sobota, 5 czerwca 2010

Opowieści z cyklu: niezwykłe reportaże cz.1

Witam wszystkich zagorzałych czytelników storyjek o tematyce niezwykłe i nie tylko :) Dzisiaj pragnę Wam przedstawić nietypową opowieść o zabarwieniu stricte erotycznym ;>
A oto wyniki tego co uzyskałam po rozmowie z moimi gośćmi (co prawda niektórzy są dziwni i nienormalni, ale to już mniejsza z tym). Miłej lektury ;)

----------------------------------------------------------------

Keigo

Siemka wszystkim, którzy mnie właśnie słuchają!! Nazywam się Keigo Asano i mam Wam do opowiedzenia pewną historię. Co prawda jest tak przerażająca i mrożąca krew w żyłach, że no cóż... raczej to skończyło się u mnie źle w WC, trochę w tym mojej winy, ale już się tak nie zapętlajmy w szczegóły... no ale pomijając ten jakże smutny i tragiczny wątek, który mnie osobiście dotknął... !!
W każdym razie posłuchajcie co mam do powiedzenia, bo z pewnością zapamiętacie to na długo!!!
----------------------------------------------------------------

tia, jasne... -___-"
----------------------------------------------------------------

Keigo

Cicho, nie przerywaj mi!! mam ważną misję do spełnienia!! No dobra to jedziemy!!

Pewnego poranka, w trakcie szykowania się do budy, pomyślałem sobie, że przydałoby się rozerwać towarzystwo, które mi tu ostatnio zesztywniało (co prawda moje myśli okazały się być skuteczne w drugą stronę, ale to już oddzielna historia). No w każdym razie można by ująć, że byłem tak skuteczny, że mój geniusz jest niedościgniony!!! Ahaha!! Buahahaha!!
----------------------------------------------------------------

No, cóż... Dużo się póki co nie dowiemy od Asano... Wiecie jak to u niego... się podjara i nie da się tego po ludzku kontynuować... Może na razie przejdźmy do Orihime.
----------------------------------------------------------------

Orihime

Ehm... Dzień dobry wszystkim... yyy... a no tak... miałam mówić tę historię...
Jak dla mnie to jest dosyć straszna... W sumie chyba nikt się tego nie spodziewał... Nawet chyba Sado- kun i Ishida- kun... Yyyy... od czego by tu zacząć...? Mm.. o już wiem!
To się zaczęło prawdopodobnie odkąd Asano-kun wszedł do szkoły. Był taki dziwnie zadowolony, bardziej niż zwykle. Spotkał nas, znaczy mnie, Sado- kun i Ishidę-kun pod drzewem przed szkołą, wtedy rozmawialiśmy o wyszywankach, które robi Ishida- kun
----------------------------------------------------------------

Do rzeczy!!! Nie mamy tu całego dnia na tego typu dywagacje!!

----------------------------------------------------------------

Orihime

Ehm... przepraszam!! Już od teraz będę mówić tylko do rzeczy...! W każdym razie Asano- kun wydał nam się troszeczkę podejrzany (no mnie właściwie nie, jedynie Ishida-kun był trochę czujniejszy). W pewnym momencie usłyszeliśmy dzwonek na lekcje, pobiegliśmy do klasy. Po drodze natknęliśmy się na Kurosakiego-kun, bardzo się ucieszyłam, że zdążył na lekcję!

Zajęcia z matematyki odbyły się, wg mnie szybko no i sensei była dzisiaj bardzo miła i spokojna (pewnie umówiła się na randkę z ukochanym, dlatego tak tryskała energią... też bym tak chciała z Kurosakim-kun...). Mieliśmy jeszcze lekcje japońskiego i z fizyki i wtedy to się zaczęło...

Wtedy mieliśmy dłuższą przerwę na drugie śniadanie. Jak zwykle wokół Kurosakiego-kun był mały gwar, więc postanowiłam sprawdzić co się tam dzieje. Oczywiście rozmawiał z Ishidą-kun i Sado-kun na temat nowych planów Soul Society i Hueco Mundo. Starałam się włączyć do rozmowy, ale jakoś nie miałam czym się pochwalić, więc siedziałam cicho... Niestety Kurosakiego-kun zaczęła nagle bardzo głowa boleć! Strasznie się wystraszyłam, ale powiedział, że zaraz wszystko wróci do normy i usiadł do swojej ławki...

Zaczęły się zajęcia z angielskiego. Zerkając na Kurosakiego-kun miałam złe przeczucia. Sensei poprosiła go o napisanie paru słówek na tablicy- wstał, ledwo szedł łapiąc się za głowę, był blady i oblewał go zimny pot. Zanim doszedł osunął się na podłogę!! Myślałam, że dostanę zawału ze strachu! Ja i parę osób podbiegło do niego, ledwo rozumiał co do niego mówiliśmy, oczy miał rozbiegane. Sensei się nas wypytywała czy z nim od początku zajęć tak było, zaprzeczyliśmy. No, bo taka prawda była... Kurosaki-kun wstał o własnych siłach, co prawda bardzo ciężko mu to szło, ale jednak mu się udało. Trochę mi ulżyło. Każdy w klasie dokładał swoje trzy grosze i zachęcaliśmy go do pójścia do pielęgniarki. Niestety odmówił. Jedynie powiedział, że musi się przejść po korytarzu żeby się dotlenić, nie chciał żeby ktokolwiek mu towarzyszył, a szkoda, bo tak się przyznam szczerze, że chciałam to zrobić i no wiecie... poczuć jego ciepło... ojej, powiedziałam to!! Tak tylko sobie głupoty wygaduję, nie słuchajcie mnie........
----------------------------------------------------------------

Jasne... Dziękujemy Ci na razie, Orihime. Ewentualnie wrócimy dopowiedzieć pewne detale.
Skoro tyle słyszymy o Kurosakim, to może do niego teraz przejdźmy, co ma nam do opowiedzenia w tej sprawie.
----------------------------------------------------------------

Ichigo

Yyyy... a po co mam Wam w ogóle to wszystko mówić...? Właściwie nic Wam do tego...
----------------------------------------------------------------

No cóż, kochanieńki, jakby to ująć...? Moi goście a Twoi znajomi związali się z naszym wydawnictwem kontraktem na opowiadanie szczegółów, szczególnie tych niezwykłych i pikantnych.
----------------------------------------------------------------

Ichigo

A ja niby co mam z tym wspólnego...? To oni się zakontraktowali nie ja!
----------------------------------------------------------------

Widzę, że najwyraźniej nie wiesz, że oni podpisali się grupowo uwzględniając też Ciebie... No chyba, że masz 100.000 PLN'ów na zerwanie z nami to nie ma sprawy
----------------------------------------------------------------

Ichigo

ŻE CO?!
----------------------------------------------------------------

Tak myślałam ;) Więc kontynuuj mój drogi, bo czas to pieniądz ;>
----------------------------------------------------------------

Ichigo

Eh... co za głąby... chyba nie mam wyjścia...
No dobrze... to może zacznijmy od początku, jak to było z mojej perspektywy...
Tego, jak się później okazało, feralnego dnia szedłem sobie zwyczajnie do budy... Tuż pod budynkiem usłyszałem dzwonek na lekcje to pobiegłem na zajęcia. Po drodze na korytarzu nadziałem się na Inoue, Ishidę i Chado. Inoue jak zwykle była rozpromieniona moją obecnością. Trochę mnie to krępuje, w sumie nie wiem co ona we mnie widzi, że tak się cieszy na mój widok. Zakochana nie jest, bo wtedy by mi wskakiwała na głowę, więc nie mam pojęcia o co jej się rozchodzi... No w każdym razie mieliśmy różne zajęcia.

Na trzeciej godzinie sensei z angielskiego mnie chciała sprawdzić i miałem napisać na tablicy jakieś zdania, już na przerwie coś się źle poczuwałem, ale jak podchodziłem do tablicy to coś mnie zamroczyło, nie wiedziałem co się dzieje. Obudziłem się na podłodze pomiędzy ławkami, a nade mną tłum gapiów, wkurzyło mnie to no i w sumie było mi głupio, bo mój wizerunek niezdartego i niewzruszonego mężczyzny sypał się z sekundy na sekundę. Coś tam odburknąłem, że chyba chcę wyjść na korytarz, już dokładnie tego nie pamiętam, ale dopiąłem swego żeby nikt za mną nie lazł, bo wtedy mój image kompletnie runie w gruzach.

Pamiętam, że się trochę szlajałem na piętrze, ale nagle poczułem jakby kopnięcie prądem przez całe ciało i zatrzymało się na głowie, coś okropnego! Osunąłem się na ziemię i pierwszą rzecz jaką pamiętam po tym zdarzeniu, to że byłem nagle w swoim pokoju, ale już dalej nie chcę zdradzać szczegółów... Zbyt traumatyczne jak na moje skołatane nerwy...
----------------------------------------------------------------

No dobrze, na razie Ci darujemy. I tak już dużo się wypowiedziałeś jak na Ciebie. Może Uryuu się teraz wypowie?
----------------------------------------------------------------

Uryuu

Oo, ja? No dobrze, jak trzeba to postaram się klarownie to wytłumaczyć.
Pomijając kwestie szydełkowania (to nie były wyszywanki, Inoue...!) i dwóch pierwszych zajęć- Kurosaki wydawał się być taki jak zwykle, czyli naburmuszony i zgrywający kozaka, ale podczas naszych obrad o Hueco Mundo coś wyraźnie zszedł z tonu, zaczął się łapać za głowę, zbladł porządnie no i to spojrzenie- zupełnie jakby w oczach marniał, nie wiem, umierał. Nie wyglądało to za ciekawie. Kiedy upadł na podłogę na lekcji angielskiego to już kwalifikował się na pomoc medyczną, ale oczywiście ten buc musiał się unieść dumą i sam wypadł z sali na korytarz. Nie wiem co się dalej działo, bo zamknął drzwi. W końcu usłyszeliśmy jakieś łupnięcie. Nie wiem dlaczego, ale Asano wyskoczył jako ochotnik żeby zobaczyć co z Kurosakim. Jak na mój gust to pewnie chciał dać nogę z angielskiego, bo widać na kilometr, że niczego się nie nauczył na zajęcia...
----------------------------------------------------------------

W końcu ktoś uzupełnił naszą wiedzę na temat tego zdarzenia, dziękujemy Ci Uryuu. To skoro Keigo wyskoczył z klasy to (niestety) jesteśmy zmuszeni wznowić z Tobą rozmowę, co się tam stało...
----------------------------------------------------------------

Keigo

A muszę to mówić....?
----------------------------------------------------------------

Jesteś zakontraktowany, więc nie myśl sobie, że to Ci ujdzie płazem. Zrozumiano??
----------------------------------------------------------------

Keigo

Tak jest, proszę pani.... O dżizas, czemu się na to zgodziłem....?! Pazerstwo na szybką kasę szybko daje o sobie znać....

Znaczy no miałem kilka powodów, żeby tam pójść do Ichi'ego... po pierwsze nie chciałem na angielskim gnić, coś okropnego!!!! po drugie na serio bałem się o naszego rudego funfla, bo to co się z nim stało to z mojej winy... Zn. to nie było celowo, to od razu to podkreślam grubą krechą, żeby nie było że to ja!!!
----------------------------------------------------------------

A co takiego zrobiłeś, że aż zemdlał na korytarzu?
----------------------------------------------------------------

Keigo

No, cóż... Wpadłem rano na pomysł, żeby dać Ichi'emu tabletki z kofeiną, to są takie pobudzające, dałem do butelki z wodą prawidłową dawkę, no i przeraziły mnie efekty!! Oczywiście po tym wszystkim później się dowiedziałem, że zamiast z kofeiną wziąłem jakieś psychotropy mojej siostrzyczki, a właściwie jakiegoś łysego faceta (wiecie, ona uwielbia takich i traci dla nich głowę i robi same głupoty). Do tej pory nie wiem co to było, może jakieś ecstasy albo LSD, albo coś gorszego!!!
Ale wracając do tematu- biegłem po korytarzu prawie becząc z przerażenia, co ja mu najlepszego zrobiłem. W końcu go znalazłem, wtedy prawie beczałem ze szczęścia! Niestety leżał nieprzytomny to znowu chciało mi się beczeć z przerażenia, że może go zabiłem! Chwyciłem go niepewnie za ramię i zacząłem lekko trząść i wołać jego imię, to było straszne!! Czułem, że umiera na moich oczach! był jakiś lekko fioletowy, zimny i sztywny!!
Wtedy znikąd wszystko wróciło do normy, wolno otworzył oczy do połowy- myślałem, że tam oszaleję!! czułem się jak jakiś chirurg na sali operacyjnej ratujący umierającego, albo jak świeżo upieczony tatusiek!!! Wtedy beczałem jak głupi, to było ze szczęścia jak nigdy dotąd!!!
----------------------------------------------------------------

Na prawdę, wzruszające... Do sedna przechodź...
----------------------------------------------------------------

Keigo

No proszę Cię, to był heroiczny wyczyn niemalże!!!
A co do sedna- jego oczy były jakieś dziwne, takie puste, bez wyrazu. Wstał zupełnie jakby przytomnie, spojrzał się na mnie beznamiętnie i nie wiem dlaczego (może mi się w sumie należało) przywalił mi z piąchy w moją śliczną twarz, że aż odleciałem pod ścianę koło drzwi jakiejś klasy!! Podszedł niczym terminator, oczy złowieszczo patrzyły na mnie, złapał za koszulę i zmusił do wstania. Staliśmy tak przez ok. 30 sekund. Aż nie mogłem wytrzymać tych lodowych spojrzeń, po cichu krzyczałem, że przepraszam i cała wiązanka żalów i skruchy ze łzami w oczach! "Aż tak mnie znienawidził?" pomyślałem sobie, w sumie mi się należało... ale to co stało się później to już przekraczało wszelkie granice...!

Zaciągnął mnie do męskiej toalety, lekcje trwały w najlepsze, więc nikt nie mógł przyjść by cokolwiek zrobić... Uderzył mnie znowu w twarz, skrzywiłem się z bólu, chciałem uciekać w głąb do strefy pisuarów i toalet, jednak dopadł mnie za kołnierz od tyłu, chwycił przedramieniem za szyję i lekko podduszał. Kiedy poczułem, że to robi się w coś poważniejszego niż porachunki chciałem zacząć się jakoś bronić, jednak zanim zdążyłem opracować jakaś strategię uderzył mnie w brzuch i zwolnił uścisk na szyi. Upadłem na kolana i instynktownie złapałem się za brzuch opierają się jedną ręką o podłogę. "Za co...? ja na prawdę przepraszam..." stękałem pod nosem, jednak on milczał niczym grobowy kamień, uklęknął i podniósł moją koszulę do góry!! Chciałem jakoś mu przeszkodzić, ale ból brzucha był nie do zniesienia! Zerwał mi spodnie (!), chciało mi się płakać już na poważne, czułem się taki... zerwany, zdarty z mojej intymności... dorwał się do moich bokserek, ściągnął je...

Nie miałem siły na cokolwiek... Nawet na wciągnięcie tych cholernych gaci na dupę...! Jezu, jaki wstyd... Słyszałem pomiędzy moimi chaotycznymi myślami, że Ichigo również ściąga spodnie... Wiedziałem co to będzie oznaczało... Wtedy już nad niczym nie myślałem... czułem się pusty... Nigdy nie miałem dziewczyny, a co dopiero z nią przespać się... Jednak nie myślałem, że moje męskie dziewictwo stracę z moim funflem, do tego za karę... Gorszego upokorzenia już chyba nie można mieć...

