolejna słabość...
- Mmm...
- Powiedz mi lepiej po co tyle tatuaży sobie porobiłeś...?
- A no nie wiem- zdjął górę, Bya bacznie mu się przygląda.- tak jakoś wyszło... zrobiłem jeden, potem drugi, trzeci i jakoś to poszło...
- Rozumiem...- bez żadnego powodu zaczął suwać ręką po torsie, co chłopaka nieźle zakłopotało.
- Kapitanie...
Cisza.
- Może wystarczy już tego oglądania... co?
Z niewiadomych przyczyn Byakuya również zdjął górę.
- Jak myślisz, Renji?- złapał go za rękę i przycisnął do swojego torsu.- Dobrze bym wyglądał z tatuażami?
- Eee... nie wiem... nigdy się nad tym nie zastanawiałem...- napięcie rośnie.
- A szkoda... a co myślisz o moim ciele...?- patrzy na niego z beznamiętnym spojrzeniem.
- Jest świetne... jak jak się tego spodziewałem... piękne i muskularne...
- Twoje też jest niczego sobie...- niespodziewanie Bya podszedł do chłopaka i objął go czule.
- Kapitanie... może już wystarczy tych poufałości...?
- Dlaczego...?
- No... przecież facet z facetem nie...
- Tak? A mnie się wydawało, Abarai, że ty bardzo lubisz męskie towarzystwo...
- Lubię i damskie, ale wszystko ma swoje granice...
- W relacjach z Kurosakim Ichigo chyba byś tego nie ujął tak, prawda...?- zaczął odgarniać włosy Renji'ego.
- A skąd kapitan o tym... znaczy skąd kapitanowi przyszło to do głowy...??!
- Proste... jestem kapitanem to mi przyszło do głowy...
- To nie jest odpowiedź!- kwituje oburzony; zarumienił się na twarzy.
- A co ja ci mówiłem wcześniej, Abarai? Jestem kapitanem, bo umiem dostrzec wiele więcej niż ci się wydaje...
- Cholera, wpadłem...!- pomyślał spanikowany.

Na jakikolwiek ruch było już za późno. Poczuł jak kapitańskie usta drapieżnie wtopiły się w jego trzęsące się wargi. Zgłupiał. Nie wiedział o czym ma już teraz myśleć. Chciał czy nie, ale zorientował się, że to go cholernie podnieciło. Z jednej strony nie mieściło mu się w głowie, że robi to ze swoim przełożonym, a z drugiej to nawet nie śmiał fantazjować w ten sposób, co jeszcze bardziej go nakręcało. Postanowił przestać być bierny i dosyć subtelnie wsunął swój język między wargi Byakuyi. Oczywiście mógł liczyć na odwzajemnienie i wiedział już, że szykuje się coś grubszego.

Ogarnięci szałem namiętności nie szczędzili sobie pieszczot. Zaczęli sobie nawzajem lizać uszy i szyje. Znikąd Bya rzucił Renji'ego na łóżko. Wszystko zaczęło się dziać coraz szybciej, nawet nie zauważyli kiedy zdjęli z siebie spodnie.
- Kapitanie...
- Co...?
- Nie posuwamy się za daleko...?
- Czemu?
- Trochę pozwalamy sobie na zbyt wiele, nie sądzi pan, kapitanie...?- mamrocze zasapany.
- Po pierwsze to jest mój rozkaz, a po drugie- miej trochę wyczucia i w łóżku nie mów do mnie kapitanie... to jest rozkaz...
- Zrozumiałem...
- Grzeczny chłopiec... A teraz nie gadaj tylko się skup... kolejny rozkaz...