Wszedł... Bolało potwornie... jakby ktoś mi wbijał jakiś rozżarzony pręt...! O matko... nigdy tego nie zapomnę!! Robił to z taką obojętnością... Szeptałem ze strachu przez łzy żeby przestał, że to boli, ale milczał. Gdybym się darł i wołał o pomoc to wyobrażacie sobie jaki to byłby wstyd?! Wchodzi banda chłopaków, ewentualnie jakaś nauczycielka, sprzątaczka a tam co widzą? Bezbronnego, obdartego z niewinności faceta posuwanego przez kumpla w męskim kiblu... Gdyby to miało miejsce to bym chyba uciekł na inną planetę... No w każdym razie było mi źle... trwało to no nie wiem, chyba krótko, bo nikt się nie kapnął później w klasie jak wróciłem, chociaż w moim odczuciu była to wieczność... Teraz żadna laska mnie nie zechce!!!
----------------------------------------------------------------

No nieźle... To mocno Ci się oberwało za ten głupi żart, kara niestandardowa ujmując delikatnie. No ale co się dalej działo??
----------------------------------------------------------------

Keigo

No a co się miało dziać? Jak już było po wszystkim to wstał, założył spodnie i wyszedł bez słowa patrząc mi dalej w oczy bez wyrazu... spuścił się we mnie, od tego ściskania moich bioder mam nawet do teraz siniary i guzy... masakra... Nie chcę już na ten temat nic mówić...
----------------------------------------------------------------

No, ale chyba możesz powiedzieć co się stało jak wróciłeś do klasy, nie?
----------------------------------------------------------------

Keigo

Powiedziałem, że poszedł do domu, bo źle się czuł...
----------------------------------------------------------------

Hmm... No dobrze, może Ty Sado byś nam opowiedział więcej o powrocie Asano do klasy?
----------------------------------------------------------------

Sado

Przyszedł, powiedział i usiadł i tyle. Nie ma nic do dodania.
----------------------------------------------------------------

Aleś się wysłowił... zresztą jak zawsze... Uryuu, proszę, weź nam to szerzej wyjaśnij...
----------------------------------------------------------------

Uryuu

No cóż, Asano wszedł do klasy, strasznie zdołowany, z głową spuszczoną w dół. Kiedy sensei się zapytała co z Kurosakim, odpowiedział, że wszystko dobrze, że wrócił do domu i w milczeniu usiadł na swoje miejsce. Jak na niego to dziwne tym bardziej, że wolno siadał, jakby go tyłek bolał...
----------------------------------------------------------------

Heh, bywa ;)
----------------------------------------------------------------

Ichigo

Chciałbym zabrać głos...
----------------------------------------------------------------

Słuchamy.
----------------------------------------------------------------

Ichigo

Keigo, nie wiedziałem, na prawdę mi przykro...
----------------------------------------------------------------

Keigo

Ichi...... Jesteś dobrym kumplem... mimo tego co ja Tobie zrobiłem a potem co Ty mi zrobiłeś... w każdym razie mam jedną uwagę...
----------------------------------------------------------------

Ichigo

Jaką...?
----------------------------------------------------------------

Keigo

Jak już posuwasz to bierz ze sobą wazelinę, bo mało co dupa mi odpadła po tym wszystkim!!
----------------------------------------------------------------

^^' tia... Zmieńmy wątek. Z nami jest również Ichigo hollow.
----------------------------------------------------------------

Ichigo hollow

Siemanko wszystkim, ahahaha xD
----------------------------------------------------------------

Ichigo

To on tu też jest?? Z jakiej łachy?!!?
----------------------------------------------------------------

Ichigo hollow

Zaprosili mnie to jestem, łośku.
----------------------------------------------------------------

Dokładnie! Mogę do Ciebie mówić Hichi? Masz dosyć sporo fanów w tym także wśród pań, no i wiem z pewnych źródeł, że tak Cię nazywają.
----------------------------------------------------------------

Ichigo hollow

Czemu nie? Mnie to tam nie wadzi. A czego chcesz ode mnie?
----------------------------------------------------------------

Robimy reportaż. Ja zadaję pytania, a Ty mi będziesz obficie odpowiadać.
----------------------------------------------------------------

Hichigo

Może być. Więc wal śmiało.
----------------------------------------------------------------

Wyśmienicie. Mam nadzieję, że słuchałeś co poprzedni rozmówcy opowiadali. Możesz się do tego jakoś ustosunkować?
----------------------------------------------------------------

Hichigo

Hmm... Zn. wiem co się działo jak Ichigo wrócił do domu. Ale pomiędzy nie mam pojęcia.
----------------------------------------------------------------

Orihime

Przepraszam... Chyba ja będę w stanie udzielić na to odpowiedzi... Ojej... pan to wygląda zupełnie jak Kuorsaki-kun tyle, że jakiś taki troszeczkę blady...
----------------------------------------------------------------

Prosimy. To, że biały to teraz nieważne xp
----------------------------------------------------------------

Orihime

Jak się dowiedziałam od Asano- kun, że Kurosaki-kun już wyszedł to na biegu niestety skłamałam sensei, że Kurosaki-kun miał moje zeszyty i nie mogę się uczyć i w ogóle
----------------------------------------------------------------

Do rzeczy!!
----------------------------------------------------------------

Orihime

A no tak, przepraszam bardzo... Wybiegłam szybko ze szkoły w stronę domu Kurosakiego-kun, udało mi się go dogonić i chciałam już coś do niego powiedzieć, ale wyglądał strasznie... Jego oczy i w ogóle... Złapał się za głowę tak jakby znowu miał moment osłabienia, uklęknął na jedno kolano i tak trwało to z kilka minut zanim oprzytomniał i poszedł dalej... Śledziłam go aż do samych drzwi. Kiedy wszedł do domu to mi ulżyło. Pomyślałam sobie, że jego tata zna się na medycynie to coś na to poradzi. Uspokojona wróciłam na lekcje i opowiedziałam wszystko Ishidzie-kun i Sado-kun.
----------------------------------------------------------------

W sumie nic szczególnego. OK, dajesz Hichi!
----------------------------------------------------------------

Hichigo

Nie wiem, co młotek robił i zrobił, że się tak zachowywał, ale do tego czasu siedziałem sobie w swoim wymiarze, wewnątrz jego duszy, no wiecie- bloki i chmury latające bokiem. W którymś momencie poczułem nic. A to dziwne, bo zawsze muszę coś czuć wtedy kiedy Ichigo reaguje na coś. Rozumiesz, nie? On odczuwa, a ja dostaję to samo jak przejście prądu od punktu A do punktu B. No i się zdziwiłem, nagle nic o nim nie wiedziałem, nastała grobowa cisza w mojej duszy. Z tego wszystkiego postanowiłem zejść do realnego świata zobaczyć co się z nim wyrabia. Jakby nie żył to i mnie by nie było, nie?

Kiedy pojawiłem się w jego pokoju to mnie trochę zamroczyło. Robiłem se z niego jaja, żeby go trochę rozruszać, ale nic- poker face. Spojrzałem mu w oczy i nie mogłem uwierzyć! Taki uczuciowy i narwany dzieciak z niego na ogół, a tu zero reakcji... Machnąłem mu parę razy przed twarzą, pstrykałem, darłem się nic- kompletne zero! Nie wiedziałem co robić, zawsze znałem jego myśli, a teraz jakby jego dusza zamknęła przede mną drwi.

W końcu wkurzyłem się zdrowo i chwyciłem mocno za ramiona, czekałem na jakąkolwiek reakcję. Niestety, albo i stety doczekałem się. Co prawda nie przewidziałem tego obrotu sprawy, ale ja tam nie narzekam x)
----------------------------------------------------------------

No, a co takiego się stało? Zdradź nam szczegóły.
----------------------------------------------------------------

Hichigo

Jeżeli taka wola ludu... Hehehe! Wyobraźcie sobie, że jak go złapałem za te ramiona to przywalił mi w twarz z piąchy, ale to tak po męsku! Było 1:0 dla niego, ale nie byłem dłużny i oddałem; co prawda tylko w rękę, ale dobre i to. Wiedziałem, że nie mogłem użyć Zangetsu, bo to cholera wie co by się z nami stało, więc pozostały mi klasyczne sposoby na ocucanie. Nawet nie wiem skąd ten truskawa miał tyle siły, niby na równi jesteśmy. No, ale po paru kick'ach i punch'ach zaczęła się kulminacja naszego spotkania (xD).

Złapał mnie za rękę od tyłu i zaczął kurewsko mocno wykręcać, wyłem z bólu jak stary pies. Rzucił mną o podłogę- też bolało. Wnerwiłem się, jakoś udało mi się wykręcić przodem do niego, robiliśmy zapasy kto komu odda i kto pierwszy się oswobodzi. Niestety, dorwał mnie tak, że nie miałem szansy na kontrę, wyjął nóż dosyć sporej wielkości (ale miałem dreszczyk emocji, nawet mnie to podniecało) i przyłożył mi do szyi. Zauważcie, że ani słowem się nie odezwał od początku naszego spotkania! Jego lodowe oczy zdawały się mówić wszystko. Nie jestem pewien, ale wyglądało mi to na obłąkanie i obsesyjne podniecenie, z czego byłem w sumie zadowolony. Patrzył na mnie z przymrużonymi oczami jakby sprawdzał moją uległość. Trzymając dalej nóż w ręce zbliżył swoją twarz do mojej i przesunął badawczo ostrzem po moim policzku, ale to były wrażenia!! Musimy to kiedyś powtórzyć chłopie!
----------------------------------------------------------------

Ichigo

Bez komentarza... Mówiąc to mega wstyd mi przynosisz przy wszystkich........
----------------------------------------------------------------

Hichigo

Eee, no co Ty. Ja stwierdzam tylko fakty, muahaha x) No, ale wracając do tematu- uhh to były wrażenia! Jak opuścił ostrze to skopiował trasę swoim językiem; aż mnie ciary obłaziły z podniety tak to bosko wyczyniał! Tak wspominając to parę razy zdarzyło nam się ponieść emocjom, ale to było genialne!

Po przejechaniu językiem do mojej skroni, zbliżył znowu ostrze ale na drugi policzek zjeżdżając powoli do szyi przechodząc potem do ramienia. Rzucił go potem gdzieś w kąt pod stołem. Ale jeżeli chodzi o lizanie to nie przerywał- po reakcji ciała wnioskowałem, że jest cholernie napalony, a jak liznął moje ucho to nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego, ehehe!! Znaczy zacząłem od pewnych pocałunków w policzki i lizania szyi. Jak znowu dobrał mi się do ucha to postanowiłem przejść do sedna!
----------------------------------------------------------------

Tzn.?
----------------------------------------------------------------

Hichigo

No oczywiście do jednej z przyjemniejszych czynności podczas uniesień seksualnych, czyli pocałunków, jakaś chyba nieogarnięta jesteś... Anyway, zacząłem się soczyście zagłębiać w jego ponętne usta, ahh normalnie miód na moje serce...
----------------------------------------------------------------

Ichigo

Ty i serce...? Chyba jakaś pomyłka zaszła...
----------------------------------------------------------------

Hichigo

Nie musisz wierzyć, młotku. I tak wiem, że Ci na mnie zależy xD
No, a te pocałunki, mmm! Nawet nie wiem ile się lizaliśmy, ale oczywiście nie było szansy by na tym poprzestać! Co ciekawe, kiedy chciałem zacząć mu się dobierać do klaty to zerwał ciuchy ze mnie niczym jakiś ogier rozpłodowy!! Spodnie moje i swoje to jak na wyścigi ściągał, ręce i w ogóle całe ciało to aż mu drżało jakby przedawkował kofeinę 20x!! Łoo, szkoda że tego nie widzieliście, no mówię Wam, aż mnie to jarało taki był napalony, ahahaha!!! Właściwie to myślałem, że to JA będę sobie ruchać, a tu niespodzianka- mnie się zaczął dobierać do tyłka, no mówię Wam!! Normalnie byłem w szoku!! Nogi mi wywalił gdzieś w orbitę, no tymi drżącymi rękami przeleciał po klacie aż do dołu dochodząc do mojego admirała. Schylił się, no i oczywiście nie omieszkał go spróbować, mhehehe!! Najwyraźniej przypadł mu do gustu, bo się zassał na długo, co dla mnie było samym pozytywem!!

Kiedy tak się odprężałem i ekscytowałem jego zwinnym języczkiem to dotarło do mnie, że chyba zaraz dojdę! Jeszcze nigdy nikt nie doprowadził mnie robiąc samego loda, normalnie cud! A jak dobrze nawilżył to już mało co tam nie pękłem, uhhh!! Jak Wam to teraz opowiadam to znowu mam ochotę na replay! Już zaczęło z deka się upominać o zrzut ładunku, kiedy Ichi zaskoczył mnie niespodziewanie, nie zgadniecie!! Wsadził mi palec w tyłek! Tak, w kakaowe oczko! nigdy go nie podejrzewałem o coś takiego! w sumie to i mnie prześcignął! No, ale dobra, wróć! Nigdy nie znałem tego uczucia być posuwanym. Aż mi się niedobrze robiło, tyle ładunku adrenaliny we mnie zaczęło buzować!! No i nie wiem dlaczego, ale zacząłem drżeć tak jak on. Zupełnie straciłem głowę do czegokolwiek, złapałem go za fiuta i tak jakby w ramach rewanżu wziąłem się za walenie mu konia. Nieskromnie się chwaląc musiałem być w tym co najmniej dobry, bo aż stękał jak dziewica lizana w muszelkę, ahahahahaha!! Nie, no ale tekst sypnąłem, ahahaha!!

No i tak zgrabnie przechodzimy do meritum sprawy. Do tej pory mi się wydaje, że coś w nim jakby pękło, oszałało, ogłupiało wręcz. Co mam na myśli? Otóż Ichigo, moi mili, podniósł moje nogi do góry i wsadził swojego jack'a w otwór! Normalnie black jack ahahaha!!! xD
No, ale tak na poważne- gościu znał się na rzeczy, nie ma co! Te jego ruchy były takie intensywne, płynne, nawet nie umiem Wam tego dobrze opisać, bo skali na takie rzeczy mi brakuje! Coś niewyobrażalnego! Czułem się ogłupiony, może nawet ogłuszony. Patrzyłem tępo w sufit pokoju, albo czasem na niego zerkałem i na te szorstkie, podniecone oczy (dalej był jakiś taki jakby nie miał mózgu), łahhh...!! I tak jakby czytał w moich myślach, wiedział kiedy mam ochotę na szybsze tempo... Nic się nie liczyło poza tą chwilą... tu i teraz... z nim... Jak na hollowa to chyba dosyć uczuciowe wyznanie.
----------------------------------------------------------------

Nawet lekko wzruszające. No i co było dalej?
----------------------------------------------------------------

Hichigo

No, jak to co? To co zawsze, kiedy dwoje ludzi się posuwa, hehehe! Doszedłem i było jak w bajce... jeszcze takiego orgazmu nie miałem, słowo daję!! Jak się spuszczałem mu na klatę to była tylko sama przyjemność... W ogóle to się zastanawiam, skąd on miał tyle pokładów zimnokrwistości, bezwzględności i seksu w sobie, żeby mnie do tego stanu doprowadzić! Przecież on to zawsze ciotka uległa, więc ja jego w dupsko zasuwałem, bo tak to bym se nie poruchał, a on nadal by stał jak taki zasuszony dziewiczek z nadmiarem ładunku... No, ale cóż... ten raz był wyjątkowy! Najbardziej mi szkoda tego, że jak doszedł (a właśnie! te jego gesty i dźwięki były fenomenalne, lepiej jak w pornosach, niczym jakiś bożek seksu!!) to wyszedł, spojrzał się na mnie, no i tak jak gdyby nigdy nic popatrzył się tak po ludzku, tak jak zawsze. Pomyślałem sobie "dobrze se poruchałeś to znormalniałeś wreszcie!", ale chyba było odwrotnie... Jakiś taki wystraszony rozejrzał się wokoło, popatrzył na swojego nabrzmiałego dick'a, na mojego i na ociekającą dupę i już wiedziałem co to oznacza.... "Co tu się kurwa wyrabiało!?!? Co to ma znaczyć?!!? Dlaczego jestem goły, a mój kutas ocieka spermą!?! Co tu się do kurwy nędzy dzieje?!?!" wrzeszczał. To akurat dobrze zapamiętałem, bo zaraz po takiej dziwnej ciszy zaczął się ubierać chaotycznie, zupełnie tak jakbym go nigdy ze stojącą pałą nie widział, jakbym mu krzywdę zrobił... W sumie to ja mu nic nie zrobiłem, bo to przecież on mnie dupczył i robił loda, nie? ehehe!