Po tej rozmowie totalnie sparaliżowało Renji'ego- w życiu nie widział by kapitan był taki perwersyjny i sexy... W sumie to nawet fajny układ- przełożony wydaje TAKIE rozkazy; żeby było więcej takich szefów... chociaż nie... jak sobie wyobraził Komamurę próbującego go wyobracać to szybko doszedł do wniosku, że nie każdy powinien to robić...
- A ty co jesteś taki sztywny jak kołek...?
- Staram się...
- Zaraz ci pomogę zesztywnieć tam gdzie trzeba...
- Eee...?!
Zanim Renji zdążył zareagować to znowu było za późno, bo to i owo zdążyło zesztywnieć... Byakuya zaczął go posuwać w tą i z powrotem, powoli robiło się nieznośne; czuł, że jak to dłużej będzie się działo to eksploduje momentalnie. Bez zastanowienia rzucił się jego na wargi i pogrążał się jeszcze bardziej w tym błogim stanie. Bya dla urozmaicenia dobrał się do torsu i lizał okrutnie schodząc coraz niżej i niżej. W końcu doszedł do celu. Aż Renji zająknął z podniety. To było to czego oczekiwał. Od podstawy po sam czubek czuł lizanie i całowanie. Ale co to? Przewał taką rozkosz?
- Co się stało?- pyta chłopak.
- Myślisz, że tylko ty będziesz mieć uciechy ustne?
- Aaa... rozumiem...
- No właśnie...

Byakuya usiadł okrakiem, oparł łokcie i zrobił minę zniecierpliwionego. To był oczywisty znak by brać się do roboty. Położył się na brzuchu przed kroczem Bya, nogi zgiął w kolanach i ponętnie zaczął lizać czubek przechodząc do muskania ustami i udawania, że gryzie. Po kilku minutach zabawy przeszedł do sedna i zaczął intensywnie działać ręką- w górę i w dół. Nie wiadomo dlaczego Kuchiki zerwał się z łóżka, złapał Renji'ego za podbródek i powiedział stanowczym tonem:
- Odwróć się...
- Co?! A dlaczego ja?!
- Bo to rozkaz.

Reszta była łatwa do przewidzenia. Wypiął się i co chwila odgarniał kosmyki włosów z twarzy. Wszedł w niego, złapał za biodra i zdecydowanymi ruchami zaczął posuwać.
- Aaa... boli to...!- jęczy próbując powstrzymać się od płaczu.
- Życie nigdy nie składało się z samych przyjemności...
- Ale to nie jest zabawne, naprawdę cholernie boli...
- Jak się ma dużego to się nic na to nie poradzi...
- Aaa... ale to mi w niczym nie pomaga...
- W takim razie zamilknij i posuwaj dalej- kolejny rozkaz...
Renji już nic nie mówił, modlił się jedynie żeby to się jak najszybciej skończyło. W każdym razie do czasu, bo po którymś z kolei wsadzie nagle mu się to spodobało. Przyłożył się, ogarnął go zimny pot, czuł że dochodzi.
- Aaaa...- niespodziewanie jednak to Byakuya szybciej doszedł [zonk xD]. Czuć było jak sperma wylewa się w dół, a Renji'ego tyłek był cały umazany.- Aaa... bosko... odwróć się...
Leniwie chłopak przekręcił się na plecy.
Niespodziewanie Byakuya rzucił się na Renji'ego, zaczął łapczywie lizać, ssać i pieścić. W końcu nie wytrzymał ciśnienia i szybko doszedł. Po chwili się zorientował, że cały jego ładunek znalazł się na twarzy i torsie kapitana [xD]. Co ciekawe Bya nadal lizał.
-Aaua... to już zaczyna mnie boleć, już doszedłem, spokojnie...