Jak się uspokoił, doprowadził do ładu i składu to mu oględnie wyjaśniłem co i jak, no i że był jak samiec alfa w okresie godów co go kompletnie wkurzyło, rozsypało i cholera wie co jeszcze. No, ale teraz już wiesz wszystko kochanie, nieprawdaż? x)
----------------------------------------------------------------

Ichigo

Zamknij się... Nie byłem sobą...
----------------------------------------------------------------

Orihime

Biedny Kurosaki-kun... Nie zdawał sobie sprawy z czegokolwiek...
----------------------------------------------------------------

Uryuu

Tak jak to było do przewidzenia- Kurosaki jest pedałem, albo co najmniej bi.
----------------------------------------------------------------

Sado

Nie wiedziałem Ichigo, że lubisz takie rzeczy.
----------------------------------------------------------------

Orihime

O, nie... Kurosaki-kun.... mam nadzieję, że tylko bi... Homo już bym nie zniosła...
----------------------------------------------------------------

Keigo

Ichigo... I tak jesteś moim najlepszym kumplem!!!!!! Nawet jak to się wymknęło poza Twoją kontrolę...!!
----------------------------------------------------------------

Ichigo

...
----------------------------------------------------------------

A właśnie, Asano; no i wiesz w końcu co Ty mu tam nasypałeś do wody? Skoro wiesz, że to nie jest kofeina to w końcu co to?
----------------------------------------------------------------

Keigo

Jeżeli można to zadzwonię teraz do mojej siostrzyczki, żeby to wyjaśniła...
----------------------------------------------------------------

Nie ma sprawy. Jeśli nie sprawia Ci to kłopotu to prosimy o rozmowę głośnomówiącą.
----------------------------------------------------------------

Keigo

Eee.. tak... ........................... ................................ Eee... Cześć siostrzyczko... masz chwilkę na rozmowę...?
----------------------------------------------------------------

Mizuho

No mam, a co się stało?
----------------------------------------------------------------

Keigo

Posłuchaj, teraz udzielam wywiadu i jesteśmy na głośnomówiącym jakby co i
----------------------------------------------------------------

Mizuho

Oo, wywiad?? Nie no, bosko! Będę w TV, albo gazecie, aaa świetnie Keigo, chociaż raz Ci coś się udało, aaa!! Witam szanownego redaktora!!! A o czym mam mówić tak nawiasem?
----------------------------------------------------------------

Keigo

No właśnie.... no właśnie o tej sprawie z prochami....
----------------------------------------------------------------

Mizuho

Pfffuuu...!!! ŻE CO?!?!
----------------------------------------------------------------

Keigo

No wiesz... to o co mi ostatnio zrobiłaś awanturę, że zabrałem prochy Twojego znajomego czy coś takiego...
----------------------------------------------------------------

Mizuho

NO CHYBA CIĘ COŚ POGRZAŁO, MAŁY GNIOCIE!!! MINORU TAK SIĘ WŚCIEKŁ, ŻE JUŻ SIĘ ROZMYŚLIŁ CZY CHCIAŁBY ZE MNĄ CHODZIĆ, A JUŻ BYŁAM TAK BLISKO I TO WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE MATOLE JEDEN!!!!!!!!
----------------------------------------------------------------

Keigo

Domyślam się... A wiesz co to były za prochy...??
----------------------------------------------------------------

Mizuho

NO NIE I JESZCZE TAKI BEZCZELNY!! W OGÓLE NIE MASZ ZA GROSZ HONORU, WIESZ O TYM?!!? SZUJA I MAŁA MENDA Z CIEBIE, KTÓRA NISZCZY SZCZĘŚCIE STARSZEJ SIOSTRY!!! JAK CIEBIE NIE STAĆ NA ZNALEZIENIE JAKIEJKOLWIEK DZIEWCZYNY TO NIE ZNACZY, ŻE I MNIE MUSI TO DOTYCZYĆ!!! JESTEŚ TYLKO MAŁYM NIEUDACZNIKIEM!!! POCZEKAJ JAK WRÓCISZ DO DOMU TO SOBIE POROZMAWIAMY JAK BRACISZEK Z SIOSTRZYCZKĄ!!!!!! A TE PROCHY CO DAŁ MI MINORU NA PRZETRZYMANIE TO PODOBNO JAKIEŚ SZYBKO ROZPUSZCZALNE ZMODYFIKOWANE TABLETKI GWAŁTU!!!!! AHA!!! GADAJ KOMU CHCIAŁEŚ ZROBIĆ KRZYWDĘ TY ŁAJDAKU SKOŃCZONY.....!!!
----------------------------------------------------------------

Keigo

Też Cię kocham siostrzyczko, na razie... pozdrów Minoru...
----------------------------------------------------------------

Mizuho

JA JESZCZE Z TOBĄ NIE......!!!! ............................................
----------------------------------------------------------------

Keigo

Jak wrócę to będzie pogrom.... Już po mnie........
----------------------------------------------------------------

No to już wiemy co to było- zmodyfikowane szybko rozpuszczalne tabletki gwałtu. Jak się do tego ustosunkujesz Asano?
----------------------------------------------------------------

Keigo

Czy w ogóle obchodzi Cię mój marny los, co się stanie ze mną po starciu z moją big sister?! Nie wiem..... Już nic nie myślę po za tym jak dostanie mi się łomot od siostrzyczki... Jedynie to chyba mogę tylko przeprosić za moje szczeniackie zachowanie... Przeze mnie Ichigo oszalał, w sumie jak się teraz zastanowić to mógł umrzeć!!! Matko, Ichi!!! Wybacz staremu kumplowi aaaaaa!!!!! Kocham Cię stary!!!!!!
----------------------------------------------------------------

Ichigo

Uspokój się Keigo... Wystarczająco się zbłaźniłeś następnego dnia jak na klęczkach przy całej klasie gadałeś, że mnie mimo wszystko kochasz....
----------------------------------------------------------------

Keigo

Bo tak jest....!!!!!!!!!
----------------------------------------------------------------

Hichigo

Aahaha, ale jajca nie no nie ma co ahahahaha!!! Ichigo... Nie wiedziałem, że z Ciebie taki kochaś, mhyhyhyhy..... Myślałem, że tylko mnie tak rżniesz a tu proszę, jeszcze tylko brakowało wydupczyć okularnika i godzillę ahahaha!!! Młoda damo, nie przejmuj się tym stanem rzeczy... On zawsze lepiej czuł się w towarzystwie męskim, ahahaha!!! Ale spokojnie, może i znajdzie się miejsce dla Ciebie jak się dobrze postarasz hehehe!
----------------------------------------------------------------

Orihime

Eeee... mm.... postaram się............
----------------------------------------------------------------

Ichigo

Inoue...! Co Ty gadasz?! Przecież dobrze wiesz, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, więc po co mu takie bzdury opowiadasz?!
----------------------------------------------------------------

Hichigo

Ale z Ciebie młot, kochanie, zresztą jak zwykle przejawiasz przebłyski braku wszelkiego pomyślunku ahaha! Może kiedyś Ci co nieco więcej o tym opowiem... ale jak to zrobię to nie będę miał za bardzo kogo posuwać ahahaha...!!!
----------------------------------------------------------------

Ichigo

Żałosny jesteś....
----------------------------------------------------------------

Uryuu

No to w sumie dobrze, że się wyjaśniło. Już się obawiałem, że Kurosaki na prawdę postradał zmysły z własnej woli i szalał jak bezmózg jakiś.
----------------------------------------------------------------

Ichigo

To ostatnie było zbędne.......
----------------------------------------------------------------

Sado

Ja też doszedłem do pewnego wniosku. Ichigo, musisz przestać dobierać się do dwóch osób jednego dnia, bo w końcu stracisz rachubę.
----------------------------------------------------------------

Ichigo

??? Dzięki Chado za radę...
----------------------------------------------------------------

No to może podsumujmy wszystko w kilka zdań żeby czytelnikom uprościć ewentualne braki. Ichigo, Orihime, Sado i Uryuu idą do szkoły. W tym czasie Keigo omyłkowo zabiera nie swoje tabletki gwałtu, podaje jeżeli dobrze zrozumiałam do butelki z wodą Ichigo, ten zaś głupieje, to wygląda raczej jak homo terminator gwałciciel, bije i rozdziewicza Keigo w męskiej toalecie. Wraca do domu, tam pojawia się jego hollow, Hichi i znowu kontynuuje swoją gwałcicielską eskapadę zaznaczając, że ofierze się podobało. Po orgaźmie (bodajże drugim, pierwszy miał w Keigo) dochodzi do siebie, jest w szoku i nie wie co się przez ten czas stało.

Wniosek taki, że Keigo trzymać z dala od wynalazków, Ichigo od niewinnych chłopców, a Orihime żeby raczej sobie nie robiła nadziei na cokolwiek.
----------------------------------------------------------------

Ichigo

To było brutalne podsumowanie......
----------------------------------------------------------------

Keigo

Popieram pełną (ubraną!) piersią!!! Nie musiałaś wszystkiego wywlekać w jednym rzucie!!!
----------------------------------------------------------------

Za to mi płacą :p
----------------------------------------------------------------

Hichigo

A ja chcę też coś podsumować ehehe- kochanie, liczę że po tym jak wyjdziemy stąd to dasz mi ponowny popis swoich dzikich umiejętności ehehehehe!! I ja nie żartuję ahaha!!! Jak nie po dobroci, to siłą sobie wezmę, zresztą jak zawsze w Twoim przypadku ahaha!!!
----------------------------------------------------------------

Ichigo

Nie potrzebnie zaprosiłaś tu tego białego palanta.....
----------------------------------------------------------------

Ja tam nie żałuję, powiedział najwięcej pikantnych szczegółów, więc pewne, że numer dobrze się sprzeda. Może porozmawiamy sobie jeszcze przy jakiejś innej sytuacji, tak nawiasem- Hichi, jestem Twoją wierną fanką ;)
----------------------------------------------------------------

Hichigo

Haha, dobrze wiedzieć maleńka! Dzięx za wsparcie!

----------------------------------------------------------------

Cała przyjemność po mojej stronie ;)

I to by było raczej na tyle, dziękuję wszystkim gościom za przybycie i opowiedzenie, kolokwialnie mówiąc, gwałtownej historii, której główną postacią był Ichigo Kurosaki i pośrednio Keigo Asano w roli fajtłapy nie umiejącej odróżnić prochów od zwykłej kofeinowej zaprawki... Jeszcze raz dziękuję i zapraszam do kolejnych opowieści, które mogą owocować w nowe wątki tematyczne, gagi erotyczne, oczywiście wszystko przy udziale nowych gości!

Wywiad przeprowadziła
mateczQa

sobota, 6 lutego 2010

To rozkaz!

[kontynuacja 2-ego fic'a, historia Renji'ego- ciąg dalszy]

- Ehh... Rukia jak myślisz...?
- Co?
- Dostanie mi się?
- Za co?
- Że poprosiłem o te wolne... no wiesz, kapitan Kuchiki średnio na to patrzył...
- Nie no, co ty! Braciszek jest kochany i wyrozumiały, zawsze dba o swoich podwładnych
- Ta jasne.. - myśli załamany przypominając sobie jak to ciężko jest u niego w oddziale.

- No dobra to jesteśmy z powrotem w SS.- Rzuca Rukia.- W sumie dobrze zrobiło mi te parę dni wolnego...- przeciąga się leniwie.- Fajnie było, nie?
- Ta... fajnie...
- A tak w ogóle to co tam się między tobą, a Ichigo wydarzyło? Wcześniej sobie skakaliście do gardeł, a potem jacyś spokojni i zgodni... aż niepodobne do was...
- Oj, wydarzyło się coś co zmieniło podejście w naszych relacjach...
- No, ale weź mi powiedz... mnie chyba możesz, nie?
- Oj, Rukia daj sobie karmy
- Siana
- Co?
- Mówi się daj sobie siana...
- Może i tak, nie ważne... w każdym razie to są męskie sprawy i baby nie mają dostępu do danych...
- No co ty, Renji... Swojej przyjaciółce nie powiesz...?
- Nawet tobie... przykro mi...
- No jak wolisz... nie będę cię ciągnąć za język, może kiedy indziej mi powiesz.
- Nawet wtedy nie...
- Eh... O zobacz braciszek jest!- wskazuje palcem na Byakuyę.- Hej braciszku, już jesteśmy!
- I jak było...?- pyta oschle jak zawsze.
- A dobrze, świetnie się bawiliśmy, nie Renji?
- Bawiliście...?
- Rukia chciała powiedzieć kapitanie, że wypoczęliśmy...
- A co z Kurosakim...?
- Poprawiły się relacje między nim a Renji'm, braciszku-sama!
- Poprawiły...? Rozumiem... Rukia...
- Tak??
- Kapitan Ukitake coś mi wspominał, żebyś się zameldowała u niego, poniekąd ma jakąś misję dla ciebie na Ziemi...
- Tak, braciszku... przyjęłam. Miłego pobytu życzę.- zniknęła.
- ...- [komentarz Bya xp]
- Kapitanie Kuchiki... -mamrocze Renji w pół ukłonie.
- Z tobą to się rozliczę później... teraz idź się posilić i a następnie zgłoś się do mnie Abarai...
- Tak jest, Kapitanie Kuchiki...!
Byakuya zniknął tak szybko jak się pojawił. Renji odetchnął z ulgą. Bał się, że na miejscu zacznie być przesłuchiwany i będą same nieprzyjemności z tego, że dostał wolne.

Po posiłku, chwilę się zagadał z Izuru i Shuuheiem. Szybko jednak przypomniał sobie o swoich obowiązkach jak zobaczył kapitana Komamurę- człowieka lisa.
- Dzień dobry, kapitanie Komamura!!- krzyknęli wszyscy chórem.
- Witam was moi drodzy... Abarai Renji...
- Tak??- zerwał się na baczność.
- Kapitan Kuchiki cię wzywał pół godziny temu...
- Że co...!?
- A to nie doszła do ciebie wiadomość?
- Nie... - mruczy załamany.
- To dobrze, że na mnie natrafiłeś Abarai... lepiej się spiesz do 6-ego oddziału, bo nieźle ci się oberwie za zwłokę...
- Tak jest...! Serdecznie dziękuję za pomoc, kapitanie Komamura!- zniknął pospiesznie.
- Eh... cały Renji...- wzdycha Kira.
- W sumie to mu nie pozazdroszczę harówy w oddziale...- dopowiada Hisagi.- Nawet zjeść na spokojne nie może...
- Oj, już nie bądźcie tacy surowi dla kapitana Kuchiki, moi drodzy. Owszem, jest nadgorliwy, ale za to ma najlepsze statystyki wśród wszystkich oddziałów.- dorzuca lisek.
- Może i ma pan rację, kapitanie Komamura... z drugiej strony nie żałuję, że jestem w 9-ym oddziale...
- Ani ja, że jestem w 3-im...
- Rozumiem, moi drodzy... A tak odbiegając od tematu to co dzisiaj jest na kolację?- pyta wyraźnie uśmiechnięty.
- Aa... to niespodzianka, kapitanie. W każdym razie niezłe rarytasy mają na stołówce.- odpowiada Kira.

Zdenerwowany Renji dobiega do strefy 6-ego oddziału. Wie, że mu się za to oberwie.
- Chyba aż tak źle nie będzie...?- robi sobie nadzieje mówiąc do siebie w myślach.
Idzie do biura Byakuyi. Puka. Wie, że na ogół kapitan nie odpowiada, po dłuższej chwili odczekania wchodzi ostrożnie otwierając drzwi.
- Abarai...- słyszy w mroku znany mu głos.
- Tak, kapitanie Kuchiki....???
- Miałeś określone wytyczne... czemu ich nie wypełniłeś jak cię o to prosiłem...?
- Kapitanie... - zaczął lekko panikować.- złożyło się tak, że no... no...
- Rozumiem, że nie wykonujesz należycie moich poleceń, Abarai...
- Kapitanie, ja wszystko wyjaśnię...
- Nic nie musisz tłumaczyć, Abarai... wszystko wiem od kapitana Komamury...
- Ee? a niby jak? niedawno z nim rozmawiałem...
- Przesłał mi piekielnego motyla z informacją... Wszystko wiem... Abarai...
- Ale z czym...? staram się sumiennie wykonywać obowiązki vice kapitana...
- Najwyraźniej nie do końca... Czeka cię odpokutowanie...
- A co mam zrobić...?- wzdycha.- znowu wszystkie dokumenty przewertować...?
- Nie... tym razem pozwoliłem sobie na załatwienie ci nowych zadań, dla urozmaicenia...
- Oo, to dobrze, bo już nudne się to robiło... A co to będzie?
- Porozumiałem się ze wszystkim oddziałami i się zgodzili na moją propozycję...
- Jaką?
- Będziesz sprzątać wszystkie drewniane parkiety w korytarzach i patiach w SS...
- Że co...?! ale tego jest strasznie dużo...- gestykuluje rękami na znak protestu.
- To już nie mój problem, Abarai...
- Eee...? - [głupawka xD]
- Za drzwiami na korytarzu znajdziesz wiadro z wodą i mopa... mam nadzieję, że tym razem się na tobie nie zwiodę... każdemu oddziałowi obiecałem, że posprzątasz... To wszystko możesz odejść.
- Yyy, tak jest, kapitanie Kuchiki...- odchodzi załamany i zdegustowany.


Hmmm może omińmy narzekania, stęki i mamrotania Renji'ego jak to sprząta xD Z ciekawszych zdarzeń:
1.
- Haha, Renji posprzątaj dokładnie, bo jak Ken-chan zobaczy, że się nie przykładasz to dostaniesz burę od Bya-chana.- [ nie musicie zgadywać kto to xD]
- Oj, cicho bądź...! [irytacja xD] daj mi robić w spokoju...
2.
- Łoho, widzę Abarai, że nieźle musisz dymać, hehe.
- Oj, daj mu spokój, Ikkaku... przynajmniej mi daj popatrzeć jak ładnie się poci. - [xD]
- Hmm...? Tobie Yumichika już chyba na tę śliczną grzywkę pada...
- Przynajmniej coś mam, nie tak jak ty jajogłowy...
- Heh, nieźle mu dowaliłeś.- dogryza Renji.
- Oj, zamknijcie się głąby! idę trenować! Tam też Abarai wysprzątaj!
- Ta... będzie tam tak śmierdzieć, że żywy nie wyrobię przez 5 minut...
3.
- Tylko dobrze posprzątaj Abarai-kun, pamiętaj, że warunki dla pacjentów muszą być nieskazitelne.
- Tak jest, pani kapitan Unohana...
4.
- O, Renji trochę mi ciebie żal... może ci pomóc...?
- Dzięki, Kira, dam sobie radę...
- Jak będziesz mu pomagać to i jemu i nam się dostanie...
- Dokładnie... też tak myślę jak Hisagi-kun... ale z drugiej strony też mi cię żal Renji...
- Nie przejmuj się Hinamori, już mam z górki...
5.
- No i czego się tak grzebiesz ty zidiociały głąbie?!
- Musiałem po kolei przejść z oddziału do oddziału, kapitanie Mayuri...
- Było do mnie iść w pierwszej kolejności, nie jestem takim zerem jak pozostała hołota...! przez twoje nic nieróbstwo tracę tylko czas!
- Niestety dostałem rozkaz zaczęcia od swojego oddziału, kapitanie...
- Bluźnierca! Nemu, wiesz co z nim zrobić!
- co?! Nie...!!
- Tak jest, Mayuri-sama...
- Uaa, spokojnie... Aua! Nie łam mi ręki!!! Wtedy nie będę w stanie sprzątać laboratorium...!
- Hm, widzę że czasem myślisz... Nemu, puść go, niech pozna moją wspaniałomyślność i na razie niech się cieszy tym mało przydatnym kikutem.
- Tak jest...
- Eh...

Po skończeniu zmordowany Renji wrócił do głównego budynku oddziału. Wcisnął gdzieś w kąt wiadro i mopa. Już miał wejść do swojego pokoju, ale jakiś szeregowiec mu zastąpił drogę:.
- Z rozkazu kapitana Kuchiki jest pan, panie Abarai, zobowiązany przybyć niezwłocznie do posiadłości klanu Kuchiki zaraz po wykonaniu uprzedniego zadania!
- I ty tak zawsze jednym tchem gadasz...?
- Kiedy trzeba to tak robię, vice kapitanie Abarai!
- Zrozumiałem... dzięki za info... zaraz tam przybędę... możesz spocząć i odejść...
- Dziękuję, vice kapitanie, Abarai!
- Rany, ale postrzeleniec...- myśli zdegustowany.- Ehh... no to wio do bazy...

- Jest już noc, Abarai...
- Oo, faktycznie nie zauważyłem, jest pan spostrzegawczy, kapitanie Kuchiki...
- nie trzeba być bystrym, żeby to zauważyć... Czemu tak długo ci się zeszło? Chyba sprzątanie nie jest dla ciebie barierą nie do przebycia...?
- Ależ skąd! W niektórych oddziałach miałem problemy... w 4-ym musiało być wszystko bardziej niż na błysk, w 11-ym strasznie śmierdziało, a w 12-ym miałem problemy z komunikacją z kapitanem Mayuri...
- A propos 12-ego oddziału... doszły do mnie skargi, że nie robisz porządków należycie... jak mi to wyjaśnisz..., Renji?
- Tak jak mówiłem... z kapitanem Mayuri nie da się normalnie rozmawiać, od razu wysłał na mnie Nemu, żeby mi rękę złamała, bo według kapitana powinienem od jego oddziału zacząć...
- A od którego zacząłeś...?
- Od 6-ego...
- W takim razie dobrze zrobiłeś...
- Też tak uważam, kapitanie.
- Chodź ze mną Renji do środka... - w milczeniu odwrócił się na pięcie.
- Tak jest, kapitanie.

Zniknęli w głębi głównego wejścia do budynku. W środku było mroczno i ciemno.
- Trochę przerażające jest to miejsce... - mamrocze ekko wystraszony Renji.
- Boisz się...?
- Ależ skądże, kapitanie! Tylko tak sobie komentuję!
- Rozumiem...
- A tak w ogóle to gdzie my idziemy...?
- Wyjaśnić sobie kilka spraw na osobności...
- Na osobności...? To nikogo nie ma tutaj?
- Nie...
- A to dlaczego...? Taka wielka posiadłość i zero dusz?
- Będziemy tylko my dwaj...
- Sami...?
- Sami... Nikt nie będzie nam przeszkadzać...
- A po co takie środki bezpieczeństwa? Przecież to będzie tylko rozmowa, prawda?
- Niezupełnie...
- Jak to..?- wystrachał się nie na żarty.
- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie...
Pozostając w milczeniu szli dalej przed siebie. W końcu Byakuya zatrzymał się przed wielkimi dwuskrzydłowymi drzwiami.
- Robi wrażenie...
Po otworzeniu ukazały mu się widoki jak ze snów; pięknie przyozdobiona w tradycyjnym stylu komnata. Metalowe części były ze złota, a meble wysadzane kamieniami szlachetnymi; łoże niczym sofa stało w centrum. Obok okna stał stolik i dwa fotele obite czerwonym materiałem.
- Usiądź, Renji...
- Aaa... tak, dziękuję kapitanie...
- Tutaj nikt nie będzie nas niepokoić...
- Zapewne...

Bez żadnego skrępowania Byakuya zaczął zdejmować z siebie rzeczy; szal, ceramiczne ozdoby na włosach i płaszcz kapitański. Rzucił to wszystko na stolik.
- Łoo.. nigdy kapitana nie widziałem bez tych dodatków...
- I jak wrażenia...?
- Ciężko mi się przyzwyczaić.
- Nic dziwnego. Wreszcie mogę trochę odpocząć od tego balastu...- przeczesał sobie ręką rozpuszczone włosy.- Ty też się tego pozbądź... na co ci to jak nikt nie widzi?
- Kapitan mnie widzi...
- Raz mogę na to przymknąć oko...
- Serio? O, dziękuję, kapitanie! - uradowany zdjął przepaskę z głowy i rozpuścił włosy.
- Lepiej wyglądasz Renji jak masz takie uczesanie...
- Aa, tak wiem, ale niewygodnie mi z takimi walczyć.
- Rozumiem...
- A tak w ogóle kapitanie czemu zostałem mianowany na twojego zastępcę? Jest wielu shinigami mających większe zdolności niż ja...
- Fakt, twoje kidou jest tragiczne... Miałem na oku np. Ayasegawę, Kirę albo Hisagiego, ale uznałem, że ty się bardziej nadasz...
- Ale dlaczego ja, a nie oni...?
- Kira świetnie panuje nad kidou jednak reszta jest w tyle, Ayasegawa jest zbyt zarozumiały i zadufany w sobie,z kolei Hisagi wydaje się być idealnym kandydatem, ale jest jedno ALE...
- Jakie?
- Drzemią w nim pokłady tłumionej żądzy krwi, zresztą jego zanpakuto jest na to dowodem... nikt inny nie ma takiej broni; ewidentnie służy do brutalnego mordowania... Postać ostrza w shikai albo bankai obnaża prawdziwą naturę właściciela; nie miałem zamiaru go pilnować czy coś zrobi niewłaściwego...
- Hisagi jest ukrytym mordercą...?!
- Bardzo możliwe, jednak jak na razie nie dał się poznać z tej mrocznej strony... Zapewne to może być tylko kwestią czasu...
- Nawet go o to nie podejrzewałem...
- Dlatego na razie nie zostaniesz kapitanem, Renji... Jesteś zbyt mało spostrzegawczy...
- To zdan ie nie musiało paść, kapitanie...- odbąkuje poirytowany, ale Byakuya zdaje się tym nie przejmować.
- Mimo wszystko, Renji, uznałem, że nadajesz się być moim zastępcą...- wstał i podszedł do okna.
- Ale dlaczego...? Moje kidou jest tragiczne, jestem mało spostrzegawczy i nie raz słyszałem, że moje bankai ma wiele wad.
- Owszem, to prawda...
- To też nie musiało paść...- podszedł do Byakuyi.
- Nie bądź taki czuły na swoim punkcie, Renji... to też jest twoja kolejna słabość...
- Mmm...
- Powiedz mi lepiej po co tyle tatuaży sobie porobiłeś...?
- A no nie wiem- zdjął górę, Bya bacznie mu się przygląda.- tak jakoś wyszło... zrobiłem jeden, potem drugi, trzeci i jakoś to poszło...
- Rozumiem...- bez żadnego powodu zaczął suwać ręką po torsie, co chłopaka nieźle zakłopotało.
- Kapitanie...
Cisza.
- Może wystarczy już tego oglądania... co?
Z niewiadomych przyczyn Byakuya również zdjął górę.
- Jak myślisz, Renji?- złapał go za rękę i przycisnął do swojego torsu.- Dobrze bym wyglądał z tatuażami?
- Eee... nie wiem... nigdy się nad tym nie zastanawiałem...- napięcie rośnie.
- A szkoda... a co myślisz o moim ciele...?- patrzy na niego z beznamiętnym spojrzeniem.
- Jest świetne... jak jak się tego spodziewałem... piękne i muskularne...
- Twoje też jest niczego sobie...- niespodziewanie Bya podszedł do chłopaka i objął go czule.
- Kapitanie... może już wystarczy tych poufałości...?
- Dlaczego...?
- No... przecież facet z facetem nie...
- Tak? A mnie się wydawało, Abarai, że ty bardzo lubisz męskie towarzystwo...
- Lubię i damskie, ale wszystko ma swoje granice...
- W relacjach z Kurosakim Ichigo chyba byś tego nie ujął tak, prawda...?- zaczął odgarniać włosy Renji'ego.
- A skąd kapitan o tym... znaczy skąd kapitanowi przyszło to do głowy...??!
- Proste... jestem kapitanem to mi przyszło do głowy...
- To nie jest odpowiedź!- kwituje oburzony; zarumienił się na twarzy.
- A co ja ci mówiłem wcześniej, Abarai? Jestem kapitanem, bo umiem dostrzec wiele więcej niż ci się wydaje...
- Cholera, wpadłem...!- pomyślał spanikowany.

Na jakikolwiek ruch było już za późno. Poczuł jak kapitańskie usta drapieżnie wtopiły się w jego trzęsące się wargi. Zgłupiał. Nie wiedział o czym ma już teraz myśleć. Chciał czy nie, ale zorientował się, że to go cholernie podnieciło. Z jednej strony nie mieściło mu się w głowie, że robi to ze swoim przełożonym, a z drugiej to nawet nie śmiał fantazjować w ten sposób, co jeszcze bardziej go nakręcało. Postanowił przestać być bierny i dosyć subtelnie wsunął swój język między wargi Byakuyi. Oczywiście mógł liczyć na odwzajemnienie i wiedział już, że szykuje się coś grubszego.

Ogarnięci szałem namiętności nie szczędzili sobie pieszczot. Zaczęli sobie nawzajem lizać uszy i szyje. Znikąd Bya rzucił Renji'ego na łóżko. Wszystko zaczęło się dziać coraz szybciej, nawet nie zauważyli kiedy zdjęli z siebie spodnie.
- Kapitanie...
- Co...?
- Nie posuwamy się za daleko...?
- Czemu?
- Trochę pozwalamy sobie na zbyt wiele, nie sądzi pan, kapitanie...?- mamrocze zasapany.
- Po pierwsze to jest mój rozkaz, a po drugie- miej trochę wyczucia i w łóżku nie mów do mnie kapitanie... to jest rozkaz...
- Zrozumiałem...
- Grzeczny chłopiec... A teraz nie gadaj tylko się skup... kolejny rozkaz...

Po tej rozmowie totalnie sparaliżowało Renji'ego- w życiu nie widział by kapitan był taki perwersyjny i sexy... W sumie to nawet fajny układ- przełożony wydaje TAKIE rozkazy; żeby było więcej takich szefów... chociaż nie... jak sobie wyobraził Komamurę próbującego go wyobracać to szybko doszedł do wniosku, że nie każdy powinien to robić...
- A ty co jesteś taki sztywny jak kołek...?
- Staram się...
- Zaraz ci pomogę zesztywnieć tam gdzie trzeba...
- Eee...?!
Zanim Renji zdążył zareagować to znowu było za późno, bo to i owo zdążyło zesztywnieć... Byakuya zaczął go posuwać w tą i z powrotem, powoli robiło się nieznośne; czuł, że jak to dłużej będzie się działo to eksploduje momentalnie. Bez zastanowienia rzucił się jego na wargi i pogrążał się jeszcze bardziej w tym błogim stanie. Bya dla urozmaicenia dobrał się do torsu i lizał okrutnie schodząc coraz niżej i niżej. W końcu doszedł do celu. Aż Renji zająknął z podniety. To było to czego oczekiwał. Od podstawy po sam czubek czuł lizanie i całowanie. Ale co to? Przewał taką rozkosz?
- Co się stało?- pyta chłopak.
- Myślisz, że tylko ty będziesz mieć uciechy ustne?
- Aaa... rozumiem...
- No właśnie...