W milczeniu położył się koło Renji'ego, wcisnął prawą nogę miedzy jego, zaczął głaskać rękę i wpatrywał się w oczy z dużą uwagą. Trochę chłopaka speszyło to świdrowanie wzrokiem.
- Nie wiem co powiedzieć...- zaczął niepewnie.- nie spodziewałem się takiego obrotu sytuacji... myślałem, że porozmawiamy i wysłucham kazania na mój temat przez całą noc...
- Jak widać nadal nie umiesz ocenić sytuacji...
- To wcale nie jest śmieszne.- znowu na twarzy widać poirytowanie.
- Nie jest... ale mimo wszystko i tak jesteś dobrym shinigami... musisz się co prawda jeszcze wiele nauczyć, ale to się da nadgonić...
- Mogę o coś zapytać...?
- Zależy o co chodzi...
- Mmm... Nadal nie wiem czemu to ja zostałem zastępcą... nie mogę nic logicznego wymyśleć dlaczego jest tak, a nie inaczej.
- Nadal się nie zorientowałeś?
- Z czym...?
- Wybrałem cię, bo mi najzwyczajniej w świecie się podobasz.
- Jak to...?
- Jesteś inny niż reszta, nie jesteś spięty i nadęty, nie udajesz, a poza tym jesteś w moim typie...
Po tych słowach zaczerwienił się; teraz to już zupełnie wszystko mu się pomieszało w głowie.
- To co mnie w tobie urzekło to prostota i szczerość. Do tego nie da się nudzić przy tobie.
Milczy. Nie wie co ma powiedzieć. Jedyne na co się odważył to zbliżyć się i pocałować nieśmiało.

Nazajutrz obudził się o świcie. Rozejrzał się wokoło, a kapitana nigdzie nie widział. Ubrał się i wyszedł do ogrodu. Tam go znalazł.
- Oo, kapitanie Kuchiki! I jak się spało?- macha z daleka ręką na przywitanie. Podchodzi.
- Mnie dobrze, mimo że strasznie chrapałeś...
- Ee... wcale nie chrapię...
- Też bym tak chciał... Trapi mnie jedna rzecz...
- Jaka?
- Dlaczego przespałeś się z Kurosakim Ichigo w czasie wolnych dni na Ziemi...?
- Eee?! A kapitan skąd ma takie dane?!
- To widać, Renji... Za okłamywanie powinieneś dostać kolejną karę...
- Ale ja nic nie skłamałem...! Jedynie przemilczałem...
- Wystarczający powód by we mnie wzbudzić zazdrość... za to też jest kara...
- Ej, no bez przesady, kapitanie... to już jest niesprawiedliwe...
- Przecież żartowałem, Abarai... myślisz, że ja nie znam się na żartach?
- Yyy, szczerze? Nie...

7 komentarze:

Luna pisze...

Chyba jeden z twoich najlepszych rozdziałów :D Masakrycznie się uśmiałam z tych tekstów.. zwłaszcza byakuyi xD Napisz kiedys cos jeszcze z tym paringiem. Nie wiedziałam, że Byakuya ma dom urzadzony z takim rozmachem xD

Anonimowy pisze...

Superowe!!!!!! PLZ napisz drugie opowiadanie z tym parringiem. Szukałam wszędzie takiego opowiadania RZĄDZISZ xD

Fumi pisze...

To było świetne. Mam ogromną nadzieję,że w najbliższym czasie napiszesz ciąg dalszy. W internecie brakuje tak dobrych opowiadań jak twoje. Pozdro

LOL pisze...

Czekam i czekam a następnego opowiadania nie widać :(

Anonimowy pisze...

To było piękne: "- Dlaczego przespałeś się z Kurosakim Ichigo w czasie wolnych dni na Ziemi...?"
O jacie xD Może następnym razem niech Ichigo z Hichim zostaną przyłapani przez Orichime? X)

tereska pisze...

Heh, niezly pomysl:D no wlasnie sie zastanawiam czy znowu tej bialo-czerwonej parki nie wrzucic na bloga:D

Anonimowy pisze...

myślisz, że ja się nie znam na żartach?
yyy...nie:D

to ci wyszło. ogolnie cały rozdział wyszedł ci bardzo ciekawie. jest to jeden z moich ulubionych. przeczytałam go kilkanaście razy:D

pozdrawiam:) Gizi.
www.enmba-yuui-yoaistory.blog.onet.pl