Byakuya usiadł okrakiem, oparł łokcie i zrobił minę zniecierpliwionego. To był oczywisty znak by brać się do roboty. Położył się na brzuchu przed kroczem Bya, nogi zgiął w kolanach i ponętnie zaczął lizać czubek przechodząc do muskania ustami i udawania, że gryzie. Po kilku minutach zabawy przeszedł do sedna i zaczął intensywnie działać ręką- w górę i w dół. Nie wiadomo dlaczego Kuchiki zerwał się z łóżka, złapał Renji'ego za podbródek i powiedział stanowczym tonem:
- Odwróć się...
- Co?! A dlaczego ja?!
- Bo to rozkaz.

Reszta była łatwa do przewidzenia. Wypiął się i co chwila odgarniał kosmyki włosów z twarzy. Wszedł w niego, złapał za biodra i zdecydowanymi ruchami zaczął posuwać.
- Aaa... boli to...!- jęczy próbując powstrzymać się od płaczu.
- Życie nigdy nie składało się z samych przyjemności...
- Ale to nie jest zabawne, naprawdę cholernie boli...
- Jak się ma dużego to się nic na to nie poradzi...
- Aaa... ale to mi w niczym nie pomaga...
- W takim razie zamilknij i posuwaj dalej- kolejny rozkaz...
Renji już nic nie mówił, modlił się jedynie żeby to się jak najszybciej skończyło. W każdym razie do czasu, bo po którymś z kolei wsadzie nagle mu się to spodobało. Przyłożył się, ogarnął go zimny pot, czuł że dochodzi.
- Aaaa...- niespodziewanie jednak to Byakuya szybciej doszedł [zonk xD]. Czuć było jak sperma wylewa się w dół, a Renji'ego tyłek był cały umazany.- Aaa... bosko... odwróć się...
Leniwie chłopak przekręcił się na plecy.
Niespodziewanie Byakuya rzucił się na Renji'ego, zaczął łapczywie lizać, ssać i pieścić. W końcu nie wytrzymał ciśnienia i szybko doszedł. Po chwili się zorientował, że cały jego ładunek znalazł się na twarzy i torsie kapitana [xD]. Co ciekawe Bya nadal lizał.
-Aaua... to już zaczyna mnie boleć, już doszedłem, spokojnie...

W milczeniu położył się koło Renji'ego, wcisnął prawą nogę miedzy jego, zaczął głaskać rękę i wpatrywał się w oczy z dużą uwagą. Trochę chłopaka speszyło to świdrowanie wzrokiem.
- Nie wiem co powiedzieć...- zaczął niepewnie.- nie spodziewałem się takiego obrotu sytuacji... myślałem, że porozmawiamy i wysłucham kazania na mój temat przez całą noc...
- Jak widać nadal nie umiesz ocenić sytuacji...
- To wcale nie jest śmieszne.- znowu na twarzy widać poirytowanie.
- Nie jest... ale mimo wszystko i tak jesteś dobrym shinigami... musisz się co prawda jeszcze wiele nauczyć, ale to się da nadgonić...
- Mogę o coś zapytać...?
- Zależy o co chodzi...
- Mmm... Nadal nie wiem czemu to ja zostałem zastępcą... nie mogę nic logicznego wymyśleć dlaczego jest tak, a nie inaczej.
- Nadal się nie zorientowałeś?
- Z czym...?
- Wybrałem cię, bo mi najzwyczajniej w świecie się podobasz.
- Jak to...?
- Jesteś inny niż reszta, nie jesteś spięty i nadęty, nie udajesz, a poza tym jesteś w moim typie...
Po tych słowach zaczerwienił się; teraz to już zupełnie wszystko mu się pomieszało w głowie.
- To co mnie w tobie urzekło to prostota i szczerość. Do tego nie da się nudzić przy tobie.
Milczy. Nie wie co ma powiedzieć. Jedyne na co się odważył to zbliżyć się i pocałować nieśmiało.

Nazajutrz obudził się o świcie. Rozejrzał się wokoło, a kapitana nigdzie nie widział. Ubrał się i wyszedł do ogrodu. Tam go znalazł.
- Oo, kapitanie Kuchiki! I jak się spało?- macha z daleka ręką na przywitanie. Podchodzi.
- Mnie dobrze, mimo że strasznie chrapałeś...
- Ee... wcale nie chrapię...
- Też bym tak chciał... Trapi mnie jedna rzecz...
- Jaka?
- Dlaczego przespałeś się z Kurosakim Ichigo w czasie wolnych dni na Ziemi...?
- Eee?! A kapitan skąd ma takie dane?!
- To widać, Renji... Za okłamywanie powinieneś dostać kolejną karę...
- Ale ja nic nie skłamałem...! Jedynie przemilczałem...
- Wystarczający powód by we mnie wzbudzić zazdrość... za to też jest kara...
- Ej, no bez przesady, kapitanie... to już jest niesprawiedliwe...
- Przecież żartowałem, Abarai... myślisz, że ja nie znam się na żartach?
- Yyy, szczerze? Nie...

piątek, 5 lutego 2010

Nienawiść i inne nieszczęścia

- Ichi, chodź! Śniadanie czeka!
- Eee... już idę!

Po raz kolejny widzimy rudzielca w roli głównej. Ubrał się i zszedł na dół do kuchni.
- Co dzisiaj serwujesz, Yuzu? - pyta Ichi.
- Pozostał tylko ryż i przystare kotlety rybne... przepraszam braciszku, ale wiesz jaka mamy sytuację finansową...
- Tak, wiem... - posmutniał.- Skończę szkołę i w wakacje pójdę do pracy, trochę będzie nam lżej wtedy.
- Nie musisz Ichi się dla nas poświęcać, poradzimy sobie... - wtrąca się Karin.- zresztą wiesz jaki jest ojciec... będzie się czepiać ciebie, że się nie uczysz...
- Niech się czepia, mam dobre oceny, a rodzinie zawsze można pomóc, a nawet trzeba...
Nastała chwila konsternacji. Wszyscy milczą wpatrzeni w swoje talerze. Jednak to nie trwało długo.
- Aaaaa!! moje dzieciaczki! jak się macie?!- tatuś przybył.- Oo, widzę kochanie, że pyszne śniadanko nam przygotowałaś! aż się ślinię na sam widok!! O, Ichigo! nareszcie wstałeś!!
- Cze...
- Oj, synu, nie bądź taki zasmucony!! cóż cię znowu gryzie?? stęskniłeś się za tatusiem??
- Nie... daj na luz i chociaż raz bądź cicho...
- No, jak wolisz, Ichigo. Znaj miłosierdzie ojca!!
- Tia...
Tata Isshin usiadł do stołu, je jak oszalały mlaszcząc przy tym. Ichigo je trochę szybciej, żeby uciec od ojca wariata. Kończy, wstaje i w milczeniu idzie do siebie do pokoju.

- Eh.. Ciekawe co w SS... znając życie to Renji'emu i tak się oberwie od Byakuyi...- pakuje plecak i schodzi na dół.- Dobra to znowu czas do szkoły... - myśli.

- Kurosaki-kun~!
- Aa... cześć Inoue...
- I jak poranek, Kurosaki-kun?
- A dobrze... tylko jakoś głowa zaczęła mnie pobolewać...
- To może pomóc ci pójść do pielęgniarki? [xD]
- Nie, dzięki... dam radę wytrzymać, aż tak źle nie jest- wysyła do niej lekki uśmiech i ciepłe spojrzenie.
Orihime zinterpretowała to na swój sposób i zrobiła się czerwona na twarzy.
- Jak wolisz... jakby co, to zawsze możesz na mnie liczyć...
- Wiem, dziękuję za troskę. - znowu uśmiech, do tego dotknął jej barku na znak sympatii.
Orihime zdaje się być tym mocno zmieszana, na jej szczęście Ichi za bardzo się jej nie przyglądał.
Doszli na teren szkoły, od razu natknęli się na Ishidę i Chada.
- O, Kurosaki... i Orihime, cześć wam.- zagaduje Uryuu.
- Ta... cze Ishida... Siemka Chad!
- Cze...
- Dzień dobry Sado- kun, Ishida-kun!
- Eh... ciekawe jakie będą wyniki z tych testów?
- Żadna nowość... i tak przodujesz w rankingu... - burczy Ichi pod nosem.
- No, wiesz Kurosaki, w przeciwieństwie do Ciebie to się uczę z zadowalającym skutkiem.
- Skończ już te przechwałki... chodźmy lepiej do budy... - łapie się za głowę, coraz bardziej zaczyna pobolewać.

Mija jedna godzina, druga, trzecia- z każdą następną ból robi się coraz bardziej nieznośny. Zmęczony tym wszystkim poszedł do pielęgniarki po tabletkę. W drodze powrotnej natknął się na Tatsuki.
- Co, Ichigo? Pękasz?
- Daj mi spokój, tak mnie boli głowa, że już nie daję rady... - łapie się za twarz próbując ukryć grymas bólu.
- Heh... nie wiedziałam, że z ciebie taki cienias.
- Eeeee?! Iiiiiiiiiiiiiiiiichiiiiiiiiiiiigoooooooooo!!- drze się Keigo. [xD]
- Ogarnij się młotku... po co tyle hałasu robisz...?
- Ichigo!! czy ja dobrze słyszałem?!?! ona... ona powiedziała, że pękasz?!? - wskazuje paluchem na Tatsuki.
- Zamknij się łośku, nikt cię nie prosił się wtrącać w rozmowę... - oczywiście dostało mu się w dyńkę.
- Aaaa...! za co niewdzięczna babo?!
- Za jajco! a teraz wynocha stąd, bo jak nie...
- No jak nie?! - dopytuje wzburzony.
- To dostaniesz jeszcze raz!
- Aaa..! dobra, to mnie nie ma, sayonara bracia i siostry!! - w jednej chwili zniknął za drzwiami klasy.
- Głupol nigdy się nie zmieni... - rzuca Tatsuki.
- Ta... - chłopak odchodzi jakby nigdy nic w stronę klasy.
- A ty gdzie?
- Idę do klasy, zajęcia zaraz...
- A ty od kiedy taki pilny się zrobiłeś??
- Od kiedy mnie przesłuchujesz...
- Pff... tez coś... tylko pytam...
- Tia...

Wchodzą do klasy. Ichigo w milczeniu omija Orihime i Ishidę, siada w ławce. Rozpoczęła się następna lekcja. Głowa tak zaczęła boleć, że chłopaka ogarnął zimny pot, ręce mu się trzęsą, nie słyszy już co mówi nauczycielka.
- Ichigo...- słyszy cichy głos.
- Heh...? Znowu ty...?- pyta w myślach.
- Ichigo...
- Dlaczego akurat teraz mnie wołasz, co?
Cisza.
- Kiedy ciebie wzywałem to milczałeś... zupełnie jak teraz!- krzyczy Ichi.
Wszyscy w klasie się spojrzeli na niego z wielkim zdziwieniem, nawet po Ishidzie było widać szok na twarzy.
- Kurosaki... dobrze się czujesz...? - pyta wystraszona nauczycielka.
- Ee... przepraszam... głowa mnie strasznie dzisiaj boli...
- Może ci w czymś jakoś pomóc...?
- Byłem u pielęgniarki... jak widać nie pomogło...
Podchodzi do niego.
- O matko, ale blado wyglądasz! Z tobą chyba naprawdę jest niedobrze...! Chodź ze mna musimy porozmawiać. Poszła za drzwi. Wstał i zamknął za sobą drzwi.
- Posłuchaj Kurosaki, niby nie powinnam tego robić, bo regulamin mi na to nie pozwala, ale wiem, że twój ojciec zna się na medycynie. Wypiszę ci zwolnienie do domu, a ty tam pójdziesz i zaczniesz się kurować. Nie mam zamiaru potem mieć nieprzyjemności, bo tobie się zasłabło, ooo nie... na to sobie nie pozwolę... żeby jakaś karetka przyjeżdżała i mi lekcje rozwalała. Pozwalam ci w drodze wyjątku, ale masz iść prosto do domu...!
Ichigo milczy próbując ukryć grymas bólu.
- Zrozumieliśmy się?
- Tak... dziękuję...
- Weź plecak z klasy i idź... mam nadzieję, że nie błaźnisz się jak Asano i nie udajesz, żeby opuszczać lekcje...
- Szczerze to by mi się nie chciało nawet udawać...
- Ja myślę...
Wszedł do klasy, spakował rzeczy i wyszedł w milczeniu.
- No, dobra moi państwo, czas kontynuować zajęcia! Kurosaki jest w tragicznym stanie, więc nie będzie on władny siedzieć dalej z nami w gronie, przynajmniej dzisiaj.
- A to cwaniaczek...! też bym tak chciał... - szepcze zrozpaczony Keigo.
- Słyszałam, Asano! W przeciwieństwie do ciebie, to Kurosakiemu naprawdę coś jest! Zamiast szemrać pod nosem to lepiej skup się na zajęciach!
- Tak jest, pani profesor...- odbąkuje załamany.
- Kurosaki- kun musi iść z powodu bólów głowy prawda sensei?
- Na to wychodzi... zresztą widzieliście, że nawet dziwnie się zachowywał już... teraz te choroby są takie nagłe... człowieka zaskoczy i pada mu na głowę... ale no cóż... a teraz wracamy do lekcji, bo i wam padnie jak nic nie będziecie robić!!

Ichigo cały zmarniały ledwo doszedł do domu. Czuł, że z każdym krokiem jego głowa robi się coraz cięższa, a ból staje się nie do wytrzymania. Jednak udało się. Rzucił się na łóżko plecami, złapał rękami za twarz, zamknął oczy. Leżał tak przez chwilę. Dziwnie się poczuł, zdawało mu się, że wiatr zawiał mocniej i coś zaczyna kapać na niego. Otwiera oczy i nie może wyjść ze zdziwienia. Znowu widzi przed sobą dziwny wieżowiec stojący w poziomie, na dworze pada deszcz. Poczuł, że ma na sobie strój shinigami, który moknie. Nerwowo zaczął się rozglądać, nikogo nie widział. Wstał. Pomyślał, że jak się skupi to może wyczuje czyjeś reiatsu. Po niedługiej chwili dostrzegł energię znajdującą się niedaleko niego za plecami. Odwrócił się i zobaczył Zangetsu.
- Oo, staruszku! Już dawno się nie widzieliśmy.- zagaduje zadowolony.
- Ichigo... Znowu jest przygnębienie w twojej duszy...
- A tak... wiem... - zamknął na chwilę oczy.- Mam parę zmartwień na głowie...
- Nawet wiem jakie!- głos się radykalnie zmienił.
Chłopak szybko zerknął co się stało Zangetsu, że tak mówi, ale nie miał się czemu dziwić; znowu spotyka hollowa.
- Znowu ty...
- A jakże by inaczej, heh...!
- Po co mnie tu sprowadziłeś?
- Żeby się rozliczyć z pewnych rzeczy, mój królu... - mina Hichi'ego posmutniała, a uśmieszek psychopaty zniknął.
- A niby z czego?
- Ty już dobrze wiesz z czego...- oczy hollowa zniknęły pod grzywką, zdaje się, że spoważniał.
- No właśnie nie wiem z czego, wyjaśnij mi to.
Hichigo w milczeniu otworzył prawą dłoń, w jednej chwili znalazło się białe Zangetsu w jego uścisku. Ostrze skierował w stronę chłopaka.
- Hej, Hichigo! Odpowiedz mi! Co cię znowu opętało?!
Hollow milczy.
- Cholera, no co jest?! nie dowiem się jak mi nie powiesz! Nie umiem czytać twoich myśli tak jak ty moich!
Najwyraźniej ta wypowiedź musiała go wyprowadzić z równowagi. Zniknął i zimną krwią zaatakował, Ichi ledwo mu uszedł. Również otworzył dłoń, pomyślał o swoim zanpakuto i momentalnie pojawiło się w ręce.
- Dobrze, że teraz zadziałało...-pomyślał.

Deszcz padał coraz intensywniej. Hollow stanął w bezruchu z ostrzem w dół, nadal milczy.
Ichigo zdezorientowany zachowaniem przeciwnika nie wie co ma robić, nigdy się tak nie zachowywał. Doszedł do wniosku, że to pewnie kolejny trick mający na celu zdetronizowanie go we wnętrzu duszy, więc postanowił zaatakować bez ogródek. Doskoczył do Hichi'ego z zawrotną prędkością, ale na nim nie zrobiło to żadnego wrażenia, przyjął atak blokując miecz jedną ręką, bez pasji w jego ruchach i zachowaniu. Chłopaka to trochę wyprowadziło z równowagi; hollow zawsze uwielbiał walczyć i demonstrować swoją dzikość, a tu zero reakcji. Nie zrażając się podszedł jeszcze raz, ale efekt był ten sam, Hichi nawet nie skierował głowy w jego stronę, jedynie ruchy ręki świadczyły o świadomości walki z panem.
- I czemu nie walczysz, co?! najpierw atakujesz, a teraz jesteś bierny! co jest z tobą nie tak!? hej! w ogóle to mnie słyszysz?!
Hollow opuścił ostrze w dół, zniknął. Ichigo nie spodziewał się tak szybkiego zwrotu akcji; ledwo udało mu się zablokować atak zza jego pleców. Prędkość przeciwnika znacznie wzrosła, beznamiętnie, ale jednak stanowczo Hichi atakuje. Nadal milczy i ma grobową twarz. Nagle, ku zdziwieniu chłopaka, znowu robi sztuczkę z kręcącym się ostrzem, rzuca tak parę razy, aż w jednej chwili nie wiadomo dlaczego pojawił się obok Ichi'ego, chwyta za rękojeść nadlatującej katany i szepcze pod jego uchem"bankai".

Ichigo wystraszył się nie na żarty. Również postanowił użyć bankai. Tuman kurzu po transformacji szybko opada, deszcz jak lał, tak leje.
- I po co ci to?- pyta zrezygnowany. - Jak się nie dowiem o co chodzi to niby jak mamy sobie wszystko wyjaśnić, co?
Najwyraźniej te słowa musiały rozdrażnić hollowa, zaatakował Getsugą Tenshou z wielką ofensywą bez wypowiadania formułki. Ichi dla kontry również wypuścił Getsugę. Nastąpiła eksplozja. Szybko zauważył, że z kurzu wyłania się Hichi z kataną uniesioną w górze, wyglądało to tak jakby miał to być wyrok za niecne postępki. Blok. Ichi ledwo daje radę powstrzymywać ostrze, które krzyczy żądzą krwi. I stało się.

Osuwający się biały miecz trafił w chłopaka jadąc po jego klatce piersiowej jak po maśle. Krew zaczęła bryzgać na wszystkie strony, oczy i cała twarz zszokowane. Spada bezwładnie na jeden z bloków. Upadając krew ciągnęła się strużką niczym drogowskaz. Leży bezwładnie na brzuchu. Nieco później niedaleko niego upada również czarna katana. Padający deszcz rozmywa napływającą krew z ciała. Nagle przed twarzą chłopaka pojawia się stopa Hichi'ego.
- Za co...? - wymęcza wycieńczony Ichi. - Nic nie zrobiłem...
- Zrobiłeś... i to wystarczająco dużo by na to zasłużyć... Nienawidzę cię jeszcze bardziej niż przedtem...
- Wiem... nienawiść jest z tobą zawsze obecna, ale zawsze mówiłeś w czym tkwi problem, a tu nic...
Rozdrażniony hollow kopie swojego pana w brzuch w taki sposób, że ciało przekręca się na plecy. Rozdarte ubranie jest całe umazane we krwi, padający deszcz tylko pogłębia ten stan. Ichi ledwo unosi powieki, dostrzega pomiędzy kroplami wody twarz oprawcy, zakrwawioną, zapewne od tego ataku, bez żadnego wyrazu. Białe ubranie jest przyozdobione masą czerwonych plam.
- Hichi...
Nagle hollow podniósł nogę i z całej siły wdepnął ją w ranę chłopaka.
- Aaaaaaaa......!!!!
- Kurwa mać! i jeszcze masz czelność zgrywać takiego błazna?!!?! Myślałem, że to ja jestem tym złym...!- znowu wdeptuje nogę z impetem.- Jednak jak widać ty też potrafisz być niezłym skurwielem, mój królu! Nie doceniałem cię, oo nie! Teraz już wiem, że jedziemy na tym samym wózku!
- Aaa...!! O czym tym znowu bredzisz...?!
- Ja bredzę?!! Ja?! - zbliża swoje ciało do głowy Ichigo nie zdejmując przy tym nogi z klatki piersiowej.- Posłuchaj mnie cwaniaczku! Myślisz, że ja nie wiem co ty sobie ostatnio urządzałeś? Wzywałeś mnie i tak!! Słyszałem twój głos, jednak nie miałem zamiaru odpowiadać ci ty zdradziecka szujo!
- A niby w czym ja cię zdradziłem...?
- Hahahaha....!!- pojawia się obłąkany śmiech.- A to dobre!! i myślisz, że ja niczego nie wiem, że ja niczego nie widziałem, nie czułem!?!? myślisz, że jak jestem hollowem to nie mam żadnych uczuć?!?!
- Zaraz ty...?
- O, widzę, że pamięć ci wraca, mój cwany królu!!
- Chodzi ci o Renji'ego...?- [red: drugi fan fic]
- Nie obchodzi mnie jak ma na imię ten małpiszon z czerwonymi kudłami!! może i się pierdolić z całym SS, a musiał wybrać akurat ciebie!! A ty kurwa zdradziecka istoto się zgodziłeś...!! - w oczach hollowa widać wściekłość i żal.- Aż do tej pory nie mogę uwierzyć, że poszedłeś się z nim pierdolić...kurwa mać!! - zdjął nogę z Ichi'ego. Odszedł kawałek i usiadł odwracając się plecami do chłopaka. Ręce położył na głowie;zaczął mówić szeptem.- Nie mogę w to uwierzyć... nawet ja bym tego tobie nie zrobił, królu...
- Hichi... - w oczach Ichi'ego pojawiło się współczucie zastępując ból i złość.
- Nic do mnie nie mów zdrajco... zdychaj sobie w samotności...
- Hichi...
- Nie odzywaj się...! lepiej milcz... w sumie to należy ci się większy wpierdol...
- Mówiłeś, że wiesz co myślę i czuję w danej chwili...
- No i co z tego...!?
- Wiedziałeś chyba, że mi było smutno bez ciebie... Wzywałem cię, bo cię potrzebowałem... miałem wyrzuty sumienia po tym co zrobiłem... zresztą w sumie tego nie chciałem robić...
- To nie ma znaczenia...- mamrocze Hichi pod nosem.
- Ma...! i to duże... poza tym jak ty byś się zachował widząc nagie ponętne ciało, do tego sam mnie kusił i namawiał...
Hichi milczy.
- No właśnie... tak myślałem... zrobiłbyś tak samo... nie muszę umieć czytać w twoich myślach żeby to wiedzieć...
Hollow odwrócił się bokiem w stronę chłopaka, jego spojrzenie było pełne smutku, żalu i rozgoryczenia.
- Hichi... przepraszam... poza tym wiesz, że ja ciebie...- hollow baczniej na niego spogląda.- ... no wiesz...
Na jego twarzy pojawił się mały złowieszczy uśmieszek, ale oczy były nadał smutne.
- Widzisz...? - Ichi także się uśmiecha starając się przezwyciężać grymas bólu.- jesteśmy jak bracia, o sobie wszystko wiemy... poza tym nigdy bym ciebie nie zostawił dla innego...
- A co z tą biuściastą laską co się do ciebie podwala od samego początku...?
- Jaką znowu laską?
- No tą rudą, Inoue czy jak jej tam...
- To ona się do mnie podwala...? - na twarzy Ichi'ego maluje się rumieniec.
- Heh... - Hichi znowu się uśmiecha po staremu.- Widzę królu, że faktycznie beze mnie to dużo nie zdziałasz.

Wstaje, podchodzi do Ichi'ego cały przemoczony. Kładzie się koło niego na boku w kałuży krwi.
- Rozchmurz się, Ichigo. Mam już dosyć tego deszczu... W twoim świecie to nawet tyle nie pada co tutaj...
- Rozchmurzę się jak mi wybaczysz... - spogląda na niego z troską w oczach.
- Wiesz, że nie jestem w stanie...
- Jesteś... zresztą i tak wiesz co ja do ciebie czuję
- Hmm... wiem... Ale i wiem co do niego czujesz...
- A co czuje...?
- A jak ci się wydaje? Nie odkryłeś tego jeszcze w sobie, ale ja już to widzę w twoim sercu...
- Sam nie wiem co mam o nim myśleć... Dziwny jest, to fakt, ale ma i też swoje zalety... - lekko się uśmiecha do siebie.
- To widzę, że muszę ustąpić miejsca więcej niż jednej osobie w sercu...
- Dlaczego więcej niż jednej?- szczerze się zdziwił.
- Oj, królu, królu... - Hichi szczerzy do niego zęby.- na prawdę jesteś taki naiwny i prostolinijny, a w zawsze wydawało mi się, że takiego zgrywasz. Poza twoją rodziną, mną i tym kolesiem jest jeszcze spory wężyk osób do twojego serca.
- Jak duży...? - lekko się czerwieni.
- Nie powiem ci. Gdybym to zrobił to by nie było takiej zabawy. - w oczach Hichi'ego można znowu dostrzec tę psychopatyczną iskrę charakterystyczną dla niego.
- Oj weź powiedz, chcę wiedzieć...
- Dowiesz się w swoim czasie. Wystarczy jak mam cię przynajmniej teraz na wyłączność.

Hichi odwraca się na brzuch i opiera łokciami o powierzchnię bloku z dłoniami na żuchwie. Deszcz przestał padać.
- No, nareszcie, królu... ile można było czekać...?
- Wybacz, zamyśliłem się...
- Nawet wiem o czym, a raczej... o kim.
- Nie musisz być taki ciekawski... Aaaa... boli...- złapał się za tors.-... czemu mnie tak urządziłeś...? i jak ja teraz wrócę do siebie...?
- A sorki, trochę mnie poniosło.
- Jak zwykle...
Ręka hollowa spoczęła na wielkiej ranie, po chwili zrobił się jakby błysk i rana zaczęła w ekspresowym tempie się goić, po ok. 30 sekundach nie było po niej śladu, jedynie pozostałością po niej jest rozszarpane ubranie i masa krwi wokoło.
- O, matko! ale szybko...! Jak ty to zrobiłeś??
- Normalnie. Każdy hollow to potrafi. - znowu pojawia się złowieszczy uśmieszek.
- No, nieźle muszę przyznać.
- Też tak myślę.

Mina Hichi'ego lekko spoważniała, zbliżył się do twarzy chłopaka.
- To jak, wybaczysz mi?- ponawia pytanie Ichi.
- Chyba nie mam wyjścia.

Obydwoje się uśmiechnęli, Hichi zbliżył swoje białe wargi i dotknął delikatnie ust Ichi'ego, z odwzajemnieniem.
- Ale z tym draśnięciem to przegiąłeś.- rzucił rudzielec.
- No wiem, sorry, poniosło mnie. A ciebie by nie poniosło?
- Nie wiem jak bym się w takiej sytuacji zachował... pewnie byłbym rozgoryczony...
- Heh...- wstał i odwrócił się plecami.
- Hichi...- Ichi zerwał się i oparł na łokciach.- A ty co odwalasz? Chyba już sobie wszystko wyjaśniliśmy, nie?
- Ta...- spogląda na niego zza ramienia.- Wiedz, że zawsze mam cię na oku, Ichigo...
- No wiem... od dzisiaj to aż za dobrze...
Ku zaskoczeniu chłopaka hollow nagle trzymał w dłoni białą katanę.
- Hichi... co ty robisz...?
- Czas żebym się usunął... Chciałem zająć twoje miejsce, ale teraz po tym wszystkim nie potrafię... Następnym razem koń stanie się królem...- spogląda na niego z nieskrywaną satysfakcją oblizując przy okazji krew z ręki.
- A ty znowu te brednie opowiadasz...? Nie możemy współpracować...?
- Nie ma takiej opcji... a z drugiej strony nie chcę żebyś przegrał, mój królu...
- Nie...! przestań w końcu...- wstaje.
Hollow udając, że nie słyszy wbija sobie ostrze w brzuch z całym impetem. Klęka.
- Hichigo...! nie rób tego...! nienawidzę jak musisz znikać...!- spanikowany łapie się ręką za głowę.- A już na pewno nie w taki sposób...!
- Heh...- na twarzy hollowa pojawił się nieskrywany uśmiech zwycięstwa starając się stłumić przy okazji grymas bólu. Opada na bok z ostrzem przeszywającym ciało na wylot, z rany zaczyna się lać krew.
- Hichi... matko... Hichi...! co ty wyrabiasz...?!- podbiega do niego, klęka, w oczach widać przerażenie i strach.
Hollow wyciąga ostrze, rzuca je bezwiednie gdzieś obok siebie i leży w rosnącej czerwonej kałuży.
- Hichi, co ty znowu odpierdalasz?! Nie mów mi, że musisz już iść... nie rób mi tego!!
- Przykro mi, królu... zasady są jasne... mój czas dobiega końca... zresztą nie mazgaj się... przecież dobrze wiesz, że i tak się spotkamy prędzej czy później... heh...
- Ale ja nie chcę żebyś odchodził, nie teraz... - w ochach chłopaka zaczynają się pojawiać łzy.
- Nie bądź taki egoistyczny, królu. Zresztą wiesz co do ciebie czuję, chyba jak na razie powinno to ci wystarczyć?- odwrócił część ciała na wznak.
- Hichi... - łzy spływają chłopakowi po twarzy; ręką zaczął czule głaskać głowę hollowa.- Proszę, nie teraz... potrzebuję cię...
- Heh... zobaczy się... nie rozczulaj się tak, bo stracisz w moich oczach.

Niespodziewanie Hichi zaczął się dematerializować od nóg.
- Hichi... nie... - Ichigo wyraźnie załamany szybko schylił się nad jego twarzą i namiętnie pocałował w usta. Po chwili nic już nie zostało. Jedynie kałuża krwi świadczy o tym, że tu ktoś leżał i cierpiał.
- Nie...- mamrocze pod nosem zrezygnowany. Zamknął oczy i położył się na wznak w jeszcze ciepłej krwi. Zaczął rozmyślać o całym tym zdarzeniu, zaczynając od tego dlaczego uległ Renji'emu i dlaczego Hichigo się tym przejął, w sumie niby nie ma skrupułów i sumienia, albo i ma.

- Ichigo...
- Hm...? -otwiera oczy.
- Ichigo... wstań...
- Zangetsu? A ty co tutaj robisz?
- Mieszkam w twojej duszy, jak zawsze...
- Nie to miałem na myśli... Co się stało z hollowem?
- Teraz jest uśpiony, póki co to nie ma władzy nad twoją duszą.
- Domyślam się... Sam się pozbawił władzy...- zamknął oczy ponownie.
- Dziwne...
- Wiem... ale on zawsze jest nieprzewidywalny, staruszku...


- Ichi... Ichi...!
- Karin?- znowu otwiera oczy.- A ty co tutaj robisz...?
- Czemu nie jesteś w szkole?
- Co...? Aaa... źle się czułem i nauczycielka mnie zwolniła do domu...
- To musiało być z tobą naprawdę źle...
- Czemu?
- Przez dłuższy czas cię wołałam, a ty nagle zrobiłeś się siny a potem szarawy... aż się nie na żarty wystraszyłam... A teraz jak się czujesz...?
- Teraz o wiele lepiej.- siada na łóżku i głaszcze ją po głowie.- Dzięki za troskę, Karin.
- Wiesz co to może weź jeszcze powypoczywaj, zawsze to ci na dobre wyjdzie.
- Tak chyba zrobię.- znowu się położył.- To zapewne twoja zasługa Hichi, co?- pyta w myślach.- Nieźle mi się dostało za tamto...- odwraca się na bok, na ustach pojawia się mały uśmiech.- Wybacz... wiesz, że ja ciebie też...

wtorek, 12 stycznia 2010

Goście, goście...

Mijają dwa tygodnie od ostatniego "starcia" z hollowem. Od tamtego czasu Ichigo miał dosyć soro niezręcznych sytuacji przy spotkaniach z rodziną, a szczególnie z tatuśkiem, który do tej pory się wydziera na cały dom, że jego syn dojrzewa. W konsekwencji Yuzu się wypytuje o co chodzi, a wtedy Karin jej tłumaczy w dosyć oględny sposób o spotkaniu brata z "obcym" bratem i wychodzi na to (wg wniosków Yuzu), że Ichi kocha samego siebie (oczywiście w sensie uczuciowym, a nie fizycznym). W sumie nie ma co się dziwić rudzielcowi, chyba nikt by nie chciał być na jego miejscu.

Kiedy tak się zamartwiał to zdawał sobie sprawę z tego, iż jego hollow tak samo cierpi siłą rzeczy i raczy go niekończącymi się strugami deszczu. Starał się na siłę cieszyć, ale w końcu wychodziło jeszcze gorzej i pochmurniał na całe dnie.

Nadszedł nowy tydzień, czas iść do szkoły. Po drodze spotkał Chada i Orihime.
- Cześć wam.- odparł Ichigo.
- Dzień dobry, Kurosaki-kun. [musiałam to dać xD] Przygotowałeś się na dzisiejsze zajęcia?
- Ta... Coś tam czytałem...
- Ha, ja też. Mam nadzieję, że na kartkówce nie będzie tak trudno, jak to nauczycielka nam opowiadała...
- Pewnie ściemniała, jak zawsze... - parsknął.

Dalej rozmowa się urywa, idą w milczeniu. Oczywiście Sado nie am nic do powiedzenia, wystarczy, że Orihime go zamęczała od rana monologami i infantylnymi pytaniami. Po około dziesięciu dochodzą na teren szkoły, jednak zanim zdążyli wejść do budynku usłyszeli znajomy głos zza drzewa.
- Dokądś się wam spieszy?
- Na zajęcia... - odbąkuje Ichigo domyślając się, że to jest Rukia. - Co tu robisz..? Znowu coś się dzieje?
- Nie. A zawsze coś się musi dziać jak się pojawiam?
- Do tej pory tak było...
Pojawia się im postać drobnej brunetki z wielkimi oczami, ubrana w mundurek szkolny.
- Dzień dobry, Kuchiki-san! Co cię do nas sprowadza?- pyta [oczywiście] Orihime.
- A tak wpadłam.. chciałam z wami pogadać, mam trochę wolnego w SS, więc sobie pomyślałam, że odwiedzę przyjaciół.
- Oo, jak miło z twojej strony, Kuchiki-san.- odpowiada Orihime z uśmiechem.
Rukia wydaje się być zadowolona z przywitania, jednak po chwili jej rysy twarzy się zmieniają drastycznie, wygląda na zszokowaną.
- Renji.. - wyjękuje.- Co ty tutaj robisz...?
Wszyscy się odwracają. Widzą chłopaka w hipisowskich ciuchach z czerwoną spiczastą kitą na głowie.
- Siemka wszystkim. - Podnosi rękę na znak przywitania. - Jestem tutaj z tego samego powodu co ty, Rukia. Kapitan Kuchiki też dał mi parę dni wytchnienia od obowiązków. A myślałeś, że tylko trzynasty oddział ma takie przody, co?- szczerzy zęby.
- Braciszek pozwolił ci pójść z nieprzymuszonej woli...?
- Pozwolił, ale pod jednym warunkiem...
- Tak myślałem... - bąknął pod nosem Ichigo niezbyt przejęty wizytą gości.
- Pod jakim? -dopytuje Rukia.
- Po urlopie będę musiał robić za dwóch przez miesiąc... -stęka załamany Renji.
- Nie przejmuj się, nadgonisz to... braciszek tego dopilnuje.
- Wiem i to mnie dobija...
- Dlaczego ubrałeś się jak hipis? - wtrąca Sado wskazując palcem na koszulę a'la disco.
- Co, nie podoba ci się, Chad? To jest hit mody!
- Tyle, że z zamierzchłych czasów... - dopowiada Ichi.
- Przecież to jest nadal trendy! widziałem o w tv! tak poubierani kolesie tańczyli na migających kafelkach, a nad nimi kręciła się błyszcząca kula!
- A wiesz, że jest takie coś jak puszczanie starych filmów...? matole..? - ripostuje znudzony.
- Ta, jasne! Chyba w twoich korzeniach!
- Mówi się "chyba w twoich snach", nawet nie umiesz się poprawnie wysławiać, głupku...!
- Co?! Ja ci zara dam głupka!
I oczywiście jak to faceci zaczęli się prać w najlepsze...
- Możecie przestać...?- szepcze wystraszona Orihime.- Potem nabawicie się siniaków...
Słysząc to, Sado złapał jednego i drugiego za głowy i przemówił:
- Orihime powiedziała, że będziecie mieć siniaki, więc dajcie sobie spokój.
- Dziękuję, Sado-kun... -wyszeptała.
- Dajcie sobie siana z tymi waszymi wygłupami... - odparła zbulwersowana Rukia.- Chodźmy lepiej na te wasze zajęcia...

Jak powiedziała, tak zrobili. Na miejscu spotkali Ishidę w pierwszej ławce i oczywiście Keigo, którego jest pełno, no i te jego przywitanie "Ichiiiiiiiiiigooooooooo...!!" - nie wyszło mu jak zwykle...
Wszyscy usiedli w ławkach i nikogo nie zdziwiła obecność Rukii i Renji'ego; Ichigo pomyślał sobie, że jak zwykle musiała użyć jakiś sztuczek od Urahary. Przez całe zajęcia nie mógł się skupić na tym co mówi nauczycielka, jego umysł zaprzątało przybycie tych dwojga. Zerknął a nich, szeptali między sobą; bardzo go ciekawiło o czym tak cały czas nawijają. I w sumie po co tu przyszli? Nawet nie zauważył, że jest już dzwonek na przerwę. Podchodzi do niego Ishida.
- Co taki jesteś zamyślony, Kurosaki?
- Tak po prostu... - odburkuje mu.
- W sumie po co Abarai i Kuchiki tutaj przybyli? - siada na ławce Ichi'ego.
- Gadają, że wpadli pogadać.. Niby mają urlop... Tyle, że Renji ma przechlapane jak wróci.
- A to niby czemu?
- Bo za przybycie tutaj musi potem odpracować solidnie u Byakuji...
- No, nie dziwota. Niech się cieszy, że w ogóle mógł sobie pozwolić na chwilę leniuchowania. Mam rozumieć, że będą nocować u ciebie?
- Chyba śnisz! -zrywa się rudzielec.
- Łoł, bez tych nerwów. Tylko zapytałem.
Podchodzi do nich Rukia.
- Coś się stało chłopaki?
- Omawiamy kwestię waszego noclegu w świecie żywych. -kwituje Ishida.
- A to już ustalone.
- Jak to...? - wyjękuje Ichi robiąc przy tym oczy jak spodki.
- Ja śpię u Orihime, a Renji u ciebie.
- Ale... ja nie...- przerywa mu Rukia kontynuując dalej.
- Już się zgodziła. Przecież gadałeś, że nie chcesz, żebym sypiała w szafie u ciebie, to w zamian podrzucam ci Renji'ego jako męskie towarzystwo.
Ichigo zrezygnowany siada w ławce w milczeniu i ze spuszczoną głową.
- 1:0 dla SS, Kurosaki. -Podsumowuje Ishida poklepując chłopaka po ramieniu.

Po lekcjach wszyscy spotykają się pod szkoło.
- To na razie wszystkim, egzaminy nie czekają, idę się uczyć. -zaczyna Ishida.
- Do zobaczenia, Ishida- kun! [tak, to ona xp]
- Nara... -kwituje Sado.
- Mam nadzieję, że miło spędzicie czas, papatki. -rzuca Rukia na odchodne idąc razem z Sado i Orihime. Pozostali jedynie Ichigo i Renji.
- I co, myślisz, że przekonasz mojego ojca do tego żebyś u mnie spał? -pyta cynicznie Ichi.
- Już się zgodził.
- Że co?!
- Zanim do ciebie przyszedłem to już wcześniej rozwaliłem swoje manele w twoim pokoju.
- Bez jaj...! Nie mów mi, że moją rodzinę zahipnotyzowałeś tak jak Rukia...
- Mam na to swoje sposoby. -szczerzy zęby uznając, że ta wypowiedź była z jajami.
- Tym ubraniem to na pewno ich nie oczarowałeś...
- Oj, zamknij się! nie znasz się i tyle...
- Żeby tylko tak było...

I tak szli sprzeczając się jak to mają w zwyczaju. W domu tata Isshin nadal bredził, że syn dojrzewa, ale nowa wersja odnosiła się raczej do ... zbliżających się egzaminów. Ichigo słysząc to zdygotał się mocno - Czyżby tak bardzo zaingerował Renji, że aż majaczą? - pomyślał. Egzaminy ma dopiero za trzy miesiące, czyli szmat czasu jeszcze. Trochę mu humor się poprawił, że może zapomnieli o tej mega wpadce z hollowem. W sumie to sam by poszedł do Urahary, żeby połowę głupich wspomnień im wymazać w jego roli głównej.
- A gdzie jest Kon? - zagaduje go Renji.
- Został u Orihime , bo już miałem tgo małego bubka chwilowo dosyć... Jakbyś miał takiego nadętego miska w sypialni to byś zrobił to samo co ja...

--------------------------------------

Przejdźmy zatem na chwilę do domu Orihime, co tam słychać u Kona.

- Ah!! Jakiż ten świat jest wspaniały!! - majaczy Kon. -Najpierw zrządzenie losu żebym został zesłany do raju [czytaj:dom Orihime xp] do mojej bogini piękności, a teraz na dokładkę jest moja kochana siostrzyczka!! aaa!- oczywiście nie omieszkał podejrzeć co tam ma Rukia pod spódnicą.
- Spadaj zboczeńcu!! - oddaje mu z kopa z pasją.
- Kon- chan, mógłbyś być trochę grzeczniejszy dla gościa? - próbuje go uspokoić Orihme (bezskutecznie)
- Oczywiście moja pani... - włazi jej w biust udając, że pływa. [xD]
- AAA! *trzask* - Orihime jednak nie jest w stanie wytrzymać i daje mu z liścia. [xD]
Lekko nie będą miały...


---------------------------------------

Wróćmy do naszych panów.

- To gdzie będę spał?- zagaduje Renji, próbując przerwać niezręczną ciszę.
- Na pewno nie w mojej szafie...
- A czemu nie? Kiedyś tam się kimnałem z raz.
- Kiedy?! - Ichi robi wielkie oczy. - Przecież tam była tylko Rukia...
- Kiedyś jak z nią gadałem w szafie to wyszła na chwilę, a ja czekałem i czekałem, to w końcu niechcący zasnąłem. A nie mówiła ci, że miałem do niej wpaść?
- Nie...- odburkuje.- Świetnie... i czego się jeszcze dowiem od tego młotka?- myśli sobie zdegustowany.
- No, dobra. To ustalone.
- Niby co?
- Będę spać w twojej szafie, Ichigo. - zgarnia swoje manatki i rzuca w głąb szafy.
- Co?! wypad mi stąd! Mówiłem ci, że w szafie absolutnie odpada!
Renji ignorując protesty bez skrępowania zaczął się rozkładać siadając na półce w szafie.
- Hej! Słyszałeś, co powiedziałem?! Nie ma szafy! Poszedł mi stąd! - drze się Ichi machając przy tym nerwowo rękami.
- Co? Nie słyszę cię.
- Nie ma szafy!!!
- Ale ja już się zadekowałem. - rozkłada pościel w tym czasie.

Ichi'emu ręce opadły. Nikt go nie słucha, do tego hipis włazi mu do pokoju na bezczela... Wkurzony zaistniałą sytuacją w milczeniu schodzi na dół do kuchni. siada przy stole i patrzy się na Karin i ojca jak się sprzeczają o jakąś głupotę. ale nagle zobaczył jak Renji zagaduje Yuzu co gotuje na kolację. Tego było za wiele; żeby jeszcze podkupywać rodzinę! Ichi zrywa się jak oparzony.
- Zostaw Yuzu w spokoju!!
- O co ci chodzi braciszku? Twój kolega jest bardzo sympatyczny, więc nie wiem w czym problem.
Renji szczerzy zęby z zadowolenia.
- Właśnie! co ci znowu odbiło, Ichi? - wtrąca się zdegustowana Karin. - Co prawda twój kumpel to idiota, ale jakiś nawiedzony to nie jest w przeciwieństwie do naszego ojca...
- Oj, Karin... Nie bądź taka surowa dla swojego tatuńcia...
- Daj spokój tato! chociaż raz byś się ogarnął przy obcym...
Znowu się kłócą.
- Oni to tak zawsze?- pyta się Renji.
- Tak, ale w ten sposób pokazują, że się kochają. - odpowiada Yuzu se słodkim uśmieszkiem. - Zapraszam do stołu, jedzenie zaraz podaję.
- O, super! - [ekscytacja Renji'ego] - już od dawna jestem głodny!
- No, nareszcie córeczko! Jeszcze trochę i twój tatuś by zdechł z głodu, ha ha ha!!
- O rany... - wzdycha Karin. - Nigdy chyba nie przestaniesz z tymi żartami...
- Ja nie jestem głodny... - odburkuje Ichigo i idzie na górę do swojego pokoju.
- Oj, szkoda braciszku... Zrobiłam dzisiaj twoje ulubione danie...
Ichigo słysząc Yuzu stanął na chwilę w korytarzu i zrobił przy tym grymas żalu. Tak naprawdę jest głodny, tyle że nie ma zamiaru znosić Renji'ego jak przymila sie do jego rodziny. duma nie dała za wygraną, bo poszedł dalej.

Rzucił się na łóżko, przekręcił na bok w stronę ściany i zaczął rozmyślać o dzisiejszym dniu. Trwało to tak z piętnaście minut po czym zasnął niespodziewanie.
Po długim czasie odkręcił się na drugą stronę, otworzył leniwie oczy i się wystraszył mocno. Leżał przed nim Renji. Opierał głowę na prawej ręce i wpatrywał się w Ichi'ego.
- Wyspałeś się? - zagadał.
- Co ty tu robisz?! Nie wystarcza ci moja szafa, na którą i tak nie wyraziłem zgody?!
- Wolę być tutaj.
- Ty to zawsze jesteś taki bezczelny?!
- Wtedy kiedy mam ochotę...- odpowiada spokojnie. Schylił się powoli, blisko ust Ichi'ego, zbyt blisko...
- Renji... - rudzielec zaczął się czerwienić; z każdą chwilą coraz bardziej. - Co ty robisz...? Przestań...
-Dlaczego miałbym przestać?- mina Renji'ego robi się poważniejsza.
Ichigo nie wie co ma odpowiedzieć; czuje się lekko spanikowany i osaczony.
- Widzisz, nie ma powodu żebym przestał. - na jego twarzy maluje się lekki uśmiech.
- Jest... -wzrok Ichigo wydaje się być rozbiegany, zdradza go niepewność i zakłopotanie w oczach. -Po prostu przestań... Nie chcę...
- Oj, nie bądź taki oporny. - zbliża lewą rękę do twarzy chłopaka.
- Nie! - Ichi gwałtownie uderza dłoń. - Nie chcę, zrozumiano?! - siada na łóżku. - a teraz złaź natychmiast z mojego łóżka i won do szafy! Tam jest i nie jest twoje miejsce.
Renji widząc zdecydowanie i złość w głosie postanawia niechętnie wstać.
- Idź spać! I daj mi spokój! - wkurzony wychodzi do łazienki żeby się umyć.
Renji zdaje się średnio przejmować wywodami rudzielca. Zdjął ubranie, rozpuścił włosy i położył się spać zamykając przy tym szafę od środka.

Po kilkunastu minutach wraca Ichi. Nie widzi gościa w zasięgu wzroku. W bokserkach kładzie się do łóżka. Niestety nie jest w stanie zasnąć, bo w szafie słychać co jakiś czas chrapanie i jakieś majaczenie. Położył się na plecach i zaczął rozmyślać gapiąc się beznamiętnie w sufit. Na jego twarzy malował się niepokój, lęk, może nawet i strach.

Ichigo obudził się o świcie, promienie słońca drażniąc jego oczy wymusiły na nim by wstał z łóżka. Przeciągnął się i podrapał po głowie. Spojrzał na szafę i przypomniał sobie, że od wczoraj na Zeimi są Rukia i Renji. Podszedł do niej przecierając sobie oko, otworzył drzwi.
- Wstawaj, już ranek... - mamrocze znużony snem.
Cisza.
Eee... słyszałeś...? Wstawaj...
Spogląda na wnętrze szafy i go zamurowało.
Na prowizorycznym posłaniu leży Renji w dziwacznej pozycji, poduszka częściowo na jego głowie, a kołdra chaotycznie wplątana w ciało- nagie ciało. Widok ten przyprawił Ichi'ego o szybsze bicie serca, na twarzy wystąpiły rumieńce, po ciele zaczęły spływać krople potu. Nie wiedział co ma o tym myśleć. Jest facetem i miał już kontakty z innymi, ale za każdym razem czuje się zawstydzony i zmieszany w takich chwilach. Jednak z drugiej strony nie może się oprzeć - ponętne muskularne ciało, ozdobione wymyślnymi tatuażami, idealna sylwetka... Do tego te jego zmysłowe dłonie i silne nogi, ostre rysy twarzy... Ten widok jest jak urok, spod którego nie można się uwolnić.
Przypomniał sobie, że miał go obudzić.
- Renji... -szepcze wystraszony.
A Renji zamiast wstać to przekręcił się z boku na plecy. Jego ogniste, długie włosy wiły się bezwładnie po ciele i posłaniu. Na dodatek niechcący kołdra się osunęła z bioder i ukazały się chłopakowi klejnoty w pełnej okazałości. Ichi zdygał się tym, jego oddech się mocno pogłębił, ręce zaczęły drżeć; czuł jak serce mu wali jak młot, jak klatka piersiowa skacze niczym oszalała; ma wrażene, że coś stanęło mu w gardle ze strachu jaki go ogarnął, a zimny pot spływa strużkami. Z jednej strony napawało go to obrzydzeniem, ale z drugiej podniecenie dawało o sobie znać. Jak patrzył na jego jądra, a w szczególności penisa to zdawało mu się, że coś go elektryzuje. Wyobraził sobie przez moment chwilę uniesienia jak jęczy z silnej podniety, a Renji wchodzi w niego pełen napięcia i ekstazy. Na samą myśl nie mógł się powstrzymać od oblizania warg. Czuł to w kościach, wyobrażenie zdawało się być takie realne. Ma tak wielką ochotę ścisnąć jego kija... Nie... Cofnął ręce, drżały mu jak oszalałe. Lewą rękę oparł z wielkim trudem o framugę otwartych drzwi szafy, drugą zaś złapał za głowę tocząc walkę wewnątrz niej.
- Co ja kurwa wyrabiam...?! - myśli przerażony. - Co ja wyrabiam...?? Dlaczego...? Dlaczego tego chcę...? przecież wiem, że nie... On jest głupi, poza tym ja z facetami nie... Zaraz... a Hichigo? on... ja... sam już nie wiem...
Ichigo w wielkim zamyśleniu stoi tak w bezruchu przez dłuższy czas nad Renji'm, zamknął oczy.
- Dlaczego go nie ma...? I czemu się odzywa...? Już drugi tydzień mija i nic... -stwierdzenie tego faktu zaniepokoiło go.

Oprzytomniał jednak; odszedł w stronę okna i patrząc się na nie zaczął nieco głośniej mówic.
- Renji wstawaj...
- Mmm, co...? - niezdarnie oparł się na łokciu.
- Wstawaj... Ogarnij się i chodźmy na śniadanie...
- Mmm... a no tak, śniadanie. Dobra, daj mi pięć minut, chlapnę się i idę.
- Mam taką nadzieję...
- A ty co taki przybity? - wstaje.
- Tak po prostu... nieważne...
Podchodzi do Ichigo stojącego tyłem, delikatnie suwa dłońmi po jego ramionach, by później objąć go w talii. Chłopak za specjalnie się nie opiera co lekko zdziwiło to Renji'ego, jednak nic nie powiedział. Stali tak wpatrując się w okno pełne promieni słońca. Po dłuższej chwili Ichi dotyka ręki Renji'ego i szepcze:
- Załóż gacie...
Renji słysząc to najpierw się zdziwił, a potem parsknął śmiechem.
- I dlatego jesteś taki markotny?
- Mówiłem, że nieważne... I na noc też zakładaj porty albo gacie...
- Jak wolisz, twój dom, twoje zasady. chociaż ja tam wolę być wolny i nieskrępowany przy każdej nadarzającej się okazji.
Zdejmuje uścisk.
- To łaź sobie na plażę nudystów...
- Na co?
- Na plażę, gdzie bez skrępowania można latać z gołym fiutem...
- O, nawet o tym nie słyszałem. Musimy się tam kiedyś wybrać razem.
- Na pewno nie ze mną...- mamrocze Ichi.
Renji znowu udał, że nie słyszał tego. Za to bez skrępowania zaczął się drapać po jajach. Ichi słysząc podejrzane dźwięki odwrócił się i zrobił się cały czerwony.
- Czy cię popierdoliło?! Co ty wyrabiasz...?!
- Jak to co? Nie widać? Swędzi mnie to się drapię.
- To jest obleśne...
- No, chyba mi nie powiesz, że cię nigdy nie nosiło z potrzebą podrapania się...?
- Nie twój interes... Poza tym to jest obleśne żebys to robił w moim pokoju...!
- Tak? To czemu się ciągle mi gapisz między nogi? -pyta wyraźnie zadowolony.
- Nie wiem... A co ma to do rzeczy...?!
- Ma... i to dużo...
Renji prowokacyjnie zaczął się bawić swoim członkiem.
- Przestań... -jęczy Ichi bez przekonania.
- Dopiero zaczynam...
Ruchy ręką są coraz intensywniejsze i gwałtowniejsze. Ichi mimo absurdalnego zawstydzenia zaczyna szybciej oddychać, znowu oblał go zimny pot, a ręce drżeć. Renji widząc jego podniecenie poczuł przypływ energii, ciarki przeszły go po plecach.
- Stanął mu... - myśli spanikowany Ichi.
Renji podszedł do niego, namiętnie przytulił, ręce ogarnęły twarz. Patrzy mu prosto w przerażone oczy. mimo niemego protestu, wtapia swoje usta w wargi chłopaka. Świat jakby stanął do góry nogami, emocje są tak silne, że już nad nimi nie panuje. Najchętniej to by skakał, dygotał, nie jest w stanie opisać tego co teraz przezywa. Jednocześnie ogarnia go wstyd, że i jemu pod bokserkami staje. Przerywa tę burze namiętności.
- Co się stało? Nie podoba ci się?
- Ja... ja nie mogę... - mamrocze Ichi. Odwraca się tyłem.
Renji zorientował się, że Ichi'ego najwyraźniej przeraża męskość i emocje związane z seksem. Wygląda na zagubionego, nie wie czego chce. Podszedł do niego. Złapał go za biodra i powoli stanowczym ruchem zaczął kierować dłonie w dół opuszczając mu bokserki za pośladki. Spojrzał na nie. Są tak apetyczne, że nie mógł się powstrzymać, by ścisnąć niczym kobiece piersi. Wystraszony Ichi zajęczał, jednak nie opierał się. Stał tak w milczeniu. Oczy rozbiegane, a usta ponownie oblizał.
- Masz takie piękne ciało, Ichigo... Nie masz się czego wstydzić.

Po tych słowach Renji skierował prawą dłoń na jego łono schodząc do ud, następnie muskając jądra, by finalnie złapać za członka. Był sztywny i nabrzmiały do czerwoności. Ręka zaczęła powoli suwać do przodu i do tyłu. Ichi'ego zaczęlo ponosić, bo ręce wygiął do tyłu próbując przyciskać jego głowę. Stali w tej pozycji przez minutę po czym ku zdumieniu Ren ji'ego Ichi zdjął bokserki, rzucił go na łóżko i namiętnie całował jego usta, uszy, szyję, tors, sutki, ramiona i brzuch. Kiedy doszedł do pępka zerknął na jego minę i z błyskiem w oku zszedł niżej liżąc ponętnie uda, jądra i na koniec członka. Muskał ustami sam czubek na przemian z lizaniem. Na twarzy Renji'ego malował się intensywny grymas z podniety, usta miał otwarte; zaczął jęczeć i wić się po łóżku. Przyciskał jego głowę sugerując, by zaczął ssać. Tak też się stało.

Obydwoje tryskali seksem, nie dało się ukryć, że Ichigo daje szczerze i bez oporów. Nagle Renji wstał, złapał go za rękę, zaciągnął do szafy i zamknął drzwi.
- Co robisz? Było źle?
- Tu będziemy mieć spokój. - zapalił lampkę; wytworzyła się specyficzna atmosfera w pomiesczeniu.
- Renji... -sapie Ichi.
- Co?
- Wejdź... wejdź we mnie, proszę...
Zamiast tego Renji usiadł za Ichi'm, złapał go za nabrzmiałego penisa i zaczął posuwać ręką; coraz szybciej.
- Przestań... Co robisz...?
- Pomagam ci, a teraz zamknij się i całuj mnie.
Ichi z dużym trudem wychyla głowę do tyłu, wystawia kusicielsko język i lekko nadyma usta. Oczywiście Renji nie mógł się powstrzymać i lizali się przy waleniu konia.
- Aaa... dochodzę...
- To w takim razie wypnij się.

Chłopak oparł się na klęczkach nałokciach po czym Renji wszedł w odbyt swoim ociekającym spermą członkiem. W jednej chwili mało nie stracił panowania nad sobą; czuł taką dawkę energii, szczęścia, podniety, ogłupienia i słabości, że nie potrafił tego opisać- zupełnie jak opętanie, albo zatracenie trzeźwego myślenia.
- Nie wytrzymam... -jęczy. Przestaje się kontrolować. Oczy nabiegają mu łzami, rozmarzone i rozbiegane, sutki ma sterczące, dostaje gęsiej skórki, a jego penis ledwo trzyma ładunek, który juz powoli zaczyna ulatywać.
Renji czując nadchodzące szczytowanie posuwa Ichi'ego coraz szybciej i brutalniej; zdarzyło mu się nawet dać klapsa w tyłek [xP].
- Aaa... szybciej...
- Aaa... o kurwa... aaa.........

Zatraceni w seksie jedynie już jęczą i wiją bez kontroli. Renji na dodatek zaczął macać klejnoty Ichi'ego- nie wytrzymał, zaczą szczytować- jęk był niesamowity, płacz zagłuszał. Renji kontynuował, ale niedługo też doszedł, jednak bez takich fajerwerków jak Ichi. Obydwoje usmarowani spermą leżą okrakiem na łóżku obok siebie. Milczą, jedynie sapią jak oszaleli, twarze mają czerwone z wysiłku. Rozglądają się po szafie z rozbieganymi oczami. Ich klatki piersiowe coraz słabiej się unoszą. Ichi odwrócił głowę w stronę Renji'ego i patrzy się na jego twarz- zmęczoną, świecąca od potu, a włosy niesfornie zasłaniają oko i część policzka.
- Co się patrzysz? - mruczy Renji nie odwracając głowy.
- Tak po prostu...
- A rozumiem, jaram cię, co? - widać uśmiech na twarzy.
- Tego nie powiedziałem... Za dużo sobie nie wyobrażaj...
- Ta, jasne...- Renji spogląda na chłopaka.- Myślisz, że tego nie widzę?
Ichi milczy lekko zakłopotany.
- Czemu tak długo zwlekałeś, Ichi? Od początku widziałem jak się patrzysz, jak reagujesz na moje ruchy, głos...
- Nie wiem... nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć...- przekręca głowę. - I dlaczego to zrobiłem... tak nie powinno być... to nie jest normalne...
Renji odwraca się na bok, patrzy na jego usta, szczękę, potem na smutne oczy.
- Zrobiłeś to co podpowiadało ci serce. - Uśmiechnął się i delkiatnie dotknął dłoni Ichi'ego. Trochę go to zaskoczyło.
- To co podpowiada mi serce, mówisz...? - myśli chłopak.- Gdyby mogło to by mnie zakrzyczało...- splata swoją rękę z ręką Renji'ego. - Hichi...
- Nad czym tak rozmyslasz?
- Nad niczym... tak po prostu sobie leżę...

Trwali tak przez dłuższy czas. W końcu Renji wstał, otworzył szafę, wziął parę manatków i wyszedł.
- Idę się umyć.
Ichi milczy, nawet nie spojrzał na niego. Odkąd przypomniał sobie o swoim alter ego, wciąż zdaje się być zaniepokojony.
- Hichi... czemu się nie odzywasz...? - pyta się w myślach.- Hichi...

Zrezygnowany wstał z posłania, poszedł do łazienki. Renji stał tam ubrany w bokserki z mokrymi włosami przyklejającymi się do pleców.
- O, przyszedłeś w końcu. Pozwoliłem sobie skorzystać z płynów do mycia. A ten to był wyjątkowy- jak nałozyłem na ciało to aż powiało orzeźwiającym chłodem- świetne!
Wskazał białą butelkę z narysowanym zębem na etykiecie. Ichi słysząc to zrobił oczy.
- Renji...
- No?
- Myłeś się płynem do płukania ust...
- A to robi jakąś różnicę?
- Raczej... A czym myłeś głowę...?!- już sobie wyobraża, że wodą z kibla.
- Tym- trochę za tłuste...- wskazał balsam do ciała.
- A zęby...?!!
- Tym, ale jakieś dziwne, strasznie się pieni- pokazał piankę do golenia. - do tego niesmaczne jak cholera...
- Nic dziwnego...- wszedł pod prysznic.- to do ciała jest do zębów, do mycia głowy jest szampon a nie krem...
- Aha... -Renji robi oczy uświadamiając sobie wtopę. - A to ostatnie?
- Jest do golenia zarostu a nie do zębów, tłumoku...
- nic nie mówiłeś!
- Bo wydawało mi się oczywiste, że wiesz...- wyszedł spod prysznica.
- Ale sobie poradziłem.
- Żeby tylko...
Ichi wytarł się, założył bokserki, spodnie i T-shirta.
- chodź na śniadanie lepiej... i ubierz się...
- Dobra, już dobra... Każdemu się może pomylić...
- Tia...

Na dole [ubrani] spotkali rodzinę Kurosakich, Rukię i Orihime przy stole.
- O, cześć.- rzuca Renji.
- Dzień dobry, Kurosaki- kun, Abarai- kun! [wiadomo kto xD]
- Cześć wszystkim... - odburkuje Ichi.
- I jak sie wam spało, chłopaki?- Zagaduje Rukia. -Laliście się dużo?
- Był tak jeden incydent, ale poza tym bylismy w dobrych relacjach, prawda Renji?
- O, tak, tak! w bardzo dobrych- szczerzy zęby spogladając porozumiewawczo na Ichi'ego